Pacjenci chwalą Nysę, starosta drze szaty, Opole broni swojego szpitala

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Pacjenci nyskiej naczyniówki pochodzą z całej Opolszczyzny. Łącznie było ich około 1300, z czego tylko połowa to mieszkańcy powiatu nyskiego.
Pacjenci nyskiej naczyniówki pochodzą z całej Opolszczyzny. Łącznie było ich około 1300, z czego tylko połowa to mieszkańcy powiatu nyskiego.
Musi dojść do konfliktu między lekarzami, żebyśmy się dowiedzieli, jak kiepsko wygląda nasza służba zdrowia.

Doktor Jacek Polewiak, ordynator nyskiego oddziału chirurgii naczyniowej kliniki PAKS, zaczął mówić pod koniec zebrania, gdy większość dziennikarzy już opuściła salę. Otwarcie uderzył w Wojewódzkie Centrum Medyczne i jego oddział chirurgii ogólnej i naczyniowej, w którym sam pracował 17 lat przed przejściem do nyskiego oddziału PAKS.

- Codziennie musieliśmy odmawiać ludziom, którym groziła amputacja - mówił ściszonym głosem. - Błędne przepisy zmuszały nas do zachowań niezgodnych z etyką. Nie każcie nam ponownie leczyć w niższym standardzie.

Mocną wymowę miała też wypowiedź dr. Zbigniewa Kowalika, ordynatora oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej Wojewódzkiego Centrum Medycznego. Jest on jednocześnie wojewódzkim konsultantem w tej dziedzinie.

- PAKS „zasysa” pacjentów z innych okolic i w efekcie robi procedury za 10 milionów złotych - mówił przedstawiciel opolskiego szpitala. - Niech społeczeństwo będzie spokojne. WCM ma dwa razy większe moce przerobowe, mamy obsadę kadrową, sprzętową i łóżkową. Gdyby nyski oddział nie mógł funkcjonować, pacjenci nie zostaną bez opieki.

Dr Kowalik wyszedł na znak protestu, bo nyski starosta przerwał jego wypowiedź. Nie odniósł się już do stwierdzeń o niższym standardzie i błędnych procedurach. Sam jednak stwierdził, że polsko-amerykańskiej klinice chodzi tylko o pieniądze.

- Nawet jeśli kontrakt w Nysie będzie wynosił połowę pieniędzy przeznaczonych na ten cel w województwie (czyli 5 mln zł zamiast obecnych 1,2 mln - red.), to nie rozwiąże zasadniczego problemu spółki PAKS - mówił opolski lekarz. - Od 1 lipca zmniejszono wycenę procedur tzw. przeszacowanych o 30 procent. W pełni niezależna firma prowadziła obliczenia kosztów procedur medycznych. Ale to oznacza, że oszczędzone 3 miliony z 10 pozwolą na udzielenie pomocy większej liczbie pacjentów. Dostęp do usług medycznych się poprawi, ale nie będzie napychania kieszeni prywatnych firm.

- W rzeczywistości działamy jak organizacja non profit - polemizował z opolskim lekarzem dr Jacek Polewiak z PAKS. - Od 6 lat reinwestujemy między innymi w nadwykonania, za które nam nie zapłacono. Te pieniądze zostały tutaj. Obniżenie wycen procedur było nieprofesjonalne. Zostało to zrobione prymitywnie, bo nie wzięto pod uwagę nowoczesnych procedur medycznych. Będziemy mieli w kardiologii znów sytuację taką jak w Uzbekistanie.

Na Opolszczyźnie działają tylko dwa oddziały chirurgii naczyniowej - w WCM (szpital podległy marszałkowi) oraz w Nysie, w prywatnej klinice PAKS. WCM ma 8,9 mln zł rocznego kontraktu, ale w roku ubiegłym dostał pod koniec dodatkowo 2 mln, których nie był już w stanie w pełni wykorzystać. Nysa ma 1,2 mln zł kontraktu, ale przyjmuje 10 razy więcej pacjentów i ma 9 milionów tzw. nadwykonań, za co od dwóch lat nie dostała ani grosza od NFZ. Opole odsyła chętnych najpierw do poradni szpitalnej, gdzie trzeba czekać na przyjęcie 7 miesięcy. W Nysie na operację można się dostać w 2 tygodnie, co powoduje, że pacjenci z całego województwa przyjeżdżają tutaj, żeby szybko uzyskać pomoc. I to jest właśnie to „zasysanie”. Na 1,3 tys. pacjentów w klinice tylko połowa pochodziła z powiatu nyskiego. 400 osób trafiło tu z powiatu kozielskiego, opolskiego i prudnickiego. Ci ludzie wybrali lekarza „nogami”, ale w obecnym systemie pieniądze nie idą za zoperowanym pacjentem. Decyduje o nich przyjęty przez NFZ kontrakt. Na dodatek od lat nie rozpisywano nowych konkursów, więc na rynku nie ma miejsca na nowe firmy.

PAKS dostał się do Nysy „na krzywy ryj”, bez kontraktu otworzył nowy oddział. Kiedy już przyjmował pacjentów, wykrojono dla niego 12 procent z kontraktu WCM. I mieli się tym zadowolić, ale jako spółka wybrali ryzykowną strategię pójścia w straty, bo może uda się je wyrównać. A lekarze PAKS wybrali opcję przyjmowania wszystkich potrzebujących. Taka polityka wywołała niechęć kolegów z Opola. Co bardzo symptomatyczne, wspomniany już konsultant wojewódzki przez 2,5 roku ani razu nie odwiedził nyskiej „naczyniówki”.

Wokół obrony nyskiej naczyniówki powstał w poprzedni czwartek sojusz polityków pod kierownictwem starosty Czesława Biłobrana. Przyłączyli się do niego posłowie Janusz Sanocki i Rajmund Miller, radni wojewódzcy z przewodniczącym sejmiku dyrektorem szpitala Norbertem Krajczym, który wręcz zażądał odwołania konsultanta wojewódzkiego. Wszyscy walczą o zwiększenie kontraktu dla Nysy (według starosty sprawiedliwe będzie 3-4 mln zł, proporcjonalnie do liczby ludności). Jednak ze strony PAKS nie padła deklaracja, że tyle wystarczy na utrzymanie oddziału.

Nyscy politycy sprawę traktują ambicjonalnie, zresztą sukces jest im potrzebny, bo wybory coraz bliżej. Dyrekcja NFZ może się jednak uprzeć, a właściwie tkwić dalej w dotychczasowym uporze. Ma bowiem w tym polityczne poparcie od góry. Nowa władza, jak widać, nie lubi prywatnej polsko-amerykańskiej spółki. Podejrzewa ją o robienie interesów na medycynie i chce jej obciąć pieniądze. Dyrektor Krajczy zaapelował o głos rozsądku do władz PAKS, żeby wytrwały na dotychczasowych warunkach finansowych jeszcze do połowy 2017 roku. Wtedy będzie konkurs i nowe rozdanie pieniędzy na leczenie. Na sali nikt na ten apel nie odpowiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska