Afrykański szwindel

Ewa Bilicka [email protected]
W e-mailu do Łukasza niejaki David Takuma jako dowód swojej wiarygodności przesłał zeskanowany paszport. Czy prawdziwy? A kto to może wiedzieć...
W e-mailu do Łukasza niejaki David Takuma jako dowód swojej wiarygodności przesłał zeskanowany paszport. Czy prawdziwy? A kto to może wiedzieć...
Takuma jest wysoko postawionym bankierem z Nigerii i chce przekazać panu Łukaszowi z Opola 15 milionów dolarów. Ale pan Łukasz nie chce znać Takumy ani odebrać od niego pieniędzy.

Spam a prawo

Spam a prawo

Ustawa o świadczeniu usług elektronicznych (z 18 lipca 2002) w praktyce w całości dotyczy ochrony przed spamem. Artykuł 10 mówi, że zakazane jest przesyłanie niezamówionej informacji handlowej. A artykuł 24, że kto przesyła za pomocą środków komunikacji elektronicznej niezamówione informacje handlowe, podlega karze grzywny.

Nie reaguje na mailowe oferty Nigeryjczyka. Ma rację, bo jest to oszustwo, ofiarą którego padły już tysiące internautów na całym świecie.
Inny internauta, Marek, napisał do nas: "Moja skrzynka jest zalewana listami o temacie "«Relation ship»" i "«Business relationship»". Niestety, nie można podejrzeć, skąd tak naprawdę pochodzi e-mail, gdyż w nagłówku często jako adres zwrotny widnieją różne domeny. Bóg jeden raczy wiedzieć, skąd te e-maile naprawdę są wysyłane."
Pan Marek miał dostać kilka milionów dolarów w spadku, ale nie dał się skusić - odsyłał krótkie i zdecydowane odmowy przyjęcia fortuny. Potem odmowy były jeszcze bardziej lakoniczne. - Sprowadzały się do jednego słowa, łatwo domyślić się, jakiego - wyjaśnia Marek.
"Teraz to już się chyba przyzwyczaiłem, do tego stopnia, że jak rano odbieram pocztę i nie widzę tych e-maili, to zaczynam się obawiać, czy moja skrzynka działa...:)" - pisze inny czytelnik.
E-mail do redakcji od Łukasza: "W życiu nie napisałbym do Was, gdyby nie fakt, że od paru dni atakuje mnie jakiś facet listami e-mail i przysyła mi informacje o moim krewnym, który zginął w Paryżu w katastrofie lotniczej, ale w banku pozostawił 15 milionów dolarów, a ja jestem jedynym spadkobiercą". Łukasz nie wierzy w cudownie odziedziczoną fortunę, bo cała jego rodzina, dalsza i bliska, mieszka na Opolszczyźnie. I o krewnym za granicą nikt nigdy nie słyszał.
Tymczasem nadawca prosi o przesłanie numeru konta bankowego i podstawowych danych personalnych pana Łukasza. Numerem konta niektórzy nie dzielą się nawet z żoną, a co dopiero z nieznajomym z Internetu.
"To mi śmierdzi" - stwierdza więc nasz czytelnik - "Może warto by było ostrzec na łamach Waszej gazety, aby nikt nie dał się nabrać na takie bzdury."
Wacławowi propozycja sprezentowania dwóch milionów dolarów nie dawała spokoju. W zamian za pomoc w dokonaniu skomplikowanych przelewów finansów należących do afrykańskiego polityka, który aktualnie popadł w niełaskę i nie może korzystać z własnego konta, Wacław miał dostać 10 procent z dwudziestu milionów dolarów.
"Oczywiście, że to niewiarygodna propozycja, ale jednak wciąż mnie korciła" - pisze w mailu do redakcji. - "Tyle zielonych w prezencie ustawiłoby w życiu mnie i kolejne pokolenia mej rodziny. W mailu z ofertą był podany numer telefonu za granicą. Zadzwoniłem. Odebrał mężczyzna o dystyngowanym głosie i nienagannej angielszczyźnie. I wszystko potwierdził. Wtedy powiedziałem mu, że pracuję w policji, a on odłożył słuchawkę."
Modlą się
Wszystkie "biznesowe" listy łączy jedno - są utrzymane w grzecznym tonie i pisane wyszukanym stylem. "Ów list ode mnie będzie dla pana ogromną niespodzianką, szczególnie zważywszy na fakt, że się nie znamy. Najpierw muszę modlić się do Boga, aby natchnął Pana i pomógł w zrozumieniu mego problemu..." - pisze do Marka 41-letni Justus Kalu, Nigeryjczyk, kierownik Zjednoczonego Banku Afrykańskiego.
W liście Łukasza występuje również bankier, ale David Takuma.
Wacław dzwonił do doradcy finansowego Marcusa Katako.
Nadawcy listów przesyłają własne (tak naprawdę spreparowane) zeskanowane paszporty - taki skan ma przekonać o uczciwych intencjach Nigeryjczyków.
Podają nawet adresy witryn internetowych swych firm i banków. Te strony faktycznie istnieją, bo są skonstruowane wyłącznie na potrzeby oszustwa.
E-mail jest groźniejszy
Pochodzące z Afryki propozycje cudownych interesów zwane są nigeryjskim szwindlem. Na świecie krążą ponad dwa tysiące listów proponujących miliony dolarów, a tak naprawdę zmierzające do wyłudzenia równie wielkich sum.
- Jeszcze kilka lat temu nigeryjskie oferty przychodziły tradycyjnymi listami na adresy firm - mówi komisarz Robert Krzewica z wydziału przestępczości gospodarczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, zajmującego się także przestępczością elektroniczną. - Właściciele firm dostawali pisma z propozycją udziału w cudownych interesach i niezwykle korzystnych inwestycjach.
Kiedyś w skrzynkach pocztowych lądowały też inne oszukańcze listy, na przykład z kluczykami do samochodu: " To kluczyk do Twojego nowego luksusowego samochodu, musisz tylko..." - brzmiała treść dołączonego pisma. Następowała lista warunków, po spełnieniu których odbiorca przesyłki zostawał z opróżnioną kieszenią, no i bez samochodu.
- I teraz przez internet usiłuje się wyłudzić pieniądze wszelkimi sposobami. Poza nigeryjskimi szwindlami mamy też inne przykłady - tłumaczy Robert Krzewica. - Ktoś kupował telefon komórkowy na giełdzie internetowej, odbierając paczkę z poczty stwierdził, że to... ogórek. Szczególnie dużo takich zgłoszeń mamy w okresach przedświątecznych - nawet 10 miesięcznie.
Internet przejął funkcje tradycyjnej poczty. Jest przy tym od niej szybszy i w mgnieniu oka można dostarczyć list e-mailowy do najdalszego zakątka świata. Ale internet jest też groźniejszy od starej poczty.
- Banki polskie mają wprawdzie dobre zabezpieczenia, ale podawanie osobie postronnej danych osobistych, łącznie z numerem konta bankowego, szczególnie jeśli konto jest aktywne elektronicznie, oznacza kłopoty. Bez wiedzy właściciela konta, oszuści mogą dokonywać przelewów i transakcji - ostrzega Robert Krzewica.
Często oszuści namawiają jednak do dokonania samodzielnych wpłat na ich konta lub bezpośrednio do kieszeni podczas supertajnego spotkania biznesowego. Na przekonywające argumenty oszustów dają się nabrać nawet osoby bardzo dobrze wykształcone. Trzy lata temu emerytowany dyrektor jednego z banków w Nowej Zelandii sprzedał dom i zapożyczył się, aby dokonywać wpłat na konto Nigeryjczyków.
W Stanach Zjednoczonych nigeryjski przekręt jest bardzo powszechnym przestępstwem.
- Ale to są Stany Zjednoczone, gdzie zakupy i zamawianie drogą elektroniczną są bardzo powszechne. Polacy jednak wciąż mają ograniczone zaufanie do takich transakcji, choć oczywiście nie brakuje przykładów naiwności - stwierdza policjant Krzewica.
Bądź cierpliwy i kasuj
Jeśli dostajemy dziwną propozycję (nie skorzystaliśmy z niej), która jest najprawdopodobniej nigieryjskim łańcuszkiem, możemy to zgłosić na komisariat.
- Zgłoszenie rozpatrywane jest jako wykroczenie, ale z małymi szansami na dojście prawdy, bo adres e-mailowy, szczególnie zagraniczny, trudno jest zlokalizować i zidentyfikować - tłumaczy Robert Krzewica.
Dlatego w praktyce pozostaje list skasować i uzbroić się w cierpliwość, bo pewnie przyjdzie nam kasować kolejne przesyłki.
Na krew, na przeszczep...
Nigeryjski przekręt nie jest jedynym elektronicznym oszustwem. Skrzynki internautów zasypywane są coraz to bardziej wyszukanymi i uciążliwymi listami.
Matka chorej Kasi potrzebuje krwi do przetoczenia dziecku, należy więc zadzwonić do niej, a przedtem rozesłać maila z prośbą o telefon do kolejnych osób. Dzwonisz, ale nie umawiasz się na przetoczenie krwi (ponoć już niepotrzebna), doładowujesz jedynie komuś kartę telefonu komórkowego.
- To przekręt równie prymitywny jak i perfidny, bo żerujący na ludzkim współczuciu - mówią odbiorcy tego maila. Trafił on zresztą także do kilku dziennikarzy z naszej redakcji i był już opisywany w "NTO".
Albo: "Gromadzimy fundusze na operację chorego na białaczkę Przemka z Kościerzyska. Przemek nie jest wesołym 9-latkiem, tak jak jego rówieśnicy. Radość odebrało mu cierpienie. Przemek cierpi z powodu swej choroby i inności. Jest słabszy i wciąż wymaga hospitalizacji oraz przeszczepu." Taki list mailowy otrzymała Katarzyna, która sama jest mamą dziesięciolatka.
- Wzruszyłam się i byłam gotowa pomóc chłopczykowi - przyznaje Katarzyna. Pomoc nie była taka skomplikowana, wystarczyło wysłać maile - im więcej tym lepiej, bo za każdy mail na konto Przemka wpływało kilka groszy datku od takich firm jak America on Line.

- To bzdura, bo jakim cudem jedna z firm dostarczających usługi internetowe może śledzić maile wysyłane po całym świecie, po łączach różnych firm telekomunikacyjnych? - mówi Zbigniew Wanecki, specjalista od sieci komputerowych. - Takie spamy bazują na ludzkiej naiwności.
Przeklęty związek
Spam oznacza maile, które wbrew woli ich odbiorcy, zaśmiecają mu skrzynkę odbiorczą. Istnieje wiele odmian spamu - poczynając od bardzo groźnego nigeryjskiego szwindla, a kończąc na typowych łańcuszkach szczęścia. Łańcuszki są bodaj najmniej szkodliwe. "Ktokolwiek przerwie ten list łańcuchowy, będzie miał przeklęte związki" - brzmi mało poważna groźba z "Mrówki Szczęścia".
Bywa, ze pod spamy podwieszone są wirusy, mogące doprowadzić nawet do utraty całego oprogramowania. Poza tym spamy masowo przesyłane blokują sieć, podrażają koszty funkcjonowania internetu, no i zabierają cenny czas ich odbiorcom.
- Można się chronić przed spamem instalując na serwerach w firmach czy na domowych komputerach filtry wyłapujące pocztę z serwisów wpisanych na listę ogólnie przyjętych serwerów zajmujących się spamowaniem. Wtedy taka poczta jest "odbijana", a do odbiorcy trafiają jedynie listy z adresów przez niego zaakceptowanych wcześniej - mówi Zbigniew Wanecki.
Spam akceptowany
"Najgorsze jest to, że mój adres e-mail raz podany przeze mnie na jakiejś zagranicznej stronie www został już sprzedany, a skutek jest właśnie taki - skrzynka zarzucona dziwnymi propozycjami" - skarży się w mailu do redakcji Marek.
Nadawcy spamów wchodzą dość łatwo w posiadanie adresów swych ofiar.
- Zakładając bezpłatne konto, najczęściej wypełnia się formularz i wyraża w nim zgodę na przesyłanie na swój adres informacji komercyjnych i handlowych - mówi Robert Krzewica. - Wtedy trzeba się liczyć z odbiorem różnych ofert, wśród nich mogą być też te nieuczciwe.
Istnieją też programy komputerowe, które "śledzą" korespondencje mailowe w firmach i w ten sposób przechwytują adresy (można się przed nimi zabezpieczyć).
Wreszcie - mamy handel bazami danych. Wystarczy czasem drogą internetową zamówić dostawę kwiatów, aby nasz adres wylądował w zbiorach wielu innych firm zarabiających na handlu i usługach przez Internet.
- Trudno jest ochronić adres mailowy założony na koncie bezpłatnym - stwierdza Robert Krzewica. - Jedyne rozwiązanie to założenie równoległego konta, za które płacimy. Natomiast dokonując zakupów przez internet i płacąc kartą, korzystajmy tylko z witryn sklepów internetowych, które mają przekierowanie na strony bankowe, a najlepiej płaćmy dopiero przy odbiorze poczty i to po sprawdzeniu przesyłki.

(W tekście wykorzystałam teksty listów e-mailowych, jakie otrzymałam od czytelników - ofiar spamu)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska