Zbiornik Racibórz. Przestrogi do kosza, wały do rozbiórki...

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Budowa zbiornika Racibórz Dolny.
Budowa zbiornika Racibórz Dolny. Joanna Wieczorek
Właśnie okazało się, że trzeba rozebrać 6,5 kilometra już usypanych wałów, bo do ich budowy użyto niewłaściwych materiałów. Takich wpadek było tu już dużo więcej. O wiele za dużo.

Wszystkie złe informacje dotyczące budowy zbiornika Racibórz bardzo martwią wójta Ciska Alojzego Parysa. Podczas powodzi w 2010 roku Cisek był najbardziej poszkodowaną z wszystkich opolskich gmin. Woda zalała większość wsi, zniszczyła tysiące hektarów upraw, drogi, przedszkola i szkoły.

- Od tego czasu udało się u nas w gminie zbudować wały. Ale będą one skuteczne dopiero wtedy, gdy powstanie ten zbiornik pod Raciborzem. W innym wypadku będziemy cały czas zagrożeni - mówi Alojzy Parys.

W jeszcze gorszej sytuacji są mieszkańcy Bierawy, która leży po drugiej stronie Odry. Tam wałów praktycznie nie ma, no chyba, że za takowe uznać stare, niskie i dziurawe 100-letnie nasypy, który dziś nie pełnią żadnej roli przeciwpowodziowej. - Już w 2010 roku straty u nas były duże. Jak teraz przyjdzie wielka fala, to będą kilka razy większe - uważa Maria Sztampa, mieszkanka gminy. - Zbiornik budują, budują i końca nie widać. A ludzie się martwią, bo średnio co 13 lat przychodzi wielka woda.

I wiele wskazuje na to, że wyczekiwana przez mieszkańców inwestycja szybko się nie skończy. Od kilku miesięcy mieszkańcy okolic Raciborza zwracali uwagę na fakt, że na terenie budowy niewiele się dzieje. Kilka dni temu okazało się, dlaczego robota stoi. Otóż zdaniem inżyniera kontraktu trzeba rozebrać aż 6,5 kilometra już zbudowanych wałów tworzących czaszę przyszłego zbiornika. Takie wały powinny być budowane ze żwiru i piasku. Ale w tym wypadku użyto do tego celu tzw. skały płonnej, która jest pokopalnianym odpadem. Już wiadomo, że nie nadawała się ona jako budulec.

Afera ze Zbiornikiem Racibórz. Wały do rozbiórki

- Projekt budowlany Zbiornika Racibórz Dolny dopuszczał zastosowanie do budowy nasypów materiału alternatywnego - wyjaśnia Linda Hofman, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach. - Materiał ten jednak powinien bezwzględnie spełniać wymagania i parametry jakościowe, określone w specyfikacjach technicznych. Jednym z warunków, pod którym łupek pokopalniany mógł być wykorzystany do budowy nasypów, była jego granulacja od 0 do 100 mm. Ponieważ materiał nie spełniał tego parametru, inżynier kontraktu zakwestionował jego poprawność i zasadność użycia. Wykonawca zadeklarował wywiezienie i zastąpienie tego materiału i budowę nasypów z kruszyw pozyskiwanych z czaszy zbiornika, tj. żwirów i pospółek.

Wały zbudowane ze skały płonnej mogłyby zostać rozmyte. Wówczas mogłoby dojść do ich przerwania i niewyobrażalnej w skutkach tragedii, kiedy miliony metrów sześciennych wody i błota w niekontrolowany sposób spłynęłyby w dół Odry.

Co dalej? Wykonawca, czyli hiszpańska firma Dragados na własny koszt wykona rozbiórkę i zbuduje nowe wały z odpowiednich materiałów. Jeszcze nie wiadomo, na ile wydłuży to czas trwania inwestycji, która miała się zakończyć w 2017 roku. Tych terminów było już jednak wiele, za każdym razem były one przekładane. Więc niewielu przywiązuje już do nich istotną wagę.

O tym, że do takiego scenariusza może dojść Nowa Trybuna Opolska pisała już ponad dwa lata temu. Wtedy to do redakcji nto trafił list kilkudziesięciu śląskich przedsiębiorców, którzy zwracali uwagę na możliwe - ich zdaniem - zagrożenia dla inwestycji. Przedsiębiorcy z różnych powodów chcieli pozostać anonimowi. Ale szczegółowe informacje zawarte w liście, jak i jego objętość (36 stron) dawały duże prawdopodobieństwo, że przygotowany został przez kompetentnych ludzi. Innymi słowy nie był to zwykły donos, a szczegółowy raport na temat stanu zaawansowania prac.

Pierwszą wątpliwością przedstawioną w liście była kwota, za jaką hiszpańska firma Dragados ma wykonać całą inwestycję. Wygrała ona przetarg z ofertą 750 mln złotych netto. Tymczasem kosztorys inwestorski opiewał na praktycznie dwukrotnie wyższą sumę. Dla porównania jeden z chińskich koncernów żądał za wykonanie tych samym robót 1,4 mld zł. Zdaniem ekspertów nie ma możliwości sprawnego realizowania inwestycji za połowę oszacowanych kosztów. Było to widać choćby na podstawie budowy autostrad i dróg szybkiego ruchu w Polsce. Przetargi na te prace wygrywały firmy, które nie były potem w stanie płacić np. swoim podwykonawcom. Jedną z takich firm był...Dragados, który budował także polskie autostrady. Jedna ze śląskich firm złożyła nawet wniosek do sądu o upadłość tego przedsiębiorstwa, ponieważ nie mogła się doczekać kilku milionów złotych należnych pieniędzy za budowę odcinka autostrady A1, którą wcześniej robiła jako podwykonawca Hiszpanów.

Nie wykluczone, że niewielki budżet wykonawcy skłonił go do użycia tańszego materiału do budowy wałów. Na ten fakt w liście także zwracali śląscy przedsiębiorcy. Przyznali co prawda, że projekt techniczny dopuszcza użycie skały płonnej, ale o odpowiedniej granulacji. W raporcie zwrócono uwagę na to, że materiał ten musi posiadać tzw. „aprobatę hydrotechniczną”. Tymczasem zdaniem przedsiębiorców skała miała „aprobatę drogową”. Czyli mogła być używana do budowy dróg, ale w żadnym wypadku wałów przeciwpowodziowych.

Przesiębiorcy mówili także o możliwych opóźnieniach w realizacji inwestycji. Zwracali uwagę na fakt, że po 120 dniach od przekazania placu budowy wciąż nie było ustalonego tzw. „programu robót”. Podawali także inne konkretne fakty. Przykładowo po upłynięciu aż 168 z 609 dni zaplanowanych na przesunięcie rzeki Psiny prace w ogóle się nie rozpoczęły. Podobnie było z przebudową linii wysokiego napięcia. Generalnie wszędzie odnotowywano spore opóźnienia.

Wszystkie te uwagi i wątpliwości spisali śląscy przedsiębiorcy i sporządzili alarmujący raport. W formie listu otwartego wysłali go do prezydenta i premiera RP, Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej i jego regionalnego oddziału w Gliwicach, kilku ministerstw, Urzędu Wojewódzkiego w Opolu oraz niektórych śląskich samorządów.

nto zwróciła się wówczas z tymi wszystkimi wątpliwościami do Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Otrzymaliśmy jedynie krótką lakoniczną odpowiedź, że „w obecnym momencie nie istnieją żadne przesłanki, aby twierdzić, że firma Dragados nie dokończy inwestycji”.

Sprawą zainteresowała się jednak ówczesna posłanka Platformy Obywatelskiej Brygida Kolenda-Łabuś. Napisała ona interpelację do ministra środowiska. Szef resortu również nie widział wówczas zagrożeń związanych z możliwością niedokończenia inwestycji, bądź realizowania jej niezgodnie z projektem. „Zamawiający (RZGW Gliwice-red.) posiada gwarancję właściwego wykonania umowy, a także certyfikat ubezpieczenia wszystkich ryzyk budowlano-montażowych, które w pełni zabezpieczają interes zamawiającego na wypadek zaprzestania realizacji robót przez wykonawcę” - napisał szef ministerstwa środowiska.

Poinformował też, że do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach nie dotarły żadne wystąpienia podwykonawców zatwierdzonych w ramach kontraktu, które dotyczyłyby np. zaległości w płatnościach. Przyznał jedynie, że są pewne „poślizgi”, które skutkowały „aktualizacją” harmonogramu. Innymi słowy w ministerstwie środowiska problemu nie widziano, chociaż widzieli go wspomniani przedsiębiorcy.

Stanowisko w sprawie zamieszanie wokół budulca nasypów zajęła kilka dni temu firma Gwarex, która jest jego dostarczycielem. Przypomina ona, że kamienia z hałdy w Bukowie, który wykorzystany był przy „Raciborzu” użyto również do budowy obwałowania zbiornika przeciwpowodziowego „Buków”. Konkretnie w ilości ok. 2,5 mln ton, co zostało również podkreślone w projekcie budowlanym, w opisie sposobu prac z wykorzystaniem materiału. Ponadto wykorzystano go do budowy całości przyczółków mostu krzyżanowickiego powstałego w miejsce zerwanego w powodzi 1997 roku.

- Od 2013 r. przed wyłonieniem wykonawcy zbiornika Racibórz zgłaszały się do naszej spółki osoby oferujące sprzedaż naszego kruszywa dla wykonawców za ich pośrednictwem i za odpowiednia opłatą twierdząc, że jak będziemy sprzedawać kamień sami to nie będzie on kupowany, a za ich pośrednictwem tak - tłumaczy Michał Niewiadomski z firmy Gwarex. - Wszystkim takim osobom odpowiedzieliśmy negatywnie, ponieważ albo ten materiał nadaje się do użycia i w takim przypadku nie potrzebujemy protekcji, albo nie.

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że inżynier kontraktu chce się jeszcze przyjrzeć budowie zapory czołowej, gdzie mogą być kolejne problemy. Wały rozebrane zostaną do końca tego roku.

Sprawę we wtorek skomentowała także Najwyższa Izba Kontroli. NIK przypomniał, że już w 2014 r. zwracał uwagę na poważne zagrożenia terminowego zakończenia realizacji „Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej dla Odry”, której częścią jest zbiornik Racibórz. Kontrakt na roboty budowlane zbiornika zawarto w I półroczu 2013 r. Mimo tego zaawansowanie prac na koniec 2013 r. wyniosło zaledwie 4 proc.. Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach dopuścił do realizacji części robót budowlanych bez wymaganych projektów wykonawczych oraz szczegółowych programów zapewnienia jakości, co, zdaniem NIK, może mieć negatywny wpływ na trwałość i bezpieczeństwo inwestycji. W 2013 r. powstały kolejne opóźnienia zagrażające nowemu terminowi zakończenia tego zadania określonego w umowie z wykonawcą na 9 stycznia 2017 r. „W ocenie NIK ryzyko kolejnego przesunięcia daty zakończenia budowy Zbiornik Racibórz nawet poza rok 2017 jest bardzo realne” - czytamy w komunikacji.

Po raz pierwszy o zbiorniku przeciwpowodziowym w Raciborzu usłyszano w związku z katastrofalną powodzią na Odrze w roku 1880. Dwa lata później opracowano pierwszą w historii koncepcję zbudowania zbiornika retencyjnego jako jednego z najważniejszych w systemie ochrony dorzecza Odry przed powodzią. Kilka kolejnych koncepcji powstało po drugiej wojnie światowej. Jedną z najbardziej śmiałych była ta z 1962 roku, ale zrezygnowano z niej ze względu na koszty. Potem nad zbiornikiem inżynierowie siadali w latach 80. i wreszcie po 1997 roku.

- U nas faktycznie o budowie zbiornika mówi się już kilkadziesiąt lat, ale ludzie jakoś nie mogą się go doczekać. Jakieś fatum nad nimi wisi - mówią mieszkańcy Ciska i Bierawy.

Od kilku miesięcy robota stała

Doszłoby do niewyobrażalnej tragedii

nto pisała o zagrożeniach związanych z inwestycją

Nadawał się na drogi, a nie na wały

Ministerstwo generalnie problemów nie widziało

Zbiornik Racibórz to największa inwestycja hydrotechniczna w Polsce. Ma chronić przed powodzią trzy województwa: Śląskie, Opolskie i Dolnośląskie. Polder powstaje na terenie powiatów wodzisławskiego, raciborskiego i gminy Racibórz. Ma pomieścić 185 mln metrów sześciennych wody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska