Jak Ania odarła z patosu idealne macierzyństwo

Magdalena Żołądź
Magdalena Żołądź
Cztery gwiazdy w domu Dydzików: po Ani skaczą Paulinka (z lewej) i Lilianka, obok mamy leży Martynka.
Cztery gwiazdy w domu Dydzików: po Ani skaczą Paulinka (z lewej) i Lilianka, obok mamy leży Martynka. Archiwum rodzinne
Najbardziej perfekcyjna z wszystkich nieperfekcyjnych matek. Żywy dowód na to, że można odnieść sukces, siedząc w domu z dziećmi. Mądra, dowcipna, z ostrym piórem. Ma swoje w głowie, a przy tym jeszcze wygląda. Ania Dydzik, blogerka.

Wpis na blogu Nieperfekcyjna mama z 13 marca: „Był taki czas w moim życiu, że moje poczucie własnej wartości było równe zeru. Ciągle wyrzucałam sobie, że mam tylko średnie wykształcenie, w momencie, gdy moje koleżanki robią karierę, pną się po szczeblach sukcesu i osiągają swoje cele. Co ja robię? Wychodzę za mąż, rodzę dzieci i daję się zamknąć w czterech ścianach. I to na dobrych kilka lat. W tym czasie awansuje również mój mąż, a moja kariera kończy się wraz z podaniem obiadu na stół i zmianą kolejnej pieluchy. (...) Ciągle brakowało mi czegoś, żeby czuć się spełnioną kobietą. Czegoś, co pozwoliłoby mi myśleć o sobie jak o kimś wyjątkowym i nie mniej ważnym niż znajome karierowiczki. I w pewnym momencie dotarło do mnie, w czym leży problem. W mojej głowie. W sposobie myślenia. To wszystko przekładało się także na moje relacje z innymi ludźmi. Jak łatwo można się domyślić, niełatwe relacje. Znalazłam sposób na pozbycie się kompleksów, na dawkę codziennej motywacji i chęci do działania. A to zaowocowało. Niedawno odebrałam statuetkę Kobiety Sukcesu, przyznaną mi przez naszą regionalną gazetę. Ja. Kobietą sukcesu… Ta szara mysz, wiecznie niedowartościowana. W czym tkwi mój sekret? W codziennym powtarzaniu sobie kilku zdań. Powtarzaniu ich tak długo, aż sama w nie uwierzyłam.”

Umawiam się z Anią na kawę i ciacho w jednej z opolskich kawiarni. Wchodzi, a ja staram się doszukać w niej chociaż pozostałości tej szarej myszy, o której pisała kilka dni temu i którą bez żalu pożegnała. Stoi przede mną uśmiechnięta, przebojowa, rozgadana dziewczyna. Jedyne, co widzę szarego, to kolor sukienki. Modnej i świetnie dobranej. Fajna ta nieperfekcyjna!

„Boże, napisałaś o mnie!”

Pierwsze zapiski w sieci pojawiły się, gdy Martynka miała 2,5 roku. Mówiła takie śmieszne rzeczy, trzeba je było jakoś uwiecznić, stworzyć miejsce na dialogi na cztery nogi matka vs. córka. Nazwa bloga pojawiła się od razu i spontanicznie. Miał być nieperfekcyjny, inny od wymuskanych, eleganckich stron parentingowych, na które Ania natrafiała w sieci.

- Wszystkie te mamy były piękne i wypielęgnowane, dzieci w superstylizacjach z modnych sieciówek, na fotkach eleganckie ciasta i luksusowe dania. Blogi, na które wchodziłam, pokazywały macierzyństwo jako luksus - opowiada Ania. - A ja rozglądałam się wokół siebie i widziałam skrajnie inną rzeczywistość. Mieszkaliśmy kątem u teściów, męża wiecznie nie było, bo albo w pracy, albo na budowie naszego domu, ja ledwo ogarniałam jedną Martynkę. Gdy potem na świat przyszły Lila i Paulina, już w ogóle nie miałam czasu, by cokolwiek przy sobie zrobić. W rozciągniętym dresie starałam się sprzątnąć, a za chwilę znów był bałagan. Czasem nie miałam siły na nic. Żyliśmy w takim rozgardiaszu, ale szczęśliwie i prawdziwie. Miałam wielką potrzebę być perfekcyjną mamą. Do czasu, gdy nie wydałam na świat dziecka.

Tak się narodziła pierwsza Nieperfekcyjna mama. Jeszcze bez bajerów, na popularnej darmowej platformie blogowej. A równolegle fanpejdż na Facebooku. I fani zaczęli przybywać z prędkością światła. Macierzyństwo odarte z patosu, odrapane niemalowanym paznokciem z patyny, nieudawane, czasami egoistyczne, bardzo się spodobało. Kobiety z całej Polski pisały w komentarzach: „Boże, napisałaś o mnie!”, „Ja też tak mam, czytasz w moich myślach” albo „Dziękuję Ci za ten wpis, teraz wiem, że ze mną wszystko w porządku”. Nieperfekcyjna mama miała prawo mieć doła i chcieć po prostu dla własnego zdrowia psychicznego zamknąć drzwi i wyjść choć na półgodzinny spacer, byle sama. Mogła pokłócić się z mężem, przekląć czy czasem napić się wina. Miała prawo nie być bio i eko, szczepić dzieci, dawać im zupki ze słoiczka i karmić butelką, a nie piersią. Zresztą wpis „Karmisz? Nie, głodzę” bije po dziś dzień rekordy popularności na blogu. Nieperfekcyjna mama mogła tak po prostu rozpuszczać swoje dzieci, pozwolić czasem dla świętego spokoju wchodzić sobie na głowę, uwielbiać je bezkrytycznie, mieć w nosie teorie wyniesione z poradników o jedynie słusznym wychowaniu dzieci i grozić przyszłemu, bliżej nieokreślonemu jeszcze zięciowi, że wykopie mu dół w ogródku, jeśli skrzywdzi jej córkę. Każda polska nieidealna matka mogła na jej blogu znaleźć receptę, co zrobić, by akurat dziś nie trafił cię szlag albo rozgrzeszenie: tak, kobieto, masz prawo chcieć zrobić coś dla siebie!

Pierwszy tysiąc fanów Ania świętowała jak okrągłe urodziny w zaledwie trzy miesiące od startu w sieci. Kolejne pojawiały się same, nie wiadomo skąd. Dziś może się pochwalić kosmiczną, jak na polskie realia blogerskie, liczbą ponad 85 tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie. Kilka tysięcy więcej fanów ma jej fanpejdż na Facebooku. W sierpniu ubiegłego roku, gdy Dydzikowie zamieszkali już w swoim domu, blog przeszedł lifting. Jest prowadzony na profesjonalnej platformie, autorskim adresie nieperfekcyjnamama.pl, a Ani pomaga doświadczony „nieperfekcyjny” informatyk. Zajmuje się trzymaniem bloga w ryzach, stroną wizualną i techniczną, a ona pisze.

Za wielkim internetowym sukcesem przyszedł też wielki hejt. I to nie ze strony internautów, bo nieprzyjemne wpisy Ania może policzyć na palcach jednej ręki. Podejrzliwości nabrały inne blogerki, które mimo dłuższego stażu, nie miały nawet w połowie tak licznej grupy fanów jak „Nieperfekcyjna”. - Słyszałam, że kupuję lajki na allegro, bo to niemożliwe, by zdobyć tyle polubień w tak krótkim czasie - opowiada Ania. - A przecież tak łatwo sprawdzić, czy lajki są kupione. Jeżeli ktoś ma na Facebooku 40 tysięcy polubień strony, a każdy post lajkuje mu co najwyżej 10-11 osób, to może być podejrzane. Zdaję sobie sprawę, że to po prostu zazdrość. Kiedyś pewnie bym się tym zmartwiła, ale teraz nie mam najmniejszego zamiaru. Znam swoją wartość, a to, co robię, robię dla siebie. Po co mam się przejmować sfrustrowanym człowiekiem, który chce mi wbić szpilę, a ja go nawet nie znam? Tylko go dowartościuję.

Tak samo reaguje, gdy ktoś lekceważąco wypowiada się o jej pracy. - Większości się wydaje, że wystarczy po prostu usiąść i napisać byle co. - A byle czym czytelnika się nie przyciągnie. Piszę dużo, na Facebooku codziennie, na blogu co kilka dni. Każdy wpis jest przemyślany, ale z życia wzięty. Prawdziwy - zaznacza Ania. - A tym co prychają „pfff... blogerka...” mówię: usiądź i pisz. Załóż swojego bloga, skoro wydaje Ci się to takie łatwe.

Koleżanki blogerki mają czego zazdrościć. Bo „Nieperfekcyjna mama” to nie tylko marka, która przyciąga tłumy fanów, ale też i poważnych reklamodawców. Ania nie chce się rozmieniać na drobne, bardzo dba o to, by blog nie przerodził się w platformę, na której w jednym wpisie chwali kocyk firmy X, a nazajutrz pisze o zaletach pieluszek firmy Y. Przestałaby być wiarygodna, fani by odeszli. Do tej pory zrobiła 5-6 dużych kampanii oraz kilka mniejszych, a wszystkie zgodnie z zasadą, że nie zareklamuje niczego, do czego sama nie ma przekonania. To wszystko sprawia, że jest jeszcze bardziej łakomym kąskiem dla firm, które są w stanie zaoferować jej naprawdę duże pieniądze. Dziś, nie wychodząc z domu, Ania może zarobić więcej niż jej ciężko pracujący i robiący karierę mąż. Na drobnej kampanii kwoty czterocyfrowe, na tych większych już pięciocyfrowe…

- To chyba też sprawiło, że mąż przestał patrzeć na to moje pisanie jak na fanaberię znudzonej mamy - śmieje się Ania. - Łukasz bardzo długo nie traktował serio tego, co robię. Początkowo obawiał się, że będę pisać o naszej prywatności, a potem tysiące ludzi będą czytać, co się dzieje u nas w domu. Ja od początku bardzo dbałam, by pisać o tym, co w mojej głowie i w sercu, a nie u nas w salonie czy w sypialni.

„Nieperfekcyjna to twoja żona?”

Łukasz nie zdawał sobie sprawy z popularności żony do czasu, gdy w ich przydomowym ogrodzie nie zorganizował wieczoru kawalerskiego dla kuzyna. Ciepły letni wieczór, grill, zacne grono panów. Dzieci już spały, Ania - jak co wieczór - siadła do komputera pisać i tylko słyszała towarzyskie odgłosy dobiegające z ogrodu. W końcu ktoś spytał: „a gdzie Twoja żona?”. Łukasz machnął ręką: „Pewnie znowu coś pisze na tej swojej Nieperfekcyjnej mamie”. Wszystkich facetów wbiło w ziemię: „Nieperfekcyjna mama to Twoja żona??”. - Okazało się, że panowie mnie znają, bo czytają mnie codziennie ich żony - śmieje się Ania. - Mój mąż był w szoku. Chyba wtedy do niego dotarła skala tego, w czym biorę udział. Dziś już się mną chwali. Wiem, jak bardzo jest ze mnie dumny. Musiał po prostu to sobie poukładać.

„Jak Ty to robisz?”. To chyba najczęstsze pytanie, jakie słyszy. Trójka dzieci, w tym dwuletnie bardzo przebojowe bliźniaczki, które siedzą z mamą w domu, mąż, którego więcej nie ma, niż jest, bo albo w pracy, albo w urzędzie gminy, gdzie jest radnym i przewodniczącym rady. Ania potrafi ogarnąć dom, ugotować obiad, zrobić zakupy, pobawić się z dziećmi i jeszcze popracować parę godzin przy komputerze. Ma tę rzadką umiejętność rozciągania doby, jakby była z gumy.

- Nie piszę w dzień. Dzień jest dla dzieci, dla rodziny - przyznaje Nieperfekcyjna mama. Do komputera siada, gdy dziewczynki już leżą w łóżkach, a mąż idzie na noc do pracy. Pisze do późnej nocy i rano znów wstaje wcześnie. Od wielu miesięcy śpi po cztery, pięć godzin. I to jej wystarcza, organizm już się przestawił. - W przyszłym roku dziewczynki pójdą do przedszkola, wtedy nadrobię braki i się porządnie wyśpię - śmieje się Ania.

Nie tylko wpisy na blogu zarywają noc. Nikt jeszcze tego nie wie, ale… za kilka miesięcy ukaże się książka. Już została oddana do wydawnictwa. Niewiele jeszcze można na jej temat powiedzieć, ale na pewno będzie taka jak blog. Nieperfekcyjna, prawdziwa, pełna ciepła. Teraz przygotowuje się do Festiwalu Inspiracji, który w połowie kwietnia odbędzie się w Opolu i zgromadzi zacnych mówców, którzy wystąpią przed szerokim gremium. To będzie jej pierwszy występ publiczny. Opowie o swojej drodze do sukcesu. Krótkiej, ale bardzo intensywnej. Drodze, która z typowej lokalnej dwupasmówki zaczyna się przebudowywać w ekspresową. Kilkanaście dni temu Ania odebrała statuetkę „Kobiety Sukcesu” przyznaną jej przez kapitułę redakcji nto. - Ja kobietą sukcesu? - zamyśla się. - Gdy mówię to głośno, ciągle mnie to dziwi. Ale tak. Odniosłam sukces. Mam trójkę wspaniałych dzieci, fantastycznego męża. Stworzyłam ciepły, dobry dom, nie rezygnując z pasji. Ta pasja się spodobała innym i pozwala mi zarabiać na życie. Robię to, co kocham. Niewielu ludzi ma takie szczęście.

Ja też jestem fanką Nieperfekcyjnej, jedną z tych kilkudziesięciu tysięcy. I na koniec mój ulubiony fragment z jej bloga. „Dzieci są największą miłością mojego życia, ale nie są całym moim światem. Nie urodziłam się tylko po to, by zostać mamą. Chcę spełniać się jako kobieta, realizować swoje cele i plany. Na szczęście minęły już czasy, gdy z momentem porodu kobieta stawała się matką i tylko matką. Chcemy czerpać garściami z życia, by mieć poczucie, że wychowanie dziecka nie stało się jedynym naszym priorytetem. Że można być mamą i spełnionym człowiekiem jednocześnie. Skupiam się także na sobie i to przynosi mi ogromną radość. Nie zwracam uwagi na otoczenie, nikt za mnie nie przeżyje życia. Jestem egoistką? Niech tak będzie, jeśli dzięki temu moje dzieci mają szczęśliwą mamę. A Ty? Co dziś zrobiłaś tylko dla siebie, poza kawą?”.

Sylwetka

Ania Dydzik ma 31 lat, jest mamą sześcioletniej Martyny i dwuletnich bliźniaczek Pauliny i Liliany oraz szczęśliwą żoną Łukasza. Mieszkają w jednej z podopolskich wsi. Z wykształcenia technik analityki medycznej, z wyboru i z zamiłowania pisarka i blogerka, autorka bloga Nieperfekcyjna mama. Została okrzyknięta „Największą nadzieją polskiej blogosfery” w „Rankingu najbardziej wpływowych blogerów w 2015 r.” Tomka Tomczyka (JasonHunt), a jej blog znalazł się w gronie 10 najlepszych blogów w kategorii publicystyka w konkursie Blog Roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska