Tu na razie jest ściernisko...

Redakcja
W krasiejowskich knajpkach i sklepach można kupić kubki z dinozaurem.
W krasiejowskich knajpkach i sklepach można kupić kubki z dinozaurem.
Krasiejów ma własną monetę, kubki do kawy i kufle do piwa. Wszystkie z logo stowarzyszenia miłośników wsi i podobizną dinozaura.

Śląski jaszczur, czyli najstarszy dinozaur świata odkryty w krasiejowskim wyrobisku iłów, zjednoczył tutejszych. Nad oczkiem wodnym Czarny Dół urządzają rekreacyjny punkt, także dla turystów, którzy przyjadą obejrzeć resztki kości przechowywanych obok krasiejowskiego wyrobiska.
Sprzedają przedmioty z logo stowarzyszenia i podobizną dinozaura. Tworzą muzeum przyrodniczo-paleontologiczne.
Muzeum w czynie
społecznym
Środa. Po piętnastej w ceglanym budynku w centrum wsi Krasiejów słychać odgłosy szlifowania. To właśnie tu ma powstać w dużych salach na parterze muzeum przyrodniczo-paleontologiczne. Ruch panuje w pokojach na drugim piętrze. Na podłogach pełno pyłu po skutych tynkach. Ramy okienne, częściowo już odrestaurowane stoją pod ścianami, inne są szlifowane. Tu na razie jest rumowisko, ale będzie młodzieżowa pracownia komputerowo-internetowa.
- Taki kawał olejnej trzeba było zedrzeć - Bogusław Klimek odmierza palcami grubość farby, jaką on i jego koledzy zdarli ze starych okien. To była robota tylko dla cierpliwych. Szlifować można w wolnym czasie - po pracy lub po szkole, czasem w soboty. Przy opalaniu ram przegrzały się i popsuły dwie opalarki. Początkowo wydawało się, że z tych okien nic nie będzie - w tak opłakanym były stanie. Ale zanieśli je do tutejszego "majstra" speca od odnawiania przedmiotów skazanych na spalenie. Ryszard Machnik ma 72 lata, zamiast odpoczywać na emeryturze, przyjął zlecenie: - Ramy od spodu były przegniłe, całe fragmenty poszły do wymiany. Zrobiłem to - dla młodych. Za darmo - mówi.
Łukasz Widawski ma 18 lat, szykuje się do matury, chce studiować germanistykę. Nie narzeka więc na brak obowiązków, ale poświęca czas na szlifowanie ram okiennych.
- Chcę studiować w Niemczech. Obawiam się, że rynek pracy w Polsce jest już tak ograniczony, że nie znajdę tu dla siebie miejsca. Chyba, że sami sobie stworzymy szansę rozwoju - mówi.
Jego "kolega od szlifierki" też pewnie będzie studiować za granicą, a plany wybudowania wielkiego kompleksu muzealno-rozrywkowego (o nim od lat mówią włodarze województwa) ocenia jako fantastykę:
- Realia są takie, że sami sobie musimy zrobić to muzeum - mówi Damian Czolek. - Robimy to z duszą i sercem. Jest nas tu więcej, bo jeszcze Tomasz i Heniek...
Złoszczą ich pytania, czemu harują w starym budynku, zamiast siedzieć przy piwie:
- Większość dawno doszła do wniosku, że łatwiej jest sobie posiedzieć w knajpie i popatrzeć, jak inni robią. A jak będzie wszystko gotowe, to skorzystają. Ale my nie z takich.
Boguś Klimek ma 23 lata, pracę, działa w ochotniczej straży pożarnej. - Odpoczywam tylko podczas snu - mówi.
Po 16.00 w Krasiejowie wyją syreny OSP. Chłopaki rzucają narzędzia pracy i śpieszą gasić pożar. Płoną łąki akurat obok stanowiska, gdzie odkryto dinozaury.
Za godzinę, po zgaszeniu pożaru, wracają do szlifowania.
Nie za darmo
i nie dla pieniędzy
Budynek starej szkoły w Krasiejowie w przyszłym roku będzie miał 100 lat i powinien wkroczyć w zupełnie inną epokę. Na parterze będą pomieszczenia muzeum przyrodniczo -paleontologicznego. Sale muzealne są już niemal wyremontowane.
Gdy w czerwcu 2000 roku kilka osób z Krasiejowa zarejestrowało stowarzyszenie, w mediach już głośno było o odkryciach paleontologicznych dokonanych we wsi przez pracowników Polskiej Akademii Nauk.
- Wiedzieliśmy już dokładnie, co za skarby mamy w Krasiejowie - mówi nauczycielka Sylwia Widawska. - Stary budynek w centrum szkoły aż prosił się o zagospodarowanie. Powstał pomysł zorganizowania tu muzeum.
Ale do Krasiejowa zaczęły przybywać urzędnicze komisje i delegacje z Opola. Pomysł skrytykowano:
- Słyszeliśmy, że te pomieszczenia nie spełniają warunków i że na wyrobisku powstanie muzeum z prawdziwego zdarzenia, więc po co się dublować. Spauzowaliśmy - mówi Werner Klimek. - Jednak w sprawie wykopalisk i kompleksu muzealnego przez rok nic się właściwie nie działo. Więc wróciliśmy do starego pomysłu. Ta opuszczona od lat szkoła była miejscem spotkań osób niepożądanych, meliną. Powiem krótko: było nam wstyd za to miejsce.
Teraz na ścianach sal muzeum są już nowe tynki, w oknach odrestaurowana stolarka, w murach biegnie nowa miedziana instalacja elektryczna, a na dodatek zainstalowany jest alarm.
- Nie ma warunków? - pytają ludzie. Wiedzą, że przydałyby się jeszcze kraty w oknach i parapety oraz wykładziny, ale i to załatwią - wychodzą pieniądze w Urzędzie Gminy w Ozimku albo sami je uzbierają.
Część robót w muzeum wykonała firma finansowana przez Urząd Gminy w Ozimku - niestety pieniędzy brakło i robota stanęła. Część prac wykona jest w czynie społecznym - odrestaurowane drzwi, nowa elektryka i alarm. Instalację alarmową założył Zygmunt Wystrach:

Trzy lata, i nic
W 2000 roku profesor Jerzy Dzik z Polskiej Akademii Nauk ogłosił, że w wyrobisku iłów w Krasiejowie od lat wydobywane były szczątki triasowych gadów i płazów, w tym - najprawdopodobniej - kości dinozaura z późnego triasu.
Rewelacje te potwierdził w naukowych opracowaniach opublikowanych w ubiegłym roku.
W 2001 roku władze samorządowe województwa oraz gminy, a także przedstawiciele środowisk naukowych oraz sponsora wykopalisk (Górażdże Cement) spotkali się w sprawie budowy w Krasiejowie kompleksu muzealno-rozrywkowego, tzw. "dinozaurolandu" a w 2002 roku popisano w tej sprawie tzw. List intencyjny. Na potrzeby inwestycji miano powołać związek zainteresowanych gmin oraz władz samorządowych. Mimo, że na początku 2003 roku rozstrzygnięto konkurs na koncepcje zagospodarowania przestrzennego wyrobiska w Krasiejowie, związek jeszcze nie powstał.

- Pamiętam, pewnej soboty wszedłem tu, do muzeum, o godzinie 11.00, wyszedłem o 21.00. Nawet głodu w tym czasie nie poczułem - mówi.
Pan Zygmunt wie, że jego pracę można wycenić, ale nie wziął za nią ani grosza. Tłumaczy:
- Nie robiłem tego za friko. Robiłem to dla nas i dzieci. Przecież nikt inny nam muzeum nie wybuduje.
Koszt całej nowej instalacji elektrycznej budynku Antoni Misz, szacuje na 15 tysięcy złotych. Za darmo wykonał już ponad połowę roboty.
- Człowiek czasami na oczy nie widział, tyle tu było pyłu. Pracowałem razem z kolegą Piotrem Lasończykiem, nie odpuszczaliśmy - wspomina.
Byli tacy na wiosce, co nie chcieli uwierzyć, że można pracować za darmo:
- Stukali się w głowy albo pytali, ile za to wziąłem - dodaje pan Antoni.
Gdy w odremontowanej jako pierwszej (z pieniędzy Fundacji Rozwoju Śląska) sali na pierwszym piętrze zrobiono spotkanie Mniejszości Niemieckiej, przyszła niemal cała wieś, jak nigdy.
- Z ciekawości przyszli zobaczyć co już jest zrobione. Dużo gadania było, że jest ładnie - mówi Antoni Misz.
Waluta z dinozaurem
Muzeum chcą otworzyć w maju. Zostało im niewiele czasu, a robota na parterze od kilku dni stanęła. Ściany nie pomalowane, parapety nie wymienione, na podłodze stara, zjechana posadzka.
- Jedni pracują fizycznie, inni są od myślenia i organizowania finansów - mówią o sobie ludzie ze stowarzyszenia. - I ci od myślenia znajdą trochę grosza, może część od gminy, część od sponsora, a część sami wypracujemy.
Śmieją się, że Krasiejów ma już własną walutę. Od kilku tygodni w obiegu są monety z wybitym i na rewersie podobiznami gadów i płazów triasowych, których szczątki wydobywano z krasiejowskich iłów. Stowarzyszenie monety sprzedaje, a zysk przeznaczy choćby na remont. Monety bije Janusz Ćwiertnia, doskonale znany z wszelkich festynów, kiedy przebrany w średniowieczny strój, bije okolicznościowe monety i medale:
- Rozprowadzałem monety na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Berlinie. Z jednej strony był nasz dinuś, z drugiej - Brama Brandenburska - mówi pan Janusz. - Niejeden z niemieckich gości trafi za tymi monetami do Krasiejowa i oby miał co tu oglądać.
Wokół Krasiejowa - jak mówi Anna Dziecielska z referatu integracji europejskiej i ochrony środowiska UG w Ozimku - zawiązała się koalicja ludzi czynu, niekoniecznie pochodzących z wsi.
Do Berlina pojechał więc też fotografik Mariusz Przygoda, autor fotografii i komputerowych wizualizacji krasiejowskich "potworów", które można by było sprzedawać i część zysku przekazać na muzem. Na razie jego wielkoformatowe zdjęcia z dinozaurami przyciągały wzrok zwiedzających berlińskie, a także w miniony weekend opolskie targi. Ludzie pytali, gdzie leży Krasiejów i czy warto tam przyjechać.
W krasiejowskich knajpkach i sklepach można kupić kubki z silesaurusem opoliensis (tak po łacinie brzmi nazwa dinozaura z Krasiejowa), już produkowane są dla krasiejowskiego stowarzyszenia kufle. Ponoć nieoficjalny wewnętrzny regulamin tutejszych będzie nakazywał pić trunki tylko z kufla z dinozaurem.
- Mamy konkurencję - mówi Werner Klimek i wyciąga z reklamówki kubek kupiony w Opolu w sklepie z cepeliowskimi pamiątkami. - Ale nasz kubek kosztuje 10 złotych, a konkurencyjny 18, na dodatek jest brzydszy.
Stowarzyszenie zastrzegło w urzędzie patentowym swoje logo.
- Wyłożyliśmy na to ponad tysiąc złotych, choć nasza składka miesięczna to 2 złote. Ale jak się chce, to się pieniądze znajdzie - mówią.
Twierdzą, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych i coraz częściej przebąkują o sprowadzeniu do wsi Stevena Spielberga:
- Niech zobaczy, jak się ma jego filmowa fikcja do naszej rzeczywistości. Niech spojrzy na autentyczne kości dinozaura.- mówi Krzysztof Koźlik, szef Stowarzyszenia Miłośników Krasiejowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska