Jedni zbierają, bo chcą pomóc innym, drudzy na realizację planu biznesowego

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Opolanka Patrycja Mackiel, Ewa Strzelecka i Joanna Ciosek z Fundacji Dzieci Orientu podczas ubiegołrocznego pobytu w Azji. Teraz planują pojechać w liczniejszym gronie i na dłużej, ale nadal chcą wspierać dzieci. Potrzebują na to pieniędzy, które zbierają przez platformę Polakpotrafi.pl.
Opolanka Patrycja Mackiel, Ewa Strzelecka i Joanna Ciosek z Fundacji Dzieci Orientu podczas ubiegołrocznego pobytu w Azji. Teraz planują pojechać w liczniejszym gronie i na dłużej, ale nadal chcą wspierać dzieci. Potrzebują na to pieniędzy, które zbierają przez platformę Polakpotrafi.pl. archiwum prywatne [O]
To wydarzenie jest dla wszystkich leniuchów, którzy zastanawiają się, jak by tu pobiec w maratonie ... i się nie zmęczyć :) - tak Łukasz Dymek na facebooku zachęca do wsparcia akcji charytatywnej.

Różowe skarpetki i biała koszulka już są gotowe do udziału w Maratonie Warszawskim. Do 25 września zostało ponad 90 dni, na stronie maratonu trwa odliczanie do godziny 00.00. Na białej koszulce znajdą się nazwiska osób, wspierających datkami Łukasza a tym samym fundację Rak’n’Roll. Fundację wesprze Łukasz Dymek, opolanin, wykładowca akademicki, ekonomista, społecznik, ojciec.

- Biegam od niespełna trzech lat - opowiada. - Podczas ostatniego Półmaratonu Warszawskiego zobaczyłem, że część uczestników zamiast kupować numer startowy, zbiera pieniądze na cel charytatywny i to jest ich „opłata” za udział w zawodach - opowiada opolanin, który w kolejnej imprezie postanowił pójść, a raczej pobiec „tym samym tropem”.

Fundację Rak’n’Roll wybrał z dwu powodów. Bo była jedną z sześciu, które wskazali organizatorzy maratonu, choć Łukasz Dymek trochę żałuje, że żadna z nich nie jest lokalna, z Opolszczyzny. Wybrał ją także dlatego, że jego tato zmarł na raka, a mama - choruje.

- Ci wszyscy, którzy mnie nieco lepiej znają wiedzą, że rak nieźle zamieszał w mojej rodzinie. Niektóre bitwy przegraliśmy, a w innych ciągle walczymy. Gdy w bitwie nie chodzi już o zdrowie, na pierwszy plan wychodzi godność. Biegnę dla fundacji, która o taką właśnie sprawę walczy. Fundacja Rak’n’Roll zbiera m.in. na peruki i - może zabrzmi to mało dyplomatycznie - na cycki. Urzekło mnie to, że w tak prosty sposób można wyrazić wielką wspaniałą ideę pomocy w akcji o szacunek i godność. Chcę im pomóc i proszę w ich imieniu o wsparcie - tak w internecie pisze opolanin.

Pomysł charytatywnego udziału w maratonie podchwycili koledzy z pracy. Małgorzata Adamska zabrała się za pomoc w promocji wydarzenia. Obydwoje z Łukaszem Dymkiem są prodziekanami (do nowego roku akademickiego) Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Opolskiej. Któż lepiej miałby wypromować „maratończyka”?. Na facebooku powstał profil „Łukasz biegnie #kibicujeMY”.

- To wydarzenie jest dla wszystkich leniuchów, którzy zastanawiają się jak by tu pobiec w maratonie ... i się nie zmęczyć :) 25 września Łukasz weźmie udział w 38. PZU Maratonie Warszawskim. Nie byłby jednak sobą, gdy po prostu... pobiegł :) A wszyscy, którzy go znają wiedzą, że myśli często o innych - rzadziej o sobie (no chyba, że chodzi o słodycze ;) - ale nawet wtedy jest skłonny się podzielić ) - to pierwszy wpis z profilu i zachęta do wsparcia pomysłu i fundacji oraz link na stronę maratonu.

Tam pan Łukasz napisał, co oprócz biegania może poświęcić za datki na rzecz fundacji. Imię i nazwisko każdego z darczyńców umieści na koszulce, w której pobiegnie (specjalnie kupił do tego białą). Na prośbę przyjaciół (i w rekompensacie za ich wsparcie finansowe) z Football Academy Opole, gdzie w piłkę nożną gra jego syn, założy różowe skarpetki biegowe. Na prośbę Chóru Politechniki Opolskiej ( i ich przelew) na mecie zaśpiewa Siyhamba!

- Jak chcecie, żeby było mi łyso to mi to zafundujcie - zachęca na stronie internetowej maratonu opolski biegacz. - Jak znajdę się choć na moment na 1 miejscu w rankingu (Moje Wyzwanie) - golę głowę na ŁYSO - zapowiada. Na razie jest trzeci z kwotą 3050 zł i 62 groszy. Do najwyższego stopnia na pudle brakowało mu w piątek 700 zł. Na pakiet startowy, który kosztuje 300 zł, dawno już „zarobił”.

- Ponadto, na swej łysej łepetynie zamieszczę imię, nazwisko/nick najbardziej szczodrego z darczyńców :) - podkręca atmosferę biegacz, a wtórują mu w tym moderatorzy facebookowego profilu, którzy na bieżąco relacjonują postępy finansowe i zachęcają do podnoszenia poprzeczki dla zawodnika, np. przez wskazanie, co ma jeszcze zrobić, czy jak wyglądać podczas biegu za ich datki na rzecz Fundacji Rak’n’Roll.

W październiku Łukasz Dymek skończy 38 lat, we wrześniu pobiegnie w 38. Maratonie Warszawskim, do fundacji Rak’n’Roll dzięki temu trafi co najmniej te już uzbierane 3050 zł, a może i więcej, ... dzięki nam wszystkim.
Crowdfunding po polsku

Finansowanie społecznościowe daje inicjatorom przedsięwzięć społecznych, kulturalnych i biznesowych możliwość pozyskiwania pieniędzy na ich realizację. Finansującymi są członkowie społeczności wirtualnych, znajomi, rodzina i wszelkie osoby, które mikropłatnościami chcą wesprzeć twórców. Wiele drobnych wpłat składa się na dużą pulę, która pozwala spełniać marzenia, rozwijać biznes lub organizować atrakcyjne eventy - to definicja crowdfundingu. Słowa trudnego, na razie bez polskiego odpowiednika, ale coraz bardziej zyskującego na popularności w naszym kraju.

W zamian twórca projektu oferuje wspierającym unikalne bonusy (bilety, spotkania, gadżety), swoje produkty lub usługi, bądź też oddaje udziały w swoim przedsięwzięciu - brzmi dalsza część definicji.

Przygotowania Łukasza Dymka do warszawskiego maratonu połączone ze zbiórką pieniędzy na cel charytatywny wpisują się w definicję crowdfundingu, podobnie jak inne prospołeczne przedsięwzięcie realizowane przez grupę młodych ludzi, wśród nich dwojga opolan, pod szyldem Fundacji Dzieci Orientu.

Patrycja Mackiel, Joanna Ciosek, Ewa Strzelecka, Jakub Łaszczewski, Wojciech Grela i Piotr Kuźniar we wrześniu wyjeżdżają na dziewięć miesięcy do Azji (Indie, Nepal, Sri Lanka, Birma), gdzie będą odwiedzać domy dziecka, szkoły i lokalne organizacje. W każdej z placówek zamierzają spędzić dwa tygodnie, organizując warsztaty kuglarskie, taneczne, plastyczne, ekologiczne, językowe i sportowe.

Żeby to zrealizować, potrzebują materiałów (tkanin, pisaków, bloków, narzędzi, sprzętu muzycznego). Wyliczyli, że wystarczyłoby im na to 4 tysiące złotych. Swój pomysł ogłosili na Polakpotrafi.pl - jednej z platform crowdfundigowych, służących do zbierania pieniędzy na różnego rodzaju projekty.

Zbiórka zakończy się 16 lipca, a młodym udało się dotychczas zebrać 1601 zł od 13 wspierających, a żeby obdarowujący nie czuli, że robią to zupełnie „za darmo”, to darczyńcom - w zależności o wysokości przekazanej kwoty - proponują: podziękowania na facebooku prosto z Azji (za 10 zł), zdjęcie ekipy z dedykacją (za 25 zł), zdjęcie plus rysunek wykonany przez dziecko podczas warsztatów (80 zł), tytuł głównego sponsora warsztatów, dyplom z podziękowaniami, profesjonalny pokaz artystyczny na wybraną przez okazję po ich przyjeździe, upominki z odwiedzonych krajów (za maksymalną kwotę 1000 zł). Na razie najwięcej wspierających zdecydowało się wpłacić po 10 zł, ale są i tacy, którzy dali 200, 300 i 500 zł.

Dla Patrycji Mackiel nie będzie to pierwszy wyjazd do Azji. Przed rokiem jako przedstawiciel Fundacji Dzieci Orientu opolanka spędziła z azjatyckimi dziećmi miesiąc. Pochodząca z Kątów Opolskich Patrycja jest świeżo upieczoną absolwentką Liceum Plastycznego w Opolu, animatorką, tancerką i aktorką w Teatrze Ruchu i Tańca z Ogniem „Mantikora”. Do wrocławskiej fundacji trafiła w 2013 roku, bo pasjonowały ją Indie. Została wolontariuszką fundacji. Teraz Patrycja jest w Anglii, gdzie pracuje, żeby mieć pieniądze na podróż po Azji.

Razem z nią na Wyspach jest troje pozostałych uczestników tej wyprawy, wśród nich Jakub Łuszczewski, inżynier automatyki i robotyki, student informatyki na Politechnice Opolskiej, pasjonat muzyki (gra na gitarach, djembe, ukulele, perkusji) także związany z teatrem „Mantikora”, pochodzący z Niesiebędowic koło Korfantowa. On dotychczas w Azji nie był.

- Zachęciła mnie do tego Patrycja. Poza tym od kilku lat interesuję się medytacją, więc chętnie zobaczę kraje, z których wywodzą się jej korzenie i poznam bliżej ich kulturę - wyjaśnia.

Pozostali uczestnicy wyprawy to uczniowie i studenci wrocławscy, wolontariusze Fundacji Dzieci Orientu. Jeśli uda im się zebrać pieniądze, to w czerwcu przyszłego roku zdadzą darczyńcom relację.
Pomysł biznesowy jest, ale pieniędzy brak

Scriber to szkolny planer dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. To też pomysł jednego ze start-up’ów działających w opolskim Parku Naukow-Technologicznym. Planer, który ma łączyć edukację z rozrywką, przygotowywany jest jako aplikacja mobilna oraz w tradycyjnej wersji papierowej, jako 140-kartkowy zeszyt formatu A5, a’la kalendarz z miejscem do planowania i ciekawostkami.

Jego pomysłodawcy (opolanie Dawid Cichy i Ewelina Cichy,oraz warszawiak Artur Tymiński) chcą nauczyć młodzież efektywnego planowania czasu przeznaczonego na pracę i naukę.

- Z obserwacji młodzieży kończącej szkoły średnie wynikało, że nie radzi sobie ona z planowaniem zadań i dzieleniem pracy - mówi Dawid Cichy.

Skalkulowali, że na realizację pomysłu potrzebują 34,5 tys. zł. W maju zaczeli zbierać pieniądze na zasadzie crowdfundingu (forma finansowania projektów przez społeczność, której pomysł się podoba lub będzie z niego korzystać) na internetowej platformie wspieram.to.

- Przeznaczymy je na przygotowanie składu i wydanie drukowanego planera - mówił wówczas Dawid Cichy. Niestety, zbiórka nie zakończyła się sukcesem finansowym. Udało im się zebrać 358 zł, a wsparło ich 16 osób.

- Może grupa docelowa była nietrafiona, bo przecież rodzice nie korzystają z takich portali - zastanawia się Dawid Cichy. - Zyskaliśmy za to rozgłos i nie rezygnujemy z realizacji projektu. Przygotowujemy papierowy planer do druku i pracujemy nad aplikacją.

O tym, jak trudno spiąć finansowo projekt przez crowfunding przekonał się także Patryk Suliga jeszcze jako pracownik Inkubatora Przedsiębiorczości PNT, który wymyślił wówczas, że zbierze pieniądze na kupienie 1000 butelek piw w nadziei na wygranie „pod kapslem” wyjazdu na euro.

- Z 4 tysięcy złotych udało mi się zebrać 600 - 70 procent wpłat pochodziło od znajomych i kiedy przestawałem promować projekt w mediach społecznościowych, natychmiast przekładało się to na brak zainteresowania w serwisie crowfundingowym, który służy jedynie do zbierania pieniędzy, a nie reklamowania pomysłów. Może to był jednak kiepski pomysł - zastanawia się.

O tym, że dobry pomysł potrafi „zażreć” można się było przekonać, gdy 12 838 wspierających wpłaciło rekordową sumę 821 821 zł na projekt „Wisła Kraków - to nasza historia”, którego celem było zdobycie pieniędzy na uregulowanie części zobowiązań spółki będącej właścicielem klubu sportowego. Darczyńcy mogli w zamian: jako pierwsi kopnąć piłkę, czy wprowadzić kapitana Wisły na murawę. Organizatorzy zbiórki liczyli na 380 tys. zł.

Crowdfunding w Polsce.

Finansowanie społecznościowe jest w Polsce legalne. Najczęściej odbywa się przez specjalne portale, np.: beesfund.com, wspólnyprojekt.pl wspólnicy.pl, polakpotrafi.pl, wspieramkulture.pl,wspieram.to.

Niemal każdy z nich pobiera prowizję od zebranego kapitału, a jeśli nie uda się zebrać określonej kwoty minimalnej projektodawcy nie otrzymują żadnych pieniędzy. Są one przechowywane na kontach portali i do dyspozycji osób, które je wpłaciły, z możliwością ich powtórnego przeznaczenia na inny projekt, rzadziej - z możliwością zwrotu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska