Truskawiec - kurort marzeń

fot. archiwum
Wincenty Witos (z lewej) kurował się w Truskawcu w lipcu 1939 roku.
Wincenty Witos (z lewej) kurował się w Truskawcu w lipcu 1939 roku. fot. archiwum
Kresowy Truskawiec, który już od siedemdziesięciu lat nie jest polskim kurortem, ale ukraińskim, obrósł wieloma legendami. Przede wszystkim imponowała jego elegancja i bogactwo.

Położony na obrzeżach wielkiego centrum naftowego Zagłębia Drohobycko-Borysławskiego, jednego z największych ośrodków przemysłowych II Rzeczpospolitej, po Gdyni i Stalowej Woli.

W Drohobyczu i Borysławiu - stolicach polskiego zagłębia naftowego - ludzie ciężko harowali. Wyniszczali się w walce konkurencyjnej w atmosferze tamtejszej gorączki bogacenia się.

Szczęśliwcy - galicyjscy szejkowie, milionerzy, bardziej przebiegli i pomysłowi
- zbijali tam niewyobrażalne fortuny, budowali pyszne wille i kamienice, jeździli najdroższymi samochodami, a odpoczywali oraz leczyli skołatane serca i nerwy
- sącząc życiodajną słynną wodę mineralną o niezachęcającej specjalnie nazwie "Naftusia" - w Truskawcu, leżącym dokładnie w połowie drogi między Borysławiem a Drohobyczem.

Tam też było miejsce, gdzie spotykała się artystyczna bohema, świat akademicki oraz politycy.

Zdrowie i elegancja

Już sama nazwa tego kurortu miała truskawkowy smak. Nazywano go "perłą Karpat" i "galicyjską złotodajną Kolchidą". Właściwym odkrywcą Truskawca był ojciec polskiej balneologii Teodor Torosiewicz. Dowiódł on bowiem, że "Naftusia"
- woda o lekkim posmaku naftowym, która w Truskawcu występuje obficie - ma zbawienne działanie dla cierpiących na kamicę nerkową, bóle wątroby, nieżyty przewodów oddechowych, sklerozę i cukrzycę.

Po tym odkryciu wybitni politycy galicyjscy, hrabia Agenor Gołuchowski i książę Leon Sapieha, wsparli swym kapitałem inwestycje w Truskawcu. Zaczęły powstawać tam wówczas pierwsze lecznice, sanatoria i pensjonaty.

Truskawiec, położony między pięknymi, porośniętymi lasami wzgórzami, z tą swoją pachnącą świeżymi truskawkami nazwą, kusił i fascynował artystów, polityków i przemysłowców.

Wille i pensjonaty w Truskawcu zadziwiały bajkowymi i pysznymi, najczęściej w stylistyce podhalańskiej, kształtami oraz nazwami: "Goplana", "Świtezianka", "Grażyna", "Eden", "Saryusz", "Mimoza", "Pogoń","Pod Kosynierem", "Farys" - pierwsza willa, która miała pełne centralne ogrzewanie, "Światowid" - w której mieściła się słynna apteka Szymonowicza, na co dzień oryginała i śpiewaka w truskawieckim parku, willa "Zofia" - mieszcząca w podziemiach sklep konfekcyjny, szalenie ekskluzywny, którego mógł pozazdrościć Paryż.

Forsycje, magnolie, bzy, srebrne świerki, bukszpany i starannie pielęgnowane kwiaty przy tych willach zadziwiały barwnością i elegancją. W centrum uzdrowiska było unikatowe na ówczesne czasy elektryczne oświetlenie, a deptaki ozdobiono egzotycznymi palmami i kwietnikami.

W informatorze o kondycji i walorach zdrowotnych Truskawca wydanym w 1935 roku wymienionych jest z nazwy 226 hoteli, willi i pensjonatów, które oferowały pokoje i apartamenty.

W sezonie letnim mogło tam przebywać kilka tysięcy kuracjuszy. Ze stacji kolei Truskawiec-Zdrój było bezpośrednie połączenie ze Lwowem i Warszawą. Oprócz "Naftusi", która była szczawą alkaliczno-ziemną, było tam czynnych jeszcze sześć źródeł: "Maria", "Zofia", "Bronisława", "Józia", "Edward" i "Ferdynand".

Wykorzystywano je głównie do leczenia zaburzeń trawiennych, nadkwasoty i różnego rodzaju nieżytów jelitowych i oskrzelowych.

Artyści i politycy

Przed II wojną światową Truskawiec był obok Krynicy najczęściej odwiedzanym i najdroższym polskim kurortem. Kogo tam nie było! Hanka Ordonka - piosenkarka, najjaśniej świecąca gwiazda II RP; Marian Hemar - lwowianin, a później twórca słynnych warszawskich kabaretów "Qui Pro Quo", "Cyrulik warszawski"; Włada Majewska ze słynnymi Szczepkiem i Tońkiem z "Lwowskiej Wesołej Fali" - najpopularniejszej audycji radiowej międzywojnia; Adolf Dymsza - najsłynniejszy wówczas polski aktor komediowy i nie ustępujący mu w popularności Eugeniusz Bodo.

W Truskawcu odpoczywał też Jan Kiepura, genialny śpiewak - tenor, ze swoją narzeczoną, piękną lwowianką, Zofią Batycką, aktorką, która w 1930 roku została wybrana Miss Polonia.

Tam też leczyli się pisarze: Zofia Nałkowska, Kornel Makuszyński, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Stanisław Wasylewski, Kazimierz Wierzyński, Andrzej Chciuk, Iwan Franko - jeden z najwybitniejszych pisarzy ukraińskich, który nazwał Truskawiec "złotodajną Kolchidą", odwołując się metaforycznie do mitycznej wyprawy argonautów po złote runo.

Przyjeżdżał tu Włodzimierz Tetmajer, rysując m.in. szyby naftowe w pobliskim Borysławiu. W pobliskiej Śniatynce malował Artur Grottger.

Ale przede wszystkim Bruno Schulz, dziś niewątpliwie najsłynniejszy polski pisarz na świecie, autor "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium Pod Klepsydrą", który spędził tu wiele miesięcy.

Już jako chłopiec bywał tu na wakacjach, a później odpoczywając i lecząc się, bo
- jak wiemy - cierpiał na kamicę nerkową. W parku zdrojowym czytał Zofii Nałkowskiej, pisarce, jednej z najelegantszych kobiet ówczesnej Polski, z którą miał krótkotrwały romans, swoje teksty. Uwiecznił Truskawiec w swej genialnej twórczości.

Z polityków bywali tutaj: Józef Piłsudski - cierpiący na nieżyt żołądka, o Truskawcu mówiono wówczas nawet "uzdrowisko Marszałka"; Wincenty Witos - przywódca ludowców, trzykrotny premier, schorowany po przejściach w więzieniu brzeskim, które zgotował mu Piłsudski; Ignacy Daszyński - marszałek sejmu, który przez pewien czas mieszkał z rodziną w Drohobyczu; Bogusław Miedziński - marszałek senatu; generałowie: Stanisław Maczek i Kazimierz Sosnkowski; Władysław Bylina-Prażmowski - słynny legionista i wojewoda lwowski. Gościł tam też ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce.

Kurort miał klasę europejską. Wyróżniał się wyjątkową czystością i można rzec
- wytwornością. Ściągało tu towarzystwo międzynarodowe. W parkach zdrojowych i na deptakach słyszało się wiele języków, spotykało się damy w najwytworniejszych kreacjach i wielu dystyngowanych dżentelmenów.Na parkingach stały częstokroć luksusowe samochody: daimlery, mercedesy, bugatti, lancie i packardy.

Do tańca w parku zdrojowym grały słynne wówczas big-bandy Henryka Golda
- kompozytora szlagieru "Szkoda twoich łez, dziewczyno" i Jerzego Petersburskiego
- twórcy takich przebojów, jak "Tango milonga", "Ja się boję sama spać" czy "Cała przyjemność po mojej stronie".

Koncertowały tam również orkiestry wojskowe VI samborskiego pułku i drohobyckiego batalionu. Wszyscy żołnierze ubrani w tradycyjne podhalańskie peleryny oraz kapelusze ze sznurem muszelek i orlim piórem wzbudzali szczególny zachwyt pań, krocząc do muszli koncertowej po głównym deptaku pełnym wielobarwnych klombów z kwiatami.

Zabójstwa i skandale

W Truskawcu leczył się i wypoczywał senator RP Tadeusz Hołówko. I tu go zabito w sierpniu 1931 roku. Była to jedna z najgłośniejszych zbrodni politycznych w II RP.

Hołówko - młody, zdolny, 42-letni polityk, któremu przepowiadano wspaniałą przyszłość, uchodził wówczas za apostoła zbliżenia polsko-ukraińskiego. Był przyjacielem Piłsudskiego i współtwórcą partii BBWR wspierającej marszałka.

Kule ukraińskich terrorystów spod znaku OUN, które przecięły karierę polityczną i życie Hołówki, miały zaostrzyć narastające antagonizmy między Polakami i Ukraińcami na kresach. Konflikt ten w latach wojny w 1943 roku sięgnął zenitu i nabrał na Wołyniu i Podolu znamion polskiego holokaustu.

Legendą obrósł pobyt w Truskawcu w maju 1935 roku prezydenta Estonii, Konstantina Päts'a, który na odjezdnym udekorował wysokim estońskim orderem doktora Mariana Winnickiego, pełniącego obowiązki naczelnego lekarza uzdrowiska, oraz kilku pielęgniarzy przywracających mu zdrowie, a także truskawieckiego ogrodnika, bo sam był namiętnym miłośnikiem sadów i ogrodów.

Tym ogrodnikiem był Piotr Molenda, który codziennie na głównym skwerze uzdrowiska układał z bratków napis na dużym kwietnym kalendarzu: np. "wtorek, 7 sierpnia 1939 r."

W Truskawcu w pawilonie zdrojowym urządzano też wystawy rysunków, grafik i obrazów olejnych. Do historii przeszła wystawa obrazów Brunona Schulza w lecie 1928 roku, gdyż przebywający tam wówczas sędziwy senator, polityk Chrześcijańskiej Demokracji Maksymilian Thullie, wybitny profesor Politechniki Lwowskiej, były dwukrotny rektor tej uczelni, specjalista od budowy mostów, uznał obrazy Schulza za "ohydną pornografię" i zażądał od starosty drohobyckiego natychmiastowego zamknięcia ekspozycji.
Prof. Thullie nazywany był ironicznie przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego "św. Thulią".

Właściciel Truskawca, Rajmund Jarosz, oparł się jednak dość ostro naciskom i wystawy nie pozwolił zlikwidować. Efekt był jak zwykle w takich sytuacjach: wystawa stała się głośna, zwiększyła się frekwencja, a Schulz sprzedał większość swoich obrazów.

Wybitną postacią w dziejach Truskawca był Rajmund Jarosz, który pochodził z Kalwarii Zebrzydowskiej i był z wykształcenia prawnikiem. W 1902 roku przybył do Drohobycza jako skromny absolwent, bez pieniędzy i bez specjalnych widoków na przyszłość. Ale jak to się często zdarzało w tej krainie szczęśliwych zbiegów okoliczności, trafił niespodziewanie na swoją żyłę złota.

Założył pierwsze towarzystwo ubezpieczeniowe w przemyśle naftowym. Pieniądze popłynęły strumieniami, a Rajmund Jarosz, ku swemu zaskoczeniu, stał się bogatym człowiekiem. Tak bogatym, że z czasem mógł kupić sobie całe uzdrowisko Truskawiec i zostać burmistrzem Drohobycza.

Był właścicielem najpiękniejszej willi, o nazwie "Goplana", właściwie małego pałacyku.

Dumą międzywojennego Truskawca był olbrzymi basen solno-siarkowy na Pomiarkach, który rozmiarami przypominał wielki staw, dzieło Rajmunda Jarosza, jego "pomysł i oczko w głowie".

Na brzegach były specjalne urządzenia do treningów dla wioślarzy i gimnastyków, liczne kabiny prysznicowe, wypożyczalnie kajaków, łódek i rowerów wodnych. Cały basen otaczała szeroka plaża z piaskiem morskim przywiezionym specjalnie znad Bałtyku, porównywana z plażami w najlepszych kurortach niemieckich.

W latach trzydziestych XX wieku na Pomiarkach Rajmund Jarosz założył Muzeum Przyrodnicze i nadał mu imię swej matki, Emmy Jarosz. Zebrał tam rzadkie przypadki flory i fauny. Zachowany wykaz eksponatów informuje, że było tam 14,5 tysiąca motylków i żuków, ponad 1000 sztuk minerałów, kilkaset słoików z rzadkimi egzemplarzami grzybów, mchów i porostów oraz kilkaset tomów literatury europejskiej o uzdrowiskach.

W czasie II wojny światowej zniszczono bezpowrotnie zarówno słynny basen Jarosza, jak i jego muzeum przyrodnicze. Interesująca jest statystyka gości Truskawca w okresie międzywojennym. W 1923 roku uzdrowisko to odwiedziło około 6 tysięcy kuracjuszy, w 1927 - 12 tysięcy, a w 1933 już 17 tysięcy. W latach trzydziestych wybudowano luksusowe pensjonaty: "Jasna Polana", "Hucółka", "Belweder", "Lwowianka".

Klientela była z reguły bardzo bogata. Ówczesny mieszkaniec Truskawca, a dziś Opola, inż. Zbigniew Rajter wspomina, że jego matka, Wiktoria, pracując przy obsłudze kuracjuszy, z samych napiwków miała częstokroć trzykrotną pensję.

Mieć wówczas pracę w kurorcie truskawieckim to było wielkie szczęście i gwarancja dostatniego życia. W Truskawcu pracowało też wielu wybitnych lekarzy, m.in. Tadeusz Praschil i Marian Winnicki, który po wojnie był znanym lekarzem w Wałbrzychu.

Truskawiec powojenny

Jechałem do Truskawca, aby skonfrontować to, co znam z literatury, z dniem dzisiejszym. Miałem nadzieję, że uda się zrealizować film dokumentalny o starym Truskawcu, o pięknych willach i ich właścicielach, o eleganckim, historycznym kurorcie. Nic z tego.

Trafiłem na betonową, hałaśliwą dżunglę. Sławny deptak zalano betonem i asfaltem, a właściwie smołówką. Wzniesiono przy nim koszmarną pijalnię "Naftusi" z dziesiątkami stanowisk do pobierania wody z automatycznymi miernikami, które dawkują porcje.

Kurort rozbudowano na modłę sowieckiej gigantomanii, wznosząc zwłaszcza na obrzeżach parku zdrojowego wielopiętrowe, ogromne sanatoria, niszcząc stare wille. Dla przykładu, aby wybudować sanatorium o nazwie "Perła Przykarpacia" (należącego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych) wyburzono 38 domków jednorodzinnych i willi.

Doszczętnie zniszczono m.in. jedną z największych i najpiękniejszych willi w stylu zakopiańskim "Maria-Helena". Wybudowano w tym miejscu przychodnię balneologiczną. Ogromne gmachy sanatoryjne, kilkunastopiętrowe, wzniesione w czasach sowieckich noszą nazwy: "Kasztan", "Kryształowy Pałac", "Karpaty", "Genewa", "Wiosna". Wielką bodowlą jest też kompleks sanatoryjno-kąpielowy "Dnipro-Beskyd".

Rozebrano też słynny Klub Towarzyski stojący w centrum Truskawca, gdzie spotykali się artyści i politycy, przed którym na rozległym placu rosła wyszukana roślinność, a w lecie tropikalne palmy. Znamy ten klub z tysięcy zdjęć i widokówek. Miał dach kryty grubą warstwą tropikalnej słomy. Dziś w tym miejscu utrzymana jest w stylu klasycyzującym wielka przychodnia balneologiczna.

W ostatnich latach istnienia Związku Radzieckiego w Truskawcu leczyło się rocznie około 400 tysięcy kuracjuszy. Jednocześnie mogło tam przebywać 36 tysięcy pacjentów. Był czas, kiedy kursował specjalny pociąg Leningrad - Moskwa - Truskawiec. Wzniesiono tam gigantyczne, 20-piętrowe sanatorium dla ofiar Czarnobyla. Potężne żurawie budowlane świadczą, że proces rozbudowy Truskawca trwa. Wznoszone są nowe osiedla, a w okolicy kolonie domków jednorodzinnych. Stary, romantyczny Truskawiec z czasów młodości Schulza został już tylko w legendzie, w literaturze i starej fotografii.

Przy pomniku Mickiewicza

12 lipca 2008 roku w parku zdrojowym w Truskawcu byłem świadkiem poruszającej sceny. Trwały tam prace końcowe przy remoncie pomnika Adama Mickiewicza, który odsłonięty tam przed stu laty, cudem przetrwał wojny i lata polsko-ukraińskich konfliktów.

Renowację sfinansował konsulat polski we Lwowie. Na cokole pomnika jest napis w języku polskim.

Przyglądając się temu napisowi, starsza Ukrainka wykrzyknęła: "A dlaczego napis jest w języku polskim, a nie ukraińskim?". Stojący obok Rosjanin, chyba kuracjusz, powiedział po rosyjsku: "No bo to polski poeta i polski konsulat dał pieniądze na odnowienie pomnika, o czym informuje tablica wmontowana w trawniku". "Ale jest tu dziś Ukraina, a nie Polska, na szczęście" - odcięła się Ukrainka. "A co to pani przeszkadza" - zdziwił się Rosjanin. "Bardzo mi przeszkadza i jutro zaprotestuję w radzie miejskiej" - zamknęła dyskusję zirytowana Ukrainka.

Echa dawnych antagonizmów polsko-ukraińskich nie wybrzmiały jeszcze do końca.
Następnego dnia odsłonięcie pomnika w Truskawcu, z udziałem polskiego ambasadora Wiesława Osuchowskiego i mera Truskawca Lwa Hrycaka, odbyło się już bez incydentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska