Jak wygląda niebo? Jak wygląda piekło?

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Potępieniec, fragment fresku Michała Anioła "Sąd ostateczny" w Kaplicy Sykstyńskiej.
Potępieniec, fragment fresku Michała Anioła "Sąd ostateczny" w Kaplicy Sykstyńskiej.
Przez stulecia ludzie bali się Sądu Ostatecznego i cierpień w piekle. Teraz ponad połowa Polaków w nie nie wierzy.

Wiara w rzeczy ostateczne - niebo, czyściec i piekło - jest stara jak chrześcijaństwo. Ale wyobrażenia o nich bardzo się w ciągu tych lat zmieniały. Przez wieki kary piekielne kojarzyły się chrześcijanom z ogniem i fizycznym cierpieniem jako karą za popełnione grzechy. Wizja piekła, w którym szatani pilnują kotłów z wrzącą smołą, a w nich smażą się grzesznicy, należy wprawdzie bardziej do ludowego folkloru niż do teologii, ale mocno tkwi w ludzkiej świadomości. Z drugiej strony, we współczesnej teologii pojawiła się idea pustego piekła i powszechnego zbawienia.

Tymczasem mówienie o ogniu piekielnym ma swoje zakorzenienie także w Piśmie Świętym. W ewangelicznym obrazie Sądu Ostatecznego Chrystus dzieli ludzi stosownie do ich uczynków miłosierdzia. Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem przybyszem, a przyjęliście mnie - mówi do szczęśliwych, przed którymi otwiera drzwi nieba. Pozostałym nie zostawia złudzeń: Idźcie precz, przeklęci, w ogień wieczny.

- To, co ludzie, także autorzy ksiąg biblijnych, mówią o niebie i piekle, jest tylko próbą opisania wielkiej tajemnicy przez obrazy, które znamy z naszej rzeczywistości - wyjaśnia ks. prof. Tadeusz Dola, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. - W Piśmie św. czytamy, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Bóg przygotował tym, którzy go miłują. O niebie i piekle na pewno potrafimy powiedzieć tylko tyle, że są zupełnie inne niż nasze życie na ziemi. Reszta to nasze wyobrażenia.

Ks. Dola podkreśla, że obrazy końca świata i piekła pełne ognia i bólu bardziej niż w Biblii obecne są w księgach, które nie weszły do kanonu Pisma św. Teksty te wpłynęły na literackie obrazy piekła i nieba, by przypomnieć choćby "Boską komedię" Dantego.

Sam się osądzisz

We współczesnej teologii zmienił się nie tylko obraz piekła, ale i Sądu Ostatecznego. Jedną z najciekawszych hipotez na ten temat postawił węgierski jezuita i teolog Ladislaus Boros. Jest on autorem tzw. hipotezy ostatecznej decyzji.

Zdaniem Borosa, Bóg, który jest samą miłością, nigdy człowieka nie potępi. W momencie śmierci człowiek stanie więc twarzą w twarz przed Bogiem i będzie miał okazję ostatecznie, w całej prawdzie o sobie samym, wybrać Boga albo Go odrzucić. Zatem nie tyle Bóg osądzi nasze czyny, ale my sami, korzystając z danego przez Boga daru wolności, zdecydujemy, czy chcemy przeżyć wieczność z Nim, czy bez Niego.
Czy to oznacza, że nasze życie tu na ziemi nie będzie miało znaczenia? Czy tracą sens uczynki miłosierdzia, modlitwy, praca nad sobą, staranie się o dobre, godne życie?

- Absolutnie tak nie jest - uważa ks. prof. Dola. - Skoro staniemy przed Bogiem w całej prawdzie o sobie, bez jakichkolwiek wpływów zewnętrznych, nacisków rodziny czy troski o dobrą opinię, to znacznie łatwiej będzie się opowiedzieć za Bogiem temu, kto przez całe życie był blisko Niego. Kto zawsze stał do Boga plecami, kto Boga w swoim ziemskim życiu nie potrzebował, temu będzie dużo trudniej Go wybrać na wieczność. Ale taka szansa rzeczywiście istnieje. I jeśli nawet największy zbrodniarz w tym ostatnim akcie woli zawoła: Boże, potrzebuję Ciebie, to Bóg, który jest miłością, nie odepchnie go.

Sensowność takiego myślenia potwierdza opisane w Ewangeliach zainteresowanie Chrystusa ludźmi z marginesu - celnikami, grzesznikami, nierządnicami. Jezus wszystkich chciał pozyskać. Jakby wprost do hipotezy ostatecznej decyzji odwołuje się ewangeliczna scena ukrzyżowania Chrystusa i Jego rozmowa z tzw. dobrym łotrem, który na chwilę przed śmiercią, ze świadomością, że żył byle jak, prosi Jezusa: Panie, wspomnij na mnie, gdy będziesz już w swoim królestwie. Chrystus bez żadnych warunków odpowiada: Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju. Mówi się czasem - trochę żartem - że dobry łotr jest jedynym kanonizowanym za życia świętym.

Piekło bez ognia to też piekło

Obraz Jana van Eycka, "Sąd Ostateczny" (1425 r.). Zbawieni siedzą w pobliżu Chrystusa, potępieni kotłują się w zupełnym chaosie.

Hipoteza ostatecznej decyzji każe nam się rozstać z wizją Boga buchaltera, który skrupulatnie zapisuje w książce każdy uczynek człowieka. Ale też nie ma ona oparcia w Biblii. Od nowego obrazu sądu Bożego tylko krok dzieli nas od wyobrażenia o pustym piekle. Zdaniem księdza profesora, jest to wizja tyleż kusząca, co jednak mało prawdopodobna.

- Skoro ludzie naprawdę będą dokonywali wolnych wyborów, to trudno się spodziewać, że wszyscy wybiorą jednakowo, czyli Pana Boga - uważa ks. Dola. - Skoro Bóg szanuje do końca ludzką wolność, to nikogo do zbawienia nie przymusi.

Z drugiej strony, trzeba jednak zauważyć, że Kościół orzeka o beatyfikacjach i kanonizacjach, czyli uznaje ludzi za świętych, ale nikogo - nawet ludzi ewidentnie złych, by przypomnieć choćby Hitlera czy Stalina - nie potępia w sposób oficjalny.

- No i jest jeszcze sprawa czyśćca, czyli dojrzewania człowieka do decyzji o wyborze Boga. Symbol ognia, który oczyszcza ludzi i ich motywacje, nawet bardziej pasuje mi do czyśćca niż do piekła. Natomiast ewangeliczny opis Sądu Ostatecznego przypomina, że będziemy sądzeni - czy też sami się osądzimy - z miłości. A zatem nasze dobre, pełne miłości relacje z Bogiem i z innymi ludźmi z pewnością - niezależnie od zmieniających się teorii teologicznych - pomogą nam dostać się do nieba.

Niezależnie od tego, jak będzie wyglądał sąd przed Bogiem, otwarta pozostaje istota piekła. Bo jeśli cierpienie piekielne nie polega na torturach ogniem, to może w takim piekle da się jednak żyć.

- Dzisiejszy człowiek stara się wszystko zracjonalizować, więc teologia odchodzi od obrazów ognia piekielnego - mówi ks. profesor. - Ale bez niego istota piekła pozostaje nie zmieniona. Jest ono rzeczywistością, w której prawdopodobnie będzie cierpienie, choć o jego naturze nie potrafimy powiedzieć zbyt wiele. W piekle na pewno nie ma Boga, nie ma miłości i co najważniejsze - nie ma nadziei, że ten stan rzeczy może się zmienić. Mówi się często, że nadzieja umiera ostatnia. Jeśli tak jest, to umiera ona właśnie w piekle. Człowiek pozostaje sam ze swoim sumieniem. Tylko tyle i aż tyle. To wbrew pozorom wcale nie jest przyjemniejsza wizja piekła od tej trywialnej z ogniem i kotłami smoły.

Czy w niebie będzie nudno?

A co z wyobrażeniem nieba? Wizja podzielonych na chóry aniołów, które całą wieczność śpiewają psalmy na cześć Boga, wielu współczesnym wydaje się zwyczajnie nudna. Pewnie taki obraz nieba miał przed oczami Charlie Chaplin, kiedy mówił, że ze względu na klimat chciałby się dostać do nieba, ale ze względu na towarzystwo - jednak do piekła.

- Wyobrażenie Boga, który siedzi gdzieś na tronie i słucha hymnów uwielbienia na swoją cześć, bierze swój początek z judaistycznych wyobrażeń Boga dalekiego, trzymającego się na dystans. Nawet imienia tak rozumianego Boga człowiekowi nie wolno było wymawiać - mówi ks. Dola. - Taki obraz słabo do nas przemawia. Oczywiście, jedyne, co możemy na pewno powiedzieć o niebie, to że nie wiadomo, jakie ono będzie, ale dla mnie dobrym jego wyobrażeniem jest rzeczywistość opisana w psalmie 23: "Pan jest moim pasterzem".

Rozpoczyna się on słowami: "Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie" i w tych dwóch zdaniach są najważniejsze cechy nieba: przebywanie z Bogiem i zaspokojenie wszystkich ludzkich potrzeb, czyli to, co nazywamy szczęściem. Kolejne obrazy mówią o człowieku, któremu Pan pozwala leżeć na zielonych pastwiskach i orzeźwia jego duszę.

- Trzeba pamiętać, że obraz ten powstał w Palestynie, na pustynnej ziemi, gdzie całymi miesiącami brakowało pokarmu i wody dla ludzi i zwierząt - podkreśla ks. Dola. - Przebywanie w niebie oznacza więc korzystanie z tego, czego nam za życia brakowało. Kto cierpiał z powodu choroby, odzyska zdrowie, komu brakowało dobrych uczuć ludzi, tu je znajdzie. Nikt nas już nigdy nie rozdzieli z tymi, których kochamy itd. Tak rozumiane niebo jest więc po prostu miejscem, w którym każdy z nas, zachowując po śmierci swoją tożsamość, będzie szczęśliwy bez końca. Bo niebo - tak samo jak piekło - jest wieczne. Dóbr tu uzyskanych już nie możemy utracić.

Jeśli tak rozumieć niebo, to każdy będzie je przeżywał trochę inaczej. Można sobie po ludzku wyobrazić, że w niebie Mozarta powinna być muzyka, w niebie Umberto Eco - jego biblioteka, w niebie miłośnika zwierząt - jego czworonogi.

Dawniej zarzucano czasem Kościołowi, że nadmiernie straszy swych wiernych piekłem. Dziś temat ten jest niemal nieobecny w niedzielnych kazaniach. Niedawno Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego robił ankietę, w której pytał m.in. o wiarę w życie wieczne. Wyniki nie są dla Kościoła optymistyczne. W niebo po śmierci wierzy nieco ponad 70 procent Polaków. W piekło nawet mniej niż połowa.

- Przypuszczam, że niewiarę w rzeczy ostateczne deklarowali przede wszystkim ludzie młodzi - mówi ks. Dola - którzy zwykle nie zastanawiają się jeszcze nad śmiercią i życiem wiecznym. Te wyniki są o tyle zaskakujące, że człowiek ze swej natury pragnie nieśmiertelności. Starsi z nas pamiętają, jak niemal w każdym większym mieście stały tablice z napisem "Idee Lenina wiecznie żywe". Życie idei po śmierci ich autora to też jakaś forma życia pozagrobowego. A być chrześcijaninem bez wiary w życie wieczne właściwie nie sposób. Ono jest przecież jednym z fundamentów naszej wiary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska