W Rogach ludzie wciąż żyją bez dachu nad głową

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Koźle-Rogi dzień po nawałnicy. Z mieszkańcami spotkały się władze miasta i służby wojewody.
Koźle-Rogi dzień po nawałnicy. Z mieszkańcami spotkały się władze miasta i służby wojewody. Fot. urząd miasta
Część mieszkańców Koźla-Rogów jeszcze bez odszkodowań zdecydowała się na odbudowę zniszczonych domów, inni czekają na wsparcie. Ludzie mówią o niewyobrażalnym pechu.

Robotnicy dopiero co zakończyli budowę nowego dachu w domu Teresy Miemczyk przy ulicy Głównej w Koźlu-Rogach. Mąż pani Teresy poszedł sprawdzić na górę, czy aby przypadkiem świeżo położony dach nie przecieka. Był poniedziałkowy wieczór. We wtorek mieli jechać do centrum, aby go ubezpieczyć. Gdy mąż sprawdzał, czy gdzieś nie pojawia się kropla wody, na dworze nagle się zakotłowało. Zerwał się potężny wiatr, szum. - W jednej sekundzie wyrwało okno, a za chwilę całą ścianę - mówi ze łzami w oczach Teresa Niemczyk. - To cud, że nikomu nic się nie stało. Fragmenty blaszanej dachówki latały po polach i ogrodach. Gdyby coś takiego uderzyło w człowieka, to aż strach pomyśleć, co by się mogło wydarzyć.

Miemczykowie planowali od dachu zacząć remont całego domu, by móc się wprowadzić na poddasze, a dół zostawić dla ojca pani Teresy. - Na początku byłam załamana, ale zakasaliśmy rękawy i idziemy dalej. Zaczęliśmy odbudowę dachu.

Do tragicznej w skutkach nawałnicy w Koźlu-Rogach doszło w poniedziałek 11 lipca. Zerwanych zostało w sumie 16 dachów, w tym 10 całkowicie, uszkodzone zostały niektóre ściany. Skutki potężnej wichury usuwało aż 70 strażaków. Na drugi dzień na miejscu pojawił się wojewoda i władze Kędzierzyna-Koźla. Obiecali pomoc w odbudowie, mieszkańcy od razu dostali po tysiąc złotych na najpilniejsze potrzeby. Minęło już prawie 20 dni, ale ludzie wciąż nie wiedzą, jaką faktycznie dostaną pomoc od samorządu i od państwa. Niektórzy już zdecydowali się na remont, inni czekają śpiąc pod tymczasowym przykryciem z folii.

Tu już robota wre
Na pieniądze nie czekał pan Zygmunt z ulicy Głównej. - Dostaliśmy takie zaświadczenia, że możemy kupować materiały budowlane po cenach hurtowych - opowiada. Według wstępnego kosztorysu odbudowa dachu w jego domu, a także w garażu będzie kosztować co najmniej 57 tysięcy złotych. Na placu pod domem leży już nowa dachówka, za którą trzeba będzie jednak dopiero zapłacić. Panu Zygmuntowi udało się także znaleźć w miarę niedrogo dekarza, który zajmie się odbudową.

Z robotą czeka pani Urszula, sąsiadka. - Nie zlecę prac, jak nie wiem, czy dostanę jakieś odszkodowanie - martwi się starsza pani. - W domu jest tragicznie, wilgoć, czuć stęchliznę. Nie dość, że spotkało nas takie nieszczęście, to jeszcze pogoda w lipcu jest bardzo deszczowa. Nie wiem, kiedy się z tego wszystkiego podniesiemy. Wcześniej przeżyliśmy już dwie powodzie.

Mieszkańcy Koźla--Rogów przeżyli już dwie powodzie, a teraz ich domy zniszczyła nawałnica. Wierzą, że po raz kolejny uda im się stanąć na nogi. Ale już wiedzą, że nieprędko to nastąpi.

O tym, że dobrze nie będzie, pani Lilia Grześka z ulicy Rajskiej zorientowała się, jak do jej ogrodu wpadła wielka trampolina dla dzieci, która wcześniej stała pod domem sąsiadki. Chwilę później zerwało dach z domu pani Lilii. - Wraz z ogromnym murowanym kominem. Jaka to musiała być siła! - zastanawia się do dziś mieszkanka Koźla-Rogów.

Pani Urszula z ulicy Głównej mówi, że powietrze na kilka sekund przed potężnym podmuchem wiatru zrobiło się takie białe. Jak mleko. - Patrzyłam w górę i zobaczyłam, jak leci wata z mojego dachu - opowiada pani Urszula. - Zastanawiałam się, skąd się mogła wziąć ta wata, skoro jest pod dachem mocno przymocowana. Ale w tym czasie dach już leżał w ogrodzie u sąsiadki.
- To trwało minutę, może półtorej - mówi pan Zygmunt, sąsiad pani Urszuli. - Chociaż dla mnie to była jakby wieczność. Najdłuższa minuta w życiu.

Wszystko leciało jak dom długi
Kiedy zerwał się potężny wiatr, pan Zygmunt stanął przy drzwiach do ogrodu. Próbował je domknąć, ale się nie udało. Najpierw kwiatki z salonu poleciały do kuchni. Za chwilę stół. I inne meble.

- Tak jak budynek długi, to wszystko leciało z jednego końca na drugi - wspomina. On sam stał przy tych drzwiach przez tę minutę. Pamięta, że było mu strasznie zimno. Deszcz nie padał pionowo ani nawet pod skosem, tylko leciał poziomo. Po chwili wszystko się uspokoiło.

Dla wielu ludzi z Rogów ta tragedia sprzed niecałych 20 dni jest kolejną, z jaką muszą się zmierzyć w swoim życiu. Rogi to część Koźla, która jest zaliczana do tzw. terenów zalewowych. To znaczy teraz jest terenem zalewowym, bo przed wojną Niemcy stawiali tu domy i woda ich nie zalewała. Ale podobno wtedy system zabezpieczeń przeciwpowodziowych był lepszy niż obecnie...

Pani Urszula tak wspomina jedną z tych powodzi: - Woda szła od strony pola i leciała wprost na nasz dom. Martwiłam się, że mi wyrwie okna. Zastanawiałam się, co zrobić, mąż powiedział: to je otwórz. Otworzyłam więc i ta woda tak się przelewała przez mój dom i płynęła sobie dalej - opowiada pani Urszula.

W sumie przelała się tak dwa razy, w 1997 i w 2010. Za każdym razem usuwanie szkód kosztowało wiele tysięcy złotych. - Wysoko mieszkamy, ale wody na parterze miałam tak z 70 centymetrów. Jakoś się za każdym razem pozbieraliśmy, ale nie wiem, jak teraz będzie - mówi mieszkanka osiedla.

Pan Zygmunt dom w Rogach kupił na miesiąc przed pamiętną powodzią w 1997 roku. Wcześniej mieszkał w samym Koźlu, które także jest terenem zalewowym. Zalało i jego mieszkanie w Koźlu, i świeżo kupiony dom. Taki podwójny pech. - Teraz jeszcze ta nawałnica. Ileż to człowiek musi przejść w życiu... - mówi smutnym głosem.

W sumie w ten pamiętny poniedziałek w ciągu około dziesięciu minut na terenie osiedla zniszczonych zostało kilkadziesiąt fasad domów i budynków gospodarczych, połamane zostały słupy wysokiego napięcia i drzewa, poważnie uszkodzony został osiedlowy dom kultury. Zerwanych zostało łącznie 16 dachów.
Folia na wiele się nie zdała
- Strażacy przyjechali dość szybko i zajęli się zabezpieczaniem dachów. Położono na nie folię, która w teorii miała nas zabezpieczyć przed wodą deszczową. W praktyce jednak na niewiele się ona zdaje - opowiada pani Lilia.

W środę na balkonie jej domu suszyła się pościel, którą kilka godzin wcześniej zmoczył deszcz. - W całym mieszkaniu jest mokro, minęło już tyle czasu, a my wciąż nie mamy normalnych warunków do mieszkania - użala się kobieta.

Pani Urszula na środku pokoju postawiła wannę. W kolejnych dniach deszcz lał się po folii, a potem do tej wanny. Próbowała spać w tym czasie. - Ale ta woda lała się i lała, robiła tyle hałasu. Wanna się wypełniała szybko niczym jakaś miska. Myślałam, że się załamię - opowiada kobieta.

Wielu przeżywało to samo co ona. Władze miasta zapewniały jednak, że pomogą ludziom z Rogów. W poniedziałek w domu kultury „Kubiczek” odbyło się spotkanie dla mieszkańców osiedla dotyczące wsparcia rządowego dla ofiar wichury. Wzięły w nim udział władze gminy Kędzierzyn-Koźle, a także pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Ludzie dowiedzieli się, że dostaną wsparcie z tak zwanej rezerwy celowej budżetu państwa. - Początkowo rządowe zasiłki miały wynieść do 6 tysięcy, potem do 20 tys. zł - tłumaczy Jarosław Jurkowski, rzecznik prezydenta Kę­dzierzyna-Koźla. - W miarę zgłaszania się kolejnych poszkodowanych rachunek strat rósł jednak w szybkim tempie. Ostatecznie zdecydowano, że osoby najbardziej doświadczone przez żywioł otrzymają pomoc finansową w wysokości do 100 tys. złotych. Pieniądze te można wydać na odbudowę i remonty budynków mieszkalnych.

Ze swojej strony gmina Kędzierzyn-Koźle od razu po wichurze wypłaciła poszkodowanym doraźne zasiłki w kwocie do tysiąca złotych. Kolejnych ponad 100 tysięcy dla poszkodowanych przeznaczyli z budżetu miasta radni, którzy zebrali się na nadzwyczajnej sesji.

Ludzie byli już w **MOPS-ie składać wnioski. - Urzędnicy powiedzieli mi, że mam przynieść pozwolenie na budowę domu. Tak się składa, że je akurat mam, bo u mnie wszystkie dokumenty muszą być na jednym miejscu. Ale jak ktoś mieszka w starym, poniemieckim budynku, to skąd takie pozwolenie weźmie? - opowiada pani Urszula. - Nie będzie tak łatwo z tą dokumentacją.

Kiedy dostaną pieniądze? W środę mieszkańcy mówili, że może za kilka dni, ale może i dużo później. Pomógł im też miejscowy ksiądz. Poszkodowani dostali po kilkaset złotych, ale to kropla w morzu potrzeb. Syn pani Lilii wydał ponad dwa tysiące tylko na zabezpieczenie zniszczonych dachów budynków gospodarczych.

Pomoc jest, ale niedociągnięcia także
Niektórzy nie czekają z robotą, tak jak pan Zygmunt. Tam już odbudowa się rozpoczyna. - Całe szczęście, że firmy dają towar na odroczony termin płatności - mówi gospodarz.

U pani Teresy Miemiec też robota wre, tutaj także pieniądze będą potrzebne dość szybko. - Mamy nadzieję, że te wszystkie sprawy proceduralne zostaną skrócone do minimum - mówi pani Teresa.

Pytamy mieszkańców, czy ich zdaniem władze miasta i województwa, które są odpowiedzialne za niesienie pomocy w takich sytuacjach, dobrze sobie poradziły z tym zadaniem. - Przyjechali, przejęli się tym wszystkim, na pewno nie zostawili nas samym sobie - opowiada jeden z mieszkańców. - Ale nie wszystko zostało zrobione tak, jak należy.

Chodzi chociażby o kontenery. Część mieszkańców przez kilka dni nie mogła się doprosić o ich podstawienie. Jeden z lokatorów usłyszał, że ma swój gruz wrzucić do kontenera, który stoi na drugim końcu ulicy. - W wiadrach mieliśmy te cegły nosić? - pyta się jeden z mężczyzn. - Przecież to oczywiste, że taki kontener trzeba podstawić pod dom.

Niektórzy zamówili je prywatnie i zapłacili z własnej kieszeni. Takich niedociągnięć było więcej. Ale - jak mówią - najważniejsze, że nie zostali z tym wszystkim sami. Niestety, ktoś próbował już zarobić na ich nieszczęściu. W Rogach kilka dni temu pojawił się oszust podający się za pracownika socjalnego. Chodził po domach, wypytywał o pieniądze.

- W Koźlu-Rogach pojawiła się osoba, która pod pretekstem szacowania strat po nawałnicy wchodzi na prywatne posesje oraz prosi o możliwość wejścia do domów - informuje Martyna Kolemb, rzecznik wojewody opolskiego. Do urzędu wpłyneło kilka zgłoszeń od zaniepokojonych mieszkańców Kędzierzyna-Koźla. - Tego typu akcje koordynujemy z urzędem miasta. Pracownicy oddelegowani do podobnych czynności nigdy nie pojawiają się w danym miejscu samotnie. Ponadto mają ze sobą dokumenty potwierdzające tożsamość i zakres prowadzonych działań. Zapowiadamy również nasze wizyty - informuje Martyna Kolemba, rzecznik prasowy wojewody opolskiego. O zdarzeniu została powiadomiona policja.

- Minie sporo czasu, zanim się z tego wszystkiego pozbieramy. Oby po raz ostatni, bo limit pecha już chyba wyczerpaliśmy - mówią mieszkańcy Rogów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska