Johann Sedlatzek, paganini fletu rodem z Głogówka

J. Kłuskiewicz, Głogówek w obiekwtywie
Pożegnanie czeladnika wyruszającego w świat po życiowe i zawodowe doświadczenie było wydarzeniem nie tylko dla środowiska rzemieślników, ale dla całego Głogówka. W tej uroczystości z 1930 roku uczestniczył m.in. burmistrz. W podobny sposób wyjechał z Głogówka w 1810 roku 20-letni Johann Sedlatzek, by wrócić tu dopiero po 15, a potem po 25 latach, gdy był już sławnym wirtuozem.
Pożegnanie czeladnika wyruszającego w świat po życiowe i zawodowe doświadczenie było wydarzeniem nie tylko dla środowiska rzemieślników, ale dla całego Głogówka. W tej uroczystości z 1930 roku uczestniczył m.in. burmistrz. W podobny sposób wyjechał z Głogówka w 1810 roku 20-letni Johann Sedlatzek, by wrócić tu dopiero po 15, a potem po 25 latach, gdy był już sławnym wirtuozem. J. Kłuskiewicz, Głogówek w obiekwtywie
Johann Sedlatzek, uczeń skromnego krawca porywał i oszałamiał swoją grą publiczność w niemal wszystkich krajach w Europie.

Urodził się w Głogówku 6 grudnia 1789 r. w skromnej rodzinie krawca, Johanna Sedlatzka i jego żony Josephy.

U ojca uczył się zawodu, ale od dziecka wykazywał żywe zainteresowanie grą na instrumentach. Upodobał sobie szczególnie flet. Gdy tylko chłopcu udało się zdobyć instrument, zaszywał się w kącie i ćwiczył przez wiele godzin. Ojcu nie udawało się go zaciągnąć do krawieckiego warsztatu ani prośbą, ani przemocą.

Na utalentowanego chłopca zwrócił uwagę hrabia Franz von Oppersdorf, pan na Głogówku, wielki znawca i miłośnik muzyki, który gościł u siebie m.in. Ludwiga van Beethovena i innych wybitnych muzyków tamtej epoki. Hrabia polecił jednemu ze swoich artystów kształcenie utalentowanego chłopca. Johann ćwiczył teraz grę na flecie dniami i nocami.

Wedle ówczesnego zwyczaju, po zdobyciu zawodu, młody człowiek ruszał w świat, aby doskonalić rzemiosło i poznać ludzi. Młody krawczyk, mając dwadzieścia lat, 19 marca 1810 roku opuścił dom rodzinny.

Odtąd miał zarabiać na życie zarówno szyciem jak i grą na flecie. Jego pierwszym celem była Opawa, mająca wówczas sławę drugiego Wiednia. Sprzyjało mu szczęście. Znalazł tu pracę u mistrza krawieckiego, który równocześnie był odźwiernym w miejscowym teatrze. Wpuszczał Johanna, a ten przysłuchiwał się wystawianym tu operom.

Kolejne życiowe i zawodowe doświadczenia zdobywał w Ołomuńcu i w Brnie. Ostatecznie dotarł do Wiednia, który stał się na wiele lat jego drugą ojczyzną.

W 1812 roku otrzymał zatrudnienie jako flecista w orkiestrze Theater an der Wien. Sedlatzek ze śląskim uporem doskonalił swą sztukę i niebawem osiągnął szczyty mistrzostwa. W 1818 roku rozpoczął turnee po miastach Europy. Szybko zdobył sławę.

W Zurychu spotkał znanego pianistę Johanna Petera Pixiusa. Jedna z ówczesnych gazet tak opisała ich wspólny występ: "Pixius i Sedlatzek są wirtuozami, [...] ich gra jest błyskotliwa, ognista i nader śmiała. U pierwszego, zdawało się, słychać było całą orkiestrę [...], a drugi jakby nas przeniósł do czarodziejskiego gaju, w którym śpiewają słowiki".

Ten koncert dla Johanna Sedlatzka był początkiem długiego pasma wspaniałych sukcesów. Choć najlepiej czuł się w Wiedniu, latem 1820 roku znowu ruszył w drogę. Udał się do Pragi, gdzie znawcy szybko poznali się na wybitnym talencie krawczyka. Młodziutka śpiewaczka operowa Henrietta Sontag zaangażowała się w zorganizowanie koncertu, na którym wystąpił wirtuoz z Głogówka. Jego sukces przeszedł wszelkie oczekiwania.

"Porywające, brawurowo skomponowane wariacje zawierały w rzeczywistości wszystko to, co kiedykolwiek napisano na flet" - pisała po jego występie jedna z gazet.

Z Pragi wrócił do Wiednia, skąd w następnym roku udał się do Berlina. Tam 25 lipca 1821 roku zagrał na koncercie samym Carlem Marią von Weberem. Grał oszałamiająco. Porwał słuchaczy nie tylko wyjątkową biegłością, ale przed wszystkim pełnym, a przy tym miękkim tonem. Potrafił wydobyć ze swojego instrumentu ogromną skalę dźwięków.

Szczytem jego artystycznych osiągnięć była dwuletnia podróż po Italii. W Weronie grał dla monarchów i polityków europejskich zebranych na czwartym kongresie Świętego Przymierza. Podobał się tak bardzo, że za swój występ otrzymał honorarium w wysokości 200 dukatów. Była to na Śląsku równowartość gospodarstwa rolnego o powierzchni 25 hektarów.

Z Werony ruszył na południe - do Neapolu. Tu znalazł się w kręgu najznakomitszych arystokratów. Poznał barona von Rotschilda, został przedstawiony angielskiemu ministrowi lordowi Hamiltonowi, przyjął go austriacki feldmarszałek, przedstawiono go królowi Prus, Fryderykowi Wilhelmowi III.

Na Sycylii był świadkiem trzęsienia ziemi, które pochłonęło dwadzieścia ofiar, a około pięćdziesięciu ludzi zostało ciężko rannych. Mimo tych przykrych przeżyć, Sycylia wywarła na nim niezatarte wrażenie.

"Jak długo będę żył, nie zapomnę tej podróży. Być oddalonym od brzegów Afryki zaledwie o trzy dni drogi! Przebywać w kraju, gdzie w lutym kwitną drzewa cytrynowe, a pomarańczowe uginają gałęzie pod ciężarem owoców, gdzie panuje wieczna wiosna i lato! Warto to na zawsze zachować w pamięci. Jego Eminencja kardynał Consalvi obiecał, że przedstawi mnie Ojcu Świętemu" - pisał w liście do rodziców.
W Genui spotkał się z Paganinim. Mimo obecności uwielbianego w mieście wirtuoza skrzypiec sale w czasie koncertów Sedlatzka były pełne. Do Wiednia wrócił poprzez Turyn, Mediolan, Wenecję i Triest.
W 1825 roku, po piętnastu latach nieobecności odwiedził rodziców w Głogówku. Przez kilka tygodni przebywał na kuracji w Cieplicach, gdzie mieszkała jego siostra Josephina Maise. Tu poznał słynnego śpiewaka operowego z Wrocławia, Johanna Theodora Moseviusa. Stąd wyruszył do Paryża.

Latem następnego roku udał się do Londynu. Wydawało się, że wirtuoz osiądzie tam na zawsze. Założył bowiem rodzinę, żeniąc się z Angielką, z którą miał czworo lub pięcioro dzieci. Kilkoro z nich również było wybitnie uzdolnionych muzycznie. Otrzymał tu posadę nauczyciela gry na flecie w Green College, który później nadał mu tytuł profesora.

Nadal koncertował. W 1835 roku przyjechał na Śląsk, do obchodzących złote gody rodziców. Były to jego ostatnie odwiedziny w Głogówku. W ich trakcie dał koncert dobroczynny.

Żyjąc w Londynie, Sedlatzek nieustannie tęsknił za Wiedniem, gdzie czuł się najlepiej. Dopiero po śmierci żony, około 1842 roku wrócił do miasta swej młodości. Ze względu na wiek nie koncertował już publicznie, ale udzielał lekcji gry na flecie.

23 kwietnia 1865 r. światowej sławy muzyk zakończył półwiecze działalności artystycznej koncertem w Bósendorferschen Salon. Zmarł 11 kwietnia następnego roku na uwiąd starczy. Pochowany został na Wahringer Kommunalfriedhof we Wiedniu.

Niewiele wiadomo o Johannie Sedlatzku jako o człowieku. Nie wiemy nawet, jak wyglądał, gdyż nie zachowała się żadna podobizna wielkiego wirtuoza. Rodziców odwiedzał bardzo rzadko, ale regularnie pisał do nich listy.

Mało wiemy też o jego życiu rodzinnym. Być może jego synem był flecista Sedlatzek junior, ujęty w wykazie wirtuozów z lat 1850-1854 przez Eduarda Hanslika, profesora historii muzyki na uniwersytecie wiedeńskim.

Jak grał głogówecki wirtuoz, już nigdy się nie usłyszymy. Niestety, pierwsza połowa XIX wieku nie znała metod uwieczniania dźwięków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska