Koniec kariery "Pinezy"

Maciej T. Nowak [email protected]
Henryk Pilarski dostał surowy wyrok.
Henryk Pilarski dostał surowy wyrok.
Brutalność, bezwzględność, agresywność - jeszcze kilka podobnych określeń można znaleźć dla opisania sposobu działania Henryka Pilarskiego i jego grupy.

SUROWA OPOLSKA SPRAWIEDLIWOŚĆ
Henryk Pilarski został skazany na 12 lat więzienia. To surowy wyrok, jeśli porównamy go do innych, które otrzymali najwięksi przedstawiciele polskiego półświatka. Przytaczamy kilka przykładów.
Bossów "Pruszkowa" - najpoważniejszej grupy przestępczej w Polsce - skazano w maju br. na kary od sześciu lat i sześciu miesięcy (Leszek D., ps. "Wańka") do siedmiu lat i trzech miesięcy (Mirosław D., ps. "Malizna"). Śledztwo w sprawie innych przestępstw, których mieli się dopuścić, trwa.
Henryk N., ps. "Dziadz", szef gangu wołomińskiemu, który w połowie lat dziewięćdziesiątych toczył brutalną wojnę (zamachy bombowe, strzelaniny) z "Pruszkowem" o wpływy w Warszawie - uniewinniony od zarzutu kierowania zbrojnym gangiem. Skazano go za podżeganie do zabójstwa "Wańki" i pobicie znajomego na siedem lat więzienia.
Szefowie łódzkiej "ośmiornicy" w październiku 2002 r., za oszustwa podatkowe i wyłudzenia, otrzymali wyroki po 10 lat więzienia. Teraz toczy się proces, w którym odpowiadają m.in. za zabójstwa i porwania biznesmenów.
Leszek C. - szef wrocławskiego gangu, były mistrz Polski w boksie (przez pewien czas siedział w opolskim areszcie), dostał tylko pięć lat i w dwie godziny po ogłoszeniu wyroku wyszedł na wolność. Na gangu ciążyły zarzuty usiłowania zabójstwa członków konkurencyjnej grupy, podkładanie bomb... Wrocławski sąd bardzo krytycznie ocenił dowody przedstawione przez prokuraturę. Uniewinnił oskarżonych od jednego z zarzutów usiłowania zabójstwa. Komentując to, sędzia powiedział: "Nie ma o czym mówić". W sprawie występował świadek koronny, który o większości przestępstw słyszał od innych.

KARIERA "PINEZY"
Czerwiec 1998 r. - w wypadku samochodowym ginie Konrad J. - pierwszy boss opolskiego półświatka, nowym bossem zostaje "Pineza";
Czerwiec 2000 r. - zatrzymanie i aresztowanie Henryka Pilarskiego oraz Seweryna Troczyńskiego, ps. "Sylwek" - osoby nr 2 w grupie. Ten pierwszy otrzymuje statut niebezpiecznego przestępcy, od tej pory zawsze pojawia się w towarzystwie antyterrorystów;
Listopad 2000 r. - do aresztu trafia żona "Pinezy";
Lipiec 2001 r. - pierwszy wyrok "Pinezy" - 5 lat więzienia za wymuszenia rozbójnicze (prawomocny);
Wrzesień 2001 r. - koniec śledztwa prowadzonego przez wydział przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Opolu i policjantów Centralnego Biura Śledczego, do sądu trafia akt oskarżenia przeciwko gangowi;
Maj 2002 r. - początek procesu gangu;
Sierpień 2002 r. - kolejny wyrok dla "Pinezy" - 2 lata za pobicie mężczyzny w lokalu "Malibu" (prawomocny);
Październik 2003 r. - trzeci wyrok - 12 lat pozbawienia wolności.
20?? - "Pineza" wychodzi z więzienia.

We wtorek w Sądzie Rejonowym w Opolu zapadł wyrok w procesie tzw. grupy "Pinezy". Sprawa trwała prawie półtora roku, przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Henryka Pilarskiego, ps. "Pineza" sąd skazał na 12 lat więzienia. "Pinezę" uniewinniono od poważnego zarzutu kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Sąd uznał bowiem, że takowej grupy oskarżeni nie tworzyli, jednakże z popełniania przestępstw uczynili sobie stałe źródło dochodu.
Opolskim prokuratorom i policjantom z Centralnego Biura Śledczego udało się rozbić grupę "Pinezy" bez korzystania z kosztownej instytucji świadka koronnego. Zebrany materiał dowodowy nie pozostawił wątpliwości co do winy oskarżonych w przypadku najpoważniejszych przestępstw. Wprawdzie od kilku czynów zostali oni uniewinnieni, ale były to najdrobniejsze zarzuty: posiadanie blankietów świadectw, oszustwa na kwotę 1,5 tys. zł. Mocnymi dowodami w sprawie, oprócz wyjaśnień skruszonych przestępców - co podkreślił sąd - były podsłuchane rozmowy telefoniczne.
Spadek po Konradzie J.
W Opolu Henryk Pilarski pracował w zakładach mięsnych "Peters", pilnował też porządku w SCK.
Śledztwo objęło niewielki wycinek życia "Pinezy", bo tylko dwa lata, od czasu kiedy przejął on schedę po Konradzie J., który zginął w wypadku samochodowym w czerwcu 1998 r. W akcie oskarżenia nie znalazły się niektóre przestępstwa, o których wspominali współoskarżeni, jak np. spalenie dyskoteki w Brzegu, której właściciel nie chciał płacić haraczu.
To ja, "Pinezowa"
"Pineza" najwięcej pieniędzy zarabiał dzięki kontrolowaniu rynku prostytucji. Już od 1997 r. nadzorował prostytucję uliczną w Opolu. "Opiekunowie" (Bułgarzy) płacili mu po 300 marek niemieckich miesięcznie od jednej prostytutki. "Pineza" początkowo miał z tego 14 tys. marek rocznie, a później zyski sięgały 70 tys. marek.
Po aresztowaniu "Pinezy" w czerwcu 2000 r. ściąganie opłat wzięła na siebie jego żona. Dłużnikom przedstawiała się jako "Pinezowa".
Henryk Pilarski zarabiał nie tylko na tzw. tirówkach stojących przy trasach wylotowych z Opola, ale również na prostytutkach pracujących w agencjach towarzyskich "Savage" w Opolu i "Kajman" w Krapkowicach.
Dla bossa pracowały nie tylko Polki, ale również Bułgarki, Ukrainki i Białorusinki. Za stosunek seksualny od klienta pobierały 120-200 zł. Połowę oddawały szefom lokali. Płaciły też za mieszkanie - 15 zł za dobę i 10 zł za ochronę przed agresywnymi klientami. Nakładano na nie kary za pijaństwo, nieuprzejmość w stosunku do klienta i niewykonywanie poleceń. Bito i kazano im świadczyć darmowe usługi dla znajomych "Pinezy".
Nie oszukuj gangstera
Nie tylko na prostytucji zarabiał "Pineza" i jego kompanii. Na koncie mają oszustwa, wyłudzenie odszkodowania komunikacyjnego, wymuszenia rozbójnicze, rozboje itp.
Jednym z przykładów jest potraktowanie Grzegorza. S., ps. "Czerwonka", handlarza złotem z Nysy. Sprzedał on Sewerynowi Troczyńskiemu, ps. "Sylwek", osobie nr. 2 w grupie, złotą biżuterię, ale podał zawyżoną wagę. Gangster poczuł się oszukany. Porozumiał się z "Pinezą" i dwoma innymi kompanami. Zwabili handlarza do agencji przy ul. Partyzanckiej w Opolu. "Pineza" zaczął bić "Czerwonkę". Zażądał od niego 20 tys. zł. Zgasił mu papierosa na głowie i po nim skakał. Zagroził gwałtem i zaczął nawet rozpinać rozporek. Skończyło się na odebraniu biżuterii, zegarka i pieniędzy wartości ok. 13 tys. zł.
Dług jak z filmu
Gangster rządził w całym województwie opolskim, ale był też aktywny na Śląsku, gdzie od Adama K., właściciela masarni, odbierał 20 tys. zł długu. Zastraszony przedsiębiorca w ciągu trzech dni, jakie dano mu na zapłacenie, zebrał tylko 10 tys. zł. Gangsterzy byli łaskawi, resztę należności miał uiszczać co tydzień po 2 tys. zł. Gdy się spóźnił, wywieźli go do lasu. Tam "Pineza", uderzając go w twarz, wybił mu ząb. Linką holowniczą przywiązał go do swojego bmw. Na szczęście odstąpił od pomysłu przejażdżki po lesie. W zamian za to zażądał mięsa, gdyż Adam K. był właścicielem masarni. Gangsterzy wzięli 100 kg mięsa i taką samą ilość wędlin (na święta Bożego Narodzenia).
Przedsiębiorca co tydzień przyjeżdżał do Opola i na stacji benzynowej przekazywał pieniądze i świeże porcje wałówki. Gdy zabrakło mu pieniędzy, zaczął się zapożyczać. W końcu zbankrutował. Gdy przestępcy zorientowali się, że dłużnik jest w zapaści finansowej - odpuścili mu. Wcześniej K. zapłacił im ok. 40 tys., dał wędliny za 10 tys. zł. Prawowity właściciel nie otrzymał nigdy swego długu, a K. za to, że nie oddał pieniędzy ludziom, u których się zapożyczył, trafił do więzienia.
Ekipa "Pinezy" zajmowała się też bardziej skomplikowanymi przestępstwami. Latem 1999 r. zrzucili z lawety motocykl honda CBR i upozorowali wypadek. Dzięki temu uzyskali później ponad 10 tys. zł odszkodowania. Za wschodnią granicę wywozili (na tzw. układ) drogie auta. W kraju ich właściciel zgłaszał kradzież i próbował uzyskać odszkodowanie, a auto jechało na Wschód: na Litwę bądź Białoruś. Tak wywieziono m.in. nissana patrola wartego 152 tys. zł - od tego zdarzenia CBŚ rozpoczęło śledztwo.
Do "Pinezy", jako mocnej osoby w Opolu, zwracali się też różni ludzie z prośbą o pomoc w odzyskaniu skradzionych rzeczy. Większość spraw kończyła się podobnie: Poszkodowani płacili gangsterowi za poszukiwanie fantów, ten nic w tym kierunku nie robił, ale pieniędzy nigdy nie oddawał. Złodzieje czy dilerzy narkotykowi musieli płacić "Pinezie" swoisty podatek za to, że mogli prowadzić swoją działalność. Opornym organizowano wycieczki do lasu, gdzie przekonywano ich do podatku argumentami siłowymi.
Ludzie na usługach
"Pineza" miał swoich ludzi w policji i więziennictwie. Podczas procesu można było usłyszeć nazwiska i pseudonimy kilku policjantów, którzy byli na usługach gangu. M.in. dostarczali mu informacji o tym, kto jest poszukiwany i czy ofiara któregoś z przestępstw powiadomiła organy ścigania. Jeden z funkcjonariuszy sam stanął przed sądem. Przestępcy mieli też swojego skorumpowanego strażnika więziennego, który w styczniu 1999 r. dostarczył "Pinezie" do celi telefon komórkowy, dzięki temu Pilarski mógł zlecić swoim kompanom sprzedaż pistoletu CZ (za równowartość tysiąca dolarów) klientom z Wrocławia. Strażnik dostał za przysługę 500 zł.
- To przestępstwo o wysokim stopniu szkodliwości społecznej. Trudno wytłumaczyć posiadanie broni przez Henryka Pilarskiego celami kolekcjonerskimi - mówił prokurator w mowie końcowej.
Gangster miał też swoich lekarzy w województwie dolnośląskim, u których się "leczył".
Nie sieje, a zbiera
Na swojej "ciemnej" działalności "Pineza" dorobił się znacznego majątku. Miał trzy luksusowe samochody (sąd orzekł ich przepadek): bmw, opla tigrę i chevroleta camaro. Stać go było na wczasy w hotelu "Gołębiewski" oraz zakup nowego wolno stojącego domu w Opolu. Jego żona - jak podawał prokurator - na lokatach bankowych miała zgromadzone 160 tys. zł. Oficjalnie jednak Małgorzata Pilarska nie pracowała i zajmowała się domem, a Henryk - zatrudniony jako zaopatrzeniowiec w barze - zarabiał 600 zł miesięcznie.
Tak niskie oficjalne dochody pozwoliły im na otrzymywanie comiesięcznego dodatku mieszkaniowego z urzędu miasta. Przez sześć lat wyłudzili z ratusza łącznie 13,8 tys. zł. Teraz będą musieli je oddać.
Życie nie znosi próżni
Sąd podkreślił w wyroku, że "Pineza" cieszył się dużym autorytetem nie tylko wśród najbliższych znajomych, ale także wśród całego opolskiego środowiska przestępczego. Sąd zaznaczył przy tym, że w jego wykreowaniu pomogły media i same organy ścigania.
"Życie nie znosi próżni" - to popularny slogan używany przy i opisywaniu światka przestępczego. Na miejscu rozbitych gangów pojawiają się nowe. Tak było też w Opolu. Miejsce "Pinezy" zajął Michał K., ps. "Pasek". Miał on stać na czele zbrojnej grupy przestępczej (pierwszej na Opolszczyźnie) trzęsącej naszym regionem. Ten gang jest podejrzewany o jeszcze bardziej brutalne przestępstwa.
Jego kariera też jednak dobiegła końca. W kwietniu br. policjanci z CBŚ zatrzymali go w brzeskim szpitalu. Teraz "Pasek" siedzi w areszcie, podobnie jak kilkunastu jego kompanów. Śledztwo trwa. Kto następny będzie rządził Opolem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska