Myje zęby i to wystarcza

Ewa Bilicka [email protected]
Teresa Szpineta prowadzi zajęcia umuzykalniające maluchy. Profesjonalne opiekunki uczą się zawodu przez 5 lat.
Teresa Szpineta prowadzi zajęcia umuzykalniające maluchy. Profesjonalne opiekunki uczą się zawodu przez 5 lat.
Profesjonalne agencje opiekunek tworzą czarne listy nianiek. Są na nich alkoholiczki, złodziejki, flejtuchy. Panie z listy jednak znajdują pracę, tyle że poza agencjami.

Skrócone urlopy macierzyńskie, likwidowane żłobki, konieczność szybkiego powrotu do pracy i zarabiania, a co za tym idzie - rezygnacja z bezpłatnego urlopu wychowawczego - wszystko to powoduje, że zapotrzebowanie na nianie jest ogromne.
- Wciąż się spotykam z prośbą o polecenie profesjonalnej opiekunki dla dziecka i rozkładam bezradnie ręce. Do początku lat 90. w Opolu było 14 żłobków. Potem 10 zlikwidowano, wielu fachowców odeszło z zawodu i pracują w innej branży. Aż się dziwię, że nikt nie założył jeszcze w Opolu agencji opiekunek. Rodzice wciąż są skazani na szukanie niań poprzez ogłoszenia, a to bardziej przypomina loterię: trzeba liczyć na szczęście - mówi Klementyna Drzewińska, dyrektor żłobka nr 4 w Opolu.
W ogłoszeniach o pracy roi się, szczególnie jesienią, od ofert dla opiekunek. Nie brakuje też chętnych do podjęcia się tego zajęcia - to panie w różnym wieku i z różnym wykształceniem. Najgorzej jest jednak z prawdziwą motywacją i wytrwałością w pracy.

SYTUACJA PIERWSZA
Dziecku zapisanemu do żłobka wciąż zdarzają się jakieś infekcje. I wtedy pojawia się skarb: niania polecona przez znajomą.
- Mam rentę inwalidzką i żeby jej nie stracić, nigdzie się legalnie nie zatrudniam. Zawsze pracowałam jako opiekunka. Kocham to - zapewnia niania. Po kilku dniach próbnych zapada decyzja: maluszka wypisujemy ze żłobka i zatrudniamy chętną nianię.
Po tygodniu niania mówi: - Dostałam propozycję pracy jako ochroniarka, tam szukają ludzi z rentą inwalidzką i płacą więcej niż te 4 złote za godzinę...
- Przecież dla pani zrezygnowaliśmy ze żłobka! Czemu pani wcześniej nie była szczera i nie przyznała się, że szuka innej pracy?
- Zapomniałam.
Znajoma pociesza: - Opiekunka mojego dziecka "zapomniała" powiedzieć, że wyjeżdża na miesiąc do sanatorium.
l
- Wielu z rodziców, którzy zapisują swe dzieci do żłobka, zatrudniało najpierw opiekunki. Nianie często rezygnowały z dnia na dzień, właściwie porzucając rodziców i dziecko. Źle jest także z kompetencjami opiekunek - mówi Henryka Grzesik-Grześlak, dyrektor opolskiego żłobka Pomnik Matki Polki. Znajomi rodzice pytają ją o dobre opiekunki. Rozkłada ręce: - Te, które spokojnie mogłabym polecić, mają już pracę w moim żłobku.
W żłobkach pracują panie z medycznym wykształceniem (najczęściej pielęgniarki), które dodatkowo zdobyły wykształcenie pedagogiczne. Aby pracować w zawodzie, kształcą się 5 lat.
Chętnym do pracy z ogłoszeń wydaje się natomiast, że skoro wychowały własne dziecko, to są doskonałymi nianiami.
- Prawda jest taka, że są amatorkami, nie mają pojęcia o rozwoju dziecka, o zabawach rozwojowo-ruchowych, o potrzebach emocjonalnych malucha - dodaje Aneta Popa, właścicielka agencji opiekunek "Egida" z Bydgoszczy - Mimo braku kompetencji chcą dużo zarabiać.
SYTUACJA DRUGA
Ogłoszenie: "Zatrudnię opiekunkę do 5-miesięcznego dziecka. Obowiązkowe doświadczenie, mile widziane referencje."
Telefon:
- Chętnie podejmę się pracy.
- Jakie ma pani doświadczenie?
- Tyle, co pomagałam przy dziecku siostry.
- Ile chciałaby pani zarobić dziennie?
- No... 800 złotych.
Telefonów - 56. Referencji - 0.
l
Aneta Popa od trzech lat prowadzi bydgoską agencję niań i ma takie obserwacje z rekrutacji opiekunek: - Najodpowiedniejsze okazują się emerytowane pracownice żłobków i przedszkoli. Najlepiej jeśli mają... kredyt do spłacenia. Po pierwsze, są kompetentne. Po drugie - mam gwarancję, że nie zrezygnują nagle z pracy, bo przecież dorabiają na raty.
Najgorsze kandydatki na nianie to - według pani Anety - bezrobotne:
- Jeśli komuś udało się przeżyć bez pracy i zarobku rok czy dwa, to potem nie umie się "przestawić". Praca dzień w dzień, po 8 godzin, za "tylko" kilkaset złotych tak bardzo męczy, że panie tego nie wytrzymują. - tłumaczy Aneta Popa. Dlatego najbardziej boi się polecać klientom swej agencji bezrobotne panie.
- Gwarantuję bowiem, że moje opiekunki przepracują co najmniej rok. W tym przypadku najtrudniej jest dotrzymać gwarancji, często muszę znajdować zastępstwa.
SYTUACJA TRZECIA
Ogłoszenie: "Opiekunkę do dziecka przyjmę"...
- Za 400 złotych zajmę się dzieckiem a nawet coś wyprasuję - mówi kandydatka na opiekunkę. - Mam auto, jak trzeba, to dziecko gdzieś zawiozę. Sama odchowałam już syna, przydałoby się gdzieś pracować, a pracy dla młodych nie ma. Oczywiście nie palę.
Traf chce, że lekarka jej dziecka jest także pediatrą mego maluszka. Dzwonię i pytam ją o opinię.
- Jej dziecko wciąż ma kłopoty, ostatnio złamaną rączkę. No i dziewczyna pali - mówi pediatra.
l
Matylda Damięcka-Wołyńska, która prowadzi krakowską agencję opiekunek i gosposi "Domowy Skarb", twierdzi, że bywa zszokowana wyborami dokonywanymi przez rodziców.
- To rodzice psują rynek. Decyzję o zatrudnieniu podejmują na podstawie rozmowy telefonicznej, osobiste spotkanie służy jedynie ustaleniu końcowych szczegółów - mówi.
Według Damięckiej takim rodzicom zależy na tym, aby mieć jak najszybciej "z głowy" problem wyboru niani, a nie chcąc podejmować trudów dalszych poszukiwań godzą się na wiele: nie reagują, widząc czarne paznokcie niani, przechodzą do porządku dziennego nad spóźnieniami opiekunki, zgadzają się nawet na wymuszone podwyżki płac.
Dyrektor żłobka nr 4 w Opolu Klementyna Drzewińska: - Zatrudniając kogoś na czarno, rodzice są bezsilni wobec czyjeś niekompetencji, a w razie kłopotów nie ma się komu poskarżyć na złą nianię.
- Istnieje oczywiście grupa rodziców stawiających wysoko poprzeczkę. Mogą iść do agencji, ale mogą też sami przeprowadzić szczegółowe rozmowy kwalifikacyjne - mówi pani Matylda. - Jednak nie znajdują opiekunki przy pierwszym podejściu. Wybór trwa długo.

SYTUACJA CZWARTA
Pięć kandydatek wybranych z ogłoszenia odpowiada podczas spotkania na to samo pytanie: "Jak będzie się pani opiekować 5-miesięcznym dzieckiem?". Jedna wspomina, że na przykład wyjdzie z dzieckiem na spacer. Pozostałe: - A cóż jest do roboty przy niemowlaku? Przebrać, nakarmić, znów przebrać i znów nakarmić...
Pani, która wie, że z 5-miesięcznym dzieckiem należy chodzić na spacery, ma wadę: pali papierosy. Za każdym razem przychodzi do pracy przesiąknięta dymem papierosowym, cuchną jej ubrania i skóra. Maluch na jej rękach parska, usztywnia się i odpycha.
- Czy nie mogłaby pani ubierać świeżych sukienek, takich nie przesiąkniętych dymem? - proszę.
- Myję zęby i to wystarczy - odpowiada.
Ogłoszenie: "Przyjmę do pracy opiekunkę dla dziecka, niepalącą..."
l
W bydgoskiej "Egidzie" kandydatka na nianię musi przyjść na co najmniej dwie rozmowy kwalifikacyjne, poza spotkaniem u ewentualnych pracodawców, zgodzić się na ich wizytę w jej własnym domu, aby rodzice mogli "od podszewki" poznać kogoś, kto przez kilka godzin dziennie będzie wychowywał ich malucha. Jeśli kandydatka nie wyrazi zgody na taką domową wizytę, automatycznie odpada.
"Egida" przeprowadza też testy psychologiczne i kieruje panie na badania (na przykład na nosicielstwo wybranych chorób zakaźnych).
- Takie badania są nie tylko pierwszym, ale i bardzo poważnym sitem rekrutacyjnym. Nie dlatego, że przynoszą negatywny wynik, ale dlatego, że kandydatki do pracy nie chcą do nich przystąpić i rezygnują z agencji. Uważają testy i badania za zbytek, co oznacza, że tak naprawdę nie mają pojęcia o wymogach tego zawodu, albo też obawiają się, że odpadną - mówi Aneta Popa. Potwierdzają to właścicielki agencji w Krakowie i w Warszawie.
"Noski Eskimoski" to agencja nianiek z Warszawy. Właścicielka agencji żąda od kandydatek do pracy między innymi referencji, a zamiast testów psychologicznych prowadzi warsztaty pedagogiczne.
Anna Dzierżawka-Popiołek, psycholog współpracująca z warszawską agencją: - Uczymy nasze nianie, jak mają sobie radzić ze złością, niezadowoloniem, smutkiem, tak własnym jak i dziecka. Czasami dochodzi do sytuacji dyskwalifikujących. Odwołam się tutaj do jednego wydarzenia, które miało miejsce na prowadzonym przeze mnie warsztacie. Jest taka jego część, w której zastanawiamy się, jak sobie poradzić w różnych trudnych emocjonalnie sytuacjach, na przykład gdy dziecko w sklepie rzuca się na podłogę, zaczyna krzyczeć albo podchodzi do opiekunki i ze złością ją kopie. Na wspomnianych zajęciach jedna z niań z satysfakcją oświadczyła, że ona zna rozwiązanie, ponieważ była w takiej sytuacji, kiedy dziecko kopnęło ją. Uczestniczki z zainteresowaniem nadstawiły uszu. "Oddałam mu. I ja go kopnęłam" - triumfalnie rzekła niania. Ta niania nie dostanie od nas żadnego zlecenia.
Osoby, które zakwalifikują się do pracy w warszawskiej agencji, muszą też przejść przez kurs udzielana pierwszej pomocy. Inaczej nianie nie wiedzą, co zrobić, gdy dziecko się zachłyśnie, jak doraźnie przeciwdziałać biegunce lub ostremu kaszlowi, jak opatrzyć rany i otarcia.
- Gdy zaczynam nabór, mam dziesiątki kandydatek do wyboru. Pod koniec rekrutacji zostają mi zwykle dwie panie, a rodziców chętnych do ich zatrudnienia o wiele więcej. To reguła - mówi właścicielka agencji Dorota Hornik.

SYTUACJA PIĄTA
Ogłoszenie: "Przyjmę odpowiedzialną opiekunkę do 10-miesięcznego dziecka"
- Dzień dobry, ja... dzwonię w imieniu koleżanki, która szuka pracy.
- To niech koleżanka do mnie zadzwoni.
- Ale ona jest nieśmiała - tłumaczy pośredniczka.
Jest też zaradny tatuś:
- Dzień dobry, mam 17-letnią córkę - mówi.
- ???
- Ona opiekuje się młodszym rodzeństwem, więc pani dziecko też może wziąć pod opiekę - pada propozycja organizacji domowego żłobka z nieletnią opiekunką. - Ile pani płaci?
Przychodzą SMS-y: "Nazywam się Aniela. Jestem zainteresowana pracą, ale nie mogę dzwonić. Proszę do mnie też nie dzwonić, tylko napisać, gdzie ta praca i za ile."
l
Najbardziej żmudna i szczegółowa rekrutacja nie chroni przed przykrymi "wpadkami":
- Jedni z moich klientów nagrywali rozmowy telefoniczne, jakie z ich telefonu przeprowadzała niania - mówi Dorota Hornik. - Trwały one godzinami. Dziecko w tym czasie siedziało w kojcu i miało się same sobą zajmować.
Rodzice mają zwykle najwięcej uwag do higieny osobistej nianiek, od których czuć pot i nikotynę. - To, niestety, podstawowa wada polskich nianiek - przyznaje Aneta Popa.
Poza tym zdarza się, że nianie dość często używają kosmetyków swych pracodawczyń.
- Jedna nawet wybierała się na spacery w ubraniach osoby, która ją zatrudniała - mówi pani Aneta.
Na listę trafiają też nazwiska opiekunek zatrudnianych samodzielnie przez rodziców, bez pośrednictwa agencji. - Rodzice mówią nam o tych paniach, gdy ostatecznie przychodzą skorzystać z naszych usług - mówi Dorota Hornik.
Są to nianie, które na trzy dni przepadły, bo były alkoholiczkami (właśnie miały ciąg). Albo popijały alkohol z domowego barku. Kradły pampersy i odżywki (ponoć dla dziecka siostry). Przyjmowały w domu dziecka gości.
Lista jest coraz dłuższa i krąży między warszawskimi agencjami.
- U nas osoby te nie zostaną zatrudnione, ale szukają pracy z ogłoszenia - mówi Dorota Hornik.
ILE ZARABIA OPIEKUNKA
- W opolskim żłobku opiekunka z 21-letnim stażem ma 1098 zł pensji zasadniczej plus 15-20% premii, plus 20 procent dodatku za wysługę lat - w sumie około 1300 zł brutto
- Opiekunka zatrudniana w Opolu na czarno: od 3 do 5 zł za godzinę. Miesięcznie - od 400 do 600 złotych (za 6-8 godzin)
- Opiekunka zatrudniona na czarno w Warszawie: - 6 zł za godzinę. 700-1000 złotych za miesiąc
- Opiekunka zatrudniona za pośrednictwem warszawskiej renomowanej agencji - 8 zł za godzinę, od 1200 złotych miesięcznie
- Renomowana agencja warszawska bierze za swoje pośrednictwo w znalezieniu i przeszkoleniu opiekunki 700 zł
- Bydgoska agencja bierze za rekrutację do pracy - 200 zł

Zdjęcia zrobiono w żłobku Pomnik Matki Polki w Opolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska