Justyna z Opola została spawaczką. I dobrze jej z tym

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
To jest właśnie królestwo Justyny.
To jest właśnie królestwo Justyny. Krzysztof Świderski
Kurs spawacza zrobiła dwa i pół roku temu. I to był strzał w dziesiątkę.Dziś już wie, że robi to, co lubi i potrafi. I jeszcze jej za to płacą. A uroda i wrażliwość wcale w tym zawodzie nie przeszkadzają.

Jak dobrze pospawać pękniętą felgę samochodową?

- Trochę ich już pospawałam i bardzo to lubię - mówi Justyna Lenc. - Felgi spawa się przyjemnie. Jak każdy gruby materiał. Nie ma wielkiego stresu, że coś przy robocie pęknie albo się popsuje. Są zwykle aluminiowe. Przed spawaniem trzeba je oczyścić z farby, z brudów i z tłuszczów. Czasem dodatkowo naciąć albo nawiercić. I robię to wszystko sama, z coraz większą wprawą. Wreszcie można zacząć spawać. Po zakończeniu czasem spoinę można po prostu zostawić, ale jeśli pęknięcie nastąpiło w miejscu, gdzie znajdzie się potem opona, lepiej je zeszlifować do gładkiego. Cała robota trwa około półtorej godziny.

Nowa pasja pani Justyny zaczęła się trochę od przypadku. Mąż i teść prowadzą w Opolu warsztat samochodowy z wieloletnią tradycją. Pewnego dnia do już posiadanych maszyn dokupili spawarkę do aluminium. Żeby wreszcie nie szukać po całym mieście kogoś, kto zrobi łaskę i znajdzie chwilę, żeby pospawać jakiś detal, choćby pękniętą rurkę do klimatyzacji.

- Mężczyźni nie mieli czasu, żeby zgłębiać zasady jej działania, więc ja zaczęłam oglądać jakieś filmiki w internecie i to był pierwszy krok, żeby się ostatecznie zapisać na kurs spawacza - opowiada pani Justyna. - Nie bez lekkiej paniki i wątpliwości, czy dam radę i czy nie będę się tym męczyć. Ale już po trzech dniach wsiąkłam kompletnie. Łapałam się na tym, że mówię już tylko o spawaniu i robię tylko to. Dziwiąc się zresztą samej sobie. Przecież nigdy nie byłam za dobra z przedmiotów ścisłych i z fizyki z trudem zdawałam z klasy do klasy. A teraz chwyciło. I zapamiętuję bez problemu na przykład temperatury topnienia stali.

Tej pierwszej spawarki w warsztacie Lenców już nie ma. Została sprzedana, a pani Justyna ma do dyspozycji bardziej profesjonalny i markowy sprzęt. Nowa spawarka spawa w osłonie argonu z użyciem prądu stałego i zmiennego, zarówno stal, jak i aluminium. Jest chłodzona wodą i - co ważne - stosunkowo mała i lekka. W sam raz na kobiece ręce.

Bo czy spawanie to jest dobra robota dla pięknej i dość kruchej, gdy idzie o fizyczną konstrukcję, kobiety?

- A dlaczego nie? - oponuje Justyna, którą trochę dziwią, a trochę także irytują podobne pytania. - Przecież nie przerzucam tu jakiejś masy kilogramów. Trzeba mieć raczej trochę sprytu, by sobie czasem coś podnieść. A ponadto przy obróbce stali bardziej niż tężyzna fizyczna przydają się skupienie, koncentracja, dokładność, a te cechy nie zależą ani od płci, ani od masy ciała. W Stanach Zjednoczonych w czasie wojny spawały tylko kobiety, bo mężczyźni poszli na front. Parędziesiąt lat temu - w ramach hasła „Kobiety na traktory” spawaczek także w Polsce było bardzo dużo. Nikt się nie dziwił. Więc dlaczego w XXI wieku się dziwimy? Przecież podobno poszliśmy do przodu. Więc niech każdy zwyczajnie robi to, co lubi.
Przyłbica damska za duża

Na kursie, który kończyła Justyna, innych kobiet nie było, ale to nie znaczy, że nie są szkolone i takiej pracy nie wykonują. Przez internet Justyna poznała już trochę koleżanek po fachu. Przyznaje, że niektóre są nawet bardziej doświadczone i przez to trochę lepsze od niej. Ale najlepszy dowód, że spawaczki nie są już jakimś ewenementem, są produkowane z myślą o nich damskie przyłbice do spawania.

- Taką właśnie mam, ale i tak jest trochę za duża i muszę pod nią ubierać czapkę, ale to już nie wynika z płci, mam po prostu niezbyt dużą głowę - śmieje się Justyna.

Pani Lenc przyznaje, że dobrze się czuje w roboczym kombinezonie, choć takiego na własny rozmiar musi czasem w sklepie z artykułami bhp trochę poszukać i jeszcze go dopasować. Do tego, że flanelowa koszula jest na nią zwykle trochę za duża, przywykła. Podobnie jak do roboczych rękawic, których nie projektuje się na jej subtelne, prawdziwie kobiece ręce.

- Czułabym się gorzej, gdybym musiała spędzać cały dzień w biurze w garsonce i w butach na obcasach - mówi. - Luźny i powiedzmy sportowy strój mi odpowiada. Co nie znaczy, że jakoś specjalnie walczę ze swoim wizerunkiem ładnej dziewczyny. Czasem przyjemnie się elegancko ubrać, ale to nie jest tak, że od rana marzę o tym, że po pracy przebiorę się w piękną sukienkę. Jest mi dobrze z tym i w tym, co robię. Ludzie chętnie teraz uciekają od fizycznej pracy, czasem widzą w niej samo zło. A ja nie mam pewności, co bardziej nas niszczy: praca z użyciem mięśni czy siedzenie przed komputerem. Próbowałam jednego i drugiego. I do dziesięciogodzinnego tkwienia przed monitorem już bym nie wróciła.

Pani Justyna nie ukrywa, że wykonuje brudną pracę. Ale nie widzi w tym niczego złego. Przecież potem można się umyć. Zdarza się przy robocie poparzyć, kiedy dotkniemy spawanego przedmiotu zapominając, że on cały robi się gorący, nie tylko spawane miejsce. Zajęcie jest szkodliwe dla zdrowia, także ze względu na promieniowanie i gazy spawalnicze. Ale jak się o tym wie, można się odpowiednio przygotować.

Ponieważ powietrze w warsztacie jest suche i gorące, cera potrzebuje dużo kremu. Trzeba się też pogodzić z tym, że paznokcie muszą pozostać krótkie, a i tak zdarza się któryś złamać przy pracy. Ale z tym wszystkim można żyć.

Przyłbica nie tylko zasłania oczy przed szkodliwym błyskiem - porównywalnym chyba tylko z patrzeniem prosto w słońce - i skórę twarzy przed poparzeniem temperaturą rzędu tysięcy stopni. Dodatkowo jest ona wyposażona w nadmuch czystego powietrza, żeby spawacz nie oddychał szkodliwymi gazami, które działają szkodliwie na układ oddechowy i na zęby. W czasie pracy żaden kawałek skóry nie powinien być odsłonięty, nawet jeśli dzień jest słoneczny i upalny. Nie ma więc sposobu, żeby się nie spocić.

- Wszystkie te mankamenty równoważy to, że ta praca zwyczajnie mi się podoba - mówi pani Lenc. - Gdybym siedziała cały dzień przy biurku, bolałyby mnie plecy. Ponieważ wiem, gdzie i jak pracuję, więc weekendy staram się spędzać aktywnie. Lubię pobiegać, popływać kajakiem itp.
A miała być historykiem sztuki...

Zanim złapała za spawarkę Justyna robiła w życiu parę rzeczy. Próbowała różnych kierunków studiów od architektury wnętrz przez historię sztuki, żeby ostatecznie ukończyć ekonomię. Pracowała jako sekretarka w urzędzie i jako grafik komputerowy. Wszystko daleko od spawalnictwa. Dziś szczyci się tym, że ma uprawnienia spawalnicze na dwie metody: TIG i MIG. W tej pierwszej potrzebne są dwie ręce: jedna podaje spoiwo, druga spawa. W drugiej pracuje się jedną ręką, resztę wykonuje urządzenie.

Na spawalnictwie jej zawodowy świat się nie kończy. Pani Justyna ma za sobą także kurs operatora maszyn skrawających - tokarki i frezarki sterowanych numerycznie, potrafi ciąć łukiem plazmowym. Nigdy nie chciała pracować w hali produkcyjnej i całymi metrami spawać arkusze blachy. Na szczęście w rodzinnym warsztacie i w swojej firmie nie musi tego robić. A szeroko rozumiana obróbka metalu okazała się czymś pasjonującym.

Chyba największym sprzętem, jaki z powodzeniem obsługuje, jest sterowany komputerem ploter - wielki stół do cięcia plazmą.

- Przecinarka tnie łukiem plazmowym, czyli - mówiąc w uproszczeniu - połączeniem powietrza i prądu - objaśnia Justyna. - Można tym przeciąć wszystko, co przewodzi prąd, czyli metale do grubości 10-15 milimetrów. Ale zdarza się też ciąć cieńsze niż milimetr podkładki z miedzi. To nawet trudniejsze, bo łatwo o zniszczenie materiału.

Nawet bardziej od naprawiania, czyli spawania felg czy rurek do klimatyzacji pani Justyna lubi zaprojektować i zrobić coś samemu od początku do końca. Według życzeń klienta.

- Pomaga mi przy tym właśnie mój ploter do cięcia plazmą, giętarki, walcarki i inny sprzęt, którego w warsztacie ciągle przybywa. Zlecenia są różne. Od lampki w kształcie klucza wiolinowego, którą pewna pani zobaczyła w internecie i zapragnęła mieć podobną po 20 słupków do podtrzymywania banerów. Te ostatnie nie były może przesadnie widowiskowe, ale zrobić trzeba.

Opolska spawaczka nie ukrywa, że brakuje jej trochę technicznego przygotowania i wykształcenia. Wciąż czuje się przyuczoną do tej roboty humanistką.

- Nigdy nie byłam małym chłopcem, który grzebał z ojcem przy samochodzie czy popsutych sprzętach domowych. Dziewczynkom się tego nie proponuje - śmieje się Justyna. - Więc brak mi czasem zmysłu technicznego, doświadczenia. Czasem głowię się nad czymś, co komu innemu przychodzi od ręki. Gdybym mogła coś zmienić w swoim życiu, to zamiast do ogólniaka poszłabym do technikum. Ale jak miałam 15 lat i wybierałam szkołę, zdawało mi się, że spędzę życie na podróżach.

Największą dumą pani Justyny są puchary na niedawny Rajd Festiwalowy w Opolu. Nie tylko dlatego, że wykonała ich, korzystając także z pomocy męża, aż siedemdziesiąt pięć. Także wymyśliła i zaprojektowała je sama. Od pierwszego szkicu na kartce po ostatni szlif. Elementy składające się na puchar trzeba było na ploterze precyzyjnie wyciąć, pospawać ze sobą, wyszlifować, a jeden z nich także dodatkowo pomalować. Łącznie było ich około pięciuset. Każdy trzeba było wziąć do ręki.
- Nie ukrywam, że miałam satysfakcję - mówi pani Justyna. - Nie tylko dlatego, że to takie moje dziecko, moje od początku do końca. Miło się przekonać, że ludziom podoba się coś innego niż standardowe chińskie pucharki.

Państwo Lencowie nie mają wątpliwości, że roboty im nie zabraknie. Na spawanie zawsze jest popyt. Komuś złamała się furtka w ogródku, innemu klientowi pękła obudowa komputera. Trzeba naprawić popsuty wózek dziecięcy, dziecięcy samochodzik na pedały oraz stojak na gitarę. Przed wielu laty dziadek założył zakład rzemieślniczy i oni - nie przestając naprawiać samochodów - chcą do tej tradycji wrócić.

- Spawanie stało się moją pasją, ale staram się robić, a najpierw wymyślać i projektować, różne rzeczy z metalu. Wtedy moje humanistyczne predyspozycje też się przydają. Zaprojektowaliśmy i wykonaliśmy duże oświetlone blaszane litery. Tworzą słowo „Love” i są elementem dekoracyjnym do zdjęć ślubnych - mówi pani Justyna. Dodajemy - pod zamówienie klienta - inicjały państwa młodych. Niby wszystko proste, trochę blachy i parędziesiąt żarówek w oprawkach. Ale tę blachę trzeba wyciąć i powalcować. Taki zestaw pojedzie za chwilę na wesele do Szczyrku. Nie robimy dużych konstrukcji dla przemysłu. Raczej staramy się zaspokajać oczekiwania indywidualnych klientów. Także te, które na pierwszy rzut oka wydają się trochę ekstrawaganckie. To jest taka nasza nisza.

Przy takich rozmowach płeć jest atutem Justyny.

- Klienci nie biorą mnie za fachowca, który ich wyśmieje - przyznaje. - Więc śmielej się zdradzają ze swoimi pomysłami. Najczęściej myślą, że ja tego sama nie robię. Zresztą nie zawsze wyprowadzam ich z błędu. Co najwyżej zapewniam, że techniczną stronę ich pomysłu biorę na siebie.

Ale jeśli klient jest trochę bardziej przenikliwy, to gdzieś pomiędzy ploterem do cięcia blachy a spawarką znajdzie na ścianie dość sporych rozmiarów metalową tablicę z elegancko wykonanym napisem: spawaczka.pl. Nie trzeba dodawać, że pani Justyna zrobiła ją własnymi rękami. I że napis prezentuje się dumnie.

Połączenie spawane

Rodzaj złącza powstającego w procesie łączenia materiałów poprzez ich miejscowe stopienie i zestalenie. Przy spawaniu zwykle dodaje się spoiwo spawalnicze, tj. stapiający się wraz z materiałem rodzimym materiał dodatkowy, wypełniający spoinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska