Gala boksu od kulis. Wielki show, w którym większość wiadomo z góry

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Nasz pięściarz wygrał, chociaż wielu myślało, że przegrał.
Nasz pięściarz wygrał, chociaż wielu myślało, że przegrał. Tomasz Kapica
Żeby zrobić dobrą galę, trzeba się przygotowywać przez kilka tygodni, a nawet miesięcy. Ćwiczyć muszą nie tylko bokserzy, ale także panie, które chodzą z planszami między rundami.

Tym, którzy się na boksie znają słabo, warto na wstępie powiedzieć, kim byli dwaj główni aktorzy widowiska, jakie niedawno miało miejsce w Kędzierzynie-Koźlu. Mariusz „Wiking” Wach to 38-letni pięściarz wagi ciężkiej. Wysoki na ponad dwa metry, mocno zbudowany, już samym swym wyglądam wzbudza respekt. 3,5 roku temu dostał szansę walki o tytuł mistrza świata, a jego rywalem był Władimir Kliczko. Pojedynek w Hamburgu śledził cały pięściarski świat, na trybunach siedział m.in. Sylwester Stallone, odtwórca roli najsłynniejszego filmowego pięściarza - Rocky’ego Balboa. Wach przegrał na punkty, ale nie dał się znokautować, co i tak uznano za spory sukces. Na otarcie łez miał dostać milion dolarów.

W pierwszym rzędzie po 600 złotych od krzesła

Drugi z bohaterów tego widowiska, Brazylijczyk Marcelo Nascimento, nigdy nie stoczył tak ważnej walki jak Wach. W ostatnich kilku latach regularnie obrywał. W Kędzierzynie-Koźlu też miał przegrać, bo w boksie zawodowym najczęściej tak się dobiera przeciwników, żeby raczej przewidzieć wynik walki. To „Wiking” miał ściągnąć tłumy do kędzierzyńskiej hali Azoty. Najdroższe miejsca w pierwszych rzędach kosztowały po 600 złotych. W drugim rzędzie można było usiąść za 400 złotych, w kolejnych już za mniej. Najtańsze bilety sprzedawano po 30 złotych.Tak więc wydawano całkiem spore pieniądze na widowisko, którego przebieg oraz wynik praktycznie był znany od początku.

Mogąca pomieścić do czterech tysięcy widzów kędzierzyńska hala Azoty była wypełniona w połowie, ale najwięcej wolnych krzesełek było wśród tych najtańszych. Te najdroższe całkiem nieźle się sprzedawały.

- Jak już idziesz na taką galę, to nie tylko obejrzeć walkę, ale i się pokazać. Zakładasz najlepszy garnitur, zabierasz ładną dziewczynę - opowiada jeden z kibiców, który siedział w pierwszym rzędzie. - To nie bez powodu nazywane jest galą. I co z tego, że wynik sportowy najczęściej można przewidzieć z góry. Liczy się cała otoczka.

Za czasów wielkich walk najsłynniejszego polskiego pięściarza Andrzeja Gołoty, które przykuwały uwagę widzów z całego świata, w pierwszych rzędach często siadali nie tylko politycy i znani biznesmeni, ale i mafiosi z Pruszkowa i Wołomina. Na walki Gołoty jeździł m.in. Andrzej Skolimowski ps. Pershing, w latach 90. uważany za najbardziej wpływowego polskiego gangstera. „Pershing” miał podobno postawić 3 miliony dolarów na porażkę Gołoty z Michaelem Grantem, bo w ten sposób mógł zarobić dużo więcej niż na spodziewanym zwycięstwie Polaka. Starcie odbyło się w Atlantic City w USA. Już w pierwszej rundzie Gołota dwukrotnie posłał rywala na deski. W kolejnych ośmiu zdecydowanie prowadził na punkty, w ostatniej dał się jednak uderzyć i upadł. Podniósł się, nie wyglądał na zamroczonego, mimo to na kilkadziesiąt sekund przed końcem pojedynku się poddał.

- To twardy, męski sport. Dlatego często padają podejrzenia o ustawianie walk i że biorą w tym udział gangsterzy oraz magnaci telewizyjni - opowiada Mariusz Bochen, kibic boksu.

„Wiking” zawiódł publiczność

- W rzeczywistości jednak zawodnicy dają z siebie wszystko i walczą na 100 procent swoich możliwości, chociaż werdykty bywają zaskakujące. Jedno jest pewne: każda gala to show, czy to w Nowym Jorku, czy w Kędzierzynie-Koźlu, to wielkie show. Niekoniecznie sportowe.

To akurat sprawdziło się w przypadku naszej gali. Kibice w hali Azoty oglądali słabo dysponowanego Mariusza Wacha. „Wiking” na przestrzeni całego pojedynku boksował anemicznie, wyprowadzając niewiele ciosów, a przyjął tak wiele uderzeń, jakby ponownie mierzył się z Władimirem Kliczką. Problem w tym, że naprzeciwko Wacha nie stanął wirtuoz boksu, ale przeciętny rzemieślnik z Brazylii, który od pewnego czasu głównie kolekcjonuje porażki. Słabo wyszkolony technicznie Nascimento niespodziewanie górował w ringu nad „Wikingiem”!

Kiedy zawodnicy wyszli na ogłoszenie wyniku sędziowskiego, polski pięściarz miał nisko spuszczoną głowę, a jego rywal z Ameryki Południowej podnosił rękę w geście triumfu. Fani spodziewali się, że sędziowie przyznają zwycięstwo temu drugiemu. Stało się jednak inaczej, zdecydowanie na punkty wygrał Wach, konkretnie 98:92, 96:94, 96:95. Czyli: zgodnie ze scenariuszem.
Musisz znokautować

- W zawodowym boksie jest taka niepisana zasada, że jak się walczy z gospodarzem, a w szczególności posiadaczem jakiegoś pasa, to musisz pokazać więcej niż on. A najlepiej wygrać walkę przez nokaut. Inaczej trudno o zwycięstwo, nawet gdybyś nieco lepiej boksował - tłumaczy Łukasz Grotowski, szef sekcji bokserskiej klubu Chemik Kędzierzyn-Koźle, który włączył się w organizację gali. Portal ringpolska.pl skomentował, że gdyby walka odbyła się na neutralnym terenie, Polak zszedłby z ringu pokonany.

Słaba walka Wacha przełożyła się na opinie, że cała gala nie była zbyt udana.

- To tak, jakby mówić, że Tour de France był do niczego, bo lider się wywrócił tuż po starcie - uśmiecha się Łukasz Grotowski.

W boksie zawodowym większość rzeczy odbywa się według utartych schematów. Rywali najczęściej dobiera się tak, żeby z góry przewidzieć wynik. Dla jednych ma to być przybliżenie do kolejnych walk o najwyższe tytuły, dla drugich szansa na zarobienie paru dolarów za przegrany pojedynek. Gale organizuje się nie tam, gdzie teoretycznie mogłoby przyjść najwięcej widzów (chociaż to też ważne), ale tam, gdzie znajdą się sponsorzy, którzy zdecydują się do tego wszystkiego dopłacić. Miasto Kędzierzyn-Koźle dołożyło ponad 100 tysięcy złotych. Co dostało w zamian? Przede wszystkim kilkugodzinną transmisję w Polsacie Sport, który jest najpopularniejszym polskim kanałem sportowym. Informacje o walce podano niemal we wszystkich mediach w Polsce. Zdaniem władz miasta już samo to jest warte więcej niż kwota, którą miasto wysupłało ze swojej kasy.

- To jest świetna promocja Kędzierzyna-Koźla w całej Polsce. A także fajna promocja boksu w naszym mieście. Mnie się bardzo podobało, myślałam, że przyjdę na chwilę i pojadę do domu, a doczekałam do samego końca - podkreśla prezydent miasta Sabina Nowosielska.

W poprzednich latach miasto również wydawało pieniądze na jednorazowe, ale głośne imprezy sportowe. Np. na to, aby mieścił się tu start jednego z etapów kolarskiego wyścigu Tour de Pologne. Było tak: kolarze i wozy transmisyjne przyjechały na start. W centrum miasta zebrało się kilka tysięcy ludzi. Sędzia dał sygnał do rozpoczęcia wyścigu, kolarze ruszyli i po paru minutach transmisja z Kędzierzyna się skończyła. Gmina zapłaciła za to... 250 tysięcy złotych.

- Innym razem dopłaciliśmy 60 tysięcy złotych do organizacji mistrzostw Europy modeli pływających. Tego już nikt nie transmitował, ani nawet nie opisywał w gazetach. Jeżeli już miasto ma do czegoś dokładać, to niech to będzie chociaż zawodowy boks, bo tu przynajmniej jest na co popatrzeć przez parę godzin - uważa Pior Jędrzejewski, kolejny z kibiców, którego spotkaliśmy w hali. Pan Piotr mówi, że wszystko mu się podobało, poza jednym:

- Następnym razem powinni powiedzieć, że na gali się sprzedaje piwo. Bo ludzie przyjechali samochodami, a tu można było sobie fajnie popiwkować - opowiada.
Dziewczyny trzymają dietę

A co mu się najbardziej podobało? Dziewczyny, które chodzą z planszami informującymi o tym, która runda za chwilę nadejdzie. Panie - tu warto dodać - bardzo skąpo ubrane i z nienaganną figurą. Weronika, Monika, Marika i Patrycja to profesjonalistki, do gali przygotowują się przez kilka tygodni.

- Każdy gest musi być dopracowany. Staramy się pilnować diety, jemy dużo warzyw i owoców. Trzy lub cztery razy w tygodniu chodzimy na siłownię i tam ćwiczymy pod okiem trenera - tłumaczą dziewczyny.

Każdy gest musi być dopracowany, bo publiczność na gali boksu jest bardzo wymagająca i nie wybacza żadnych potknięć. W sobotę jedna z pań podczas przerwy między kolejnymi rundami nie utrzymała równowagi na bucie z wysokim obcasem i o mało się nie przewróciła. Od razu głośno skomentowało to jakieś 500 chłopa, a co najmniej setka z sobie tylko znanych powodów ryczała ze śmiechu.

Widowiskowe były także buchające ognie podczas wychodzenia zawodników na ring. Takie pokazy pirotechniczne widywane były wcześniej tylko na największych galach na świecie, ewentualnie koncertach AC/DC.

Oni też boksowali.W pozostałych pojedynkach gali Budweld Boxing Night w Kędzierzynie-Koźlu, organizowanej przez Tymex Boxing Promotions, zwyciężali: Michał Leśniak (przed czasem w 1. rundzie), Michał Gerlecki (pewnie na punkty), Robert Parzęczewski (nokaut w 2. rundzie), Sasza Sidorenko (jednogłośnie na punkty), Adam Balski, który wypunktował rutynowanego Łukasza Rusiewicza. Ich walki uznano za ciekawsze od pojedynku Mariusza Wacha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska