Internetowy podrywacz dostał za swoje

Monika Kluf
Kilka miesięcy temu opowiedzieliśmy historię Iwony, jednej z ofiar Jacka - patologicznego internetowego podrywacza. Po naszym tekście życie dopisało jej dalszy ciąg...

- Koleżanka przyniosła do pracy "Angorę" - mówi Agata, atrakcyjna 50-latka z Pomorza. Dowcipna, inteligentna, pełna życia. - Jej uwagę przykuł przedruk z nto - "Kobiety złowione w sieci". - Bez słowa dała mi go do przeczytania. Miała wrażenie, że Jacek z tego reportażu to... mój facet.

Nie zgadzało się tylko imię

Tego dnia, kiedy brała do ręki gazetę, uważała się za osobę szczęśliwą. Finansowo niezależna, atrakcyjna. Miała dobrze prosperujący zakład usługowy w dużym mieście na Pomorzu, udane dzieci, niezachwianą samoocenę i niemal idealnego faceta, którego poznała wiele miesięcy wcześniej na randkowym portalu.

"Konsekwentnie kreował się na samotnego, porzuconego przez nieczułą żonę, odpowiedzialnego 50-latka, o wysokim IQ i gołębim sercu, który samotnie wychowuje dwie dorastające pociechy. Swoją sytuację rodzinną opisał tak: żona pracuje za granicą i kogoś tam ma, ale postanowili zachowywać pozory, by młodszemu dziecku oszczędzić traumy przed maturą, rozwiodą się, kiedy ją zda. Wysoki, o urodzie przedwojennego amanta, szarmancki w gestach i słowach" - tak Iwona, 45-latka z drugiego końca Polski, opisała swojego byłego.

Agata poczuła niepokój. Czytała dalej: "Gadaliśmy o wszystkim. Umiał słuchać kobiet. Zamiast myśleć »tylko o jednym«, chłonął do bladego świtu utyskiwania na niesprawiedliwą opatrzność, sukinsyna męża, wredne koleżanki i pieskie do tej pory życie". "Erudyta i złota rączka w jednym". "Facet równie dobrze zorientowany w nowościach na księgarskich półkach, co w promocjach Obi" - serce zaczęło jej szybciej bić.

Nie zgadzało się tylko imię, liczba dzieci, a tak poza tym prawie wszystko - stwierdziła Agata, domyślając się, że to dziennikarka na prośbę bohaterki tekstu zmieniła dane.

Pociemniało jej w oczach, kiedy dobrnęła do fragmentu, w którym Iwona wyznaje, jak odkryła arkusz kalkulacyjny w Excelu, w którym Jacek - ten sam facet, który roztaczał przed nią wizję małżeństwa - ze skrupulatnością urzędnika skarbówki prowadził rejest swoich ofiar. Ze zdjęciami, internetowymi nickami, adresami mailowymi i odnośnikami do portali randkowych, w których łowił swoje zdobycze.

Oraz uwagami: "był kontakt", "gadaliśmy, ale o niczym", "coś o skype", "uzupełnić dane, koniecznie napisać maila", "wysłać wiadomość", "oczko". I z zakładkami: w rezerwie, brak odzewu, gdzie w jednej rubryczce, obok danych i zdjęcia biuściastej szatynki wpisany jest nawet powód tego braku: "wrócił jej facet".

W każdej z tych rubryk po kilkanaście do dwudziestu pań. W rezerwie: czterdzieści siedem.

Myślała: mnie to się nie przydarzy

Nie mogła przecież aż tak się pomylić. Nie ona. Uważała się za zbyt sprytną, by dać się wyprowadzić w pole komukolwiek. Jednak Jacek z artykułu wydawał się tak bardzo podobny do jej ukochanego.

Musiała to sprawdzić. Postanowiła odszukać Iwonę. Skontaktowała się z redakcją nto. - Niewykluczone, że jestem jedną z ofiar opisanego przez was mężczyzny, muszę skontaktować się z bohaterką tego reportażu, to dla mnie bardzo ważne - tłumaczyła. Zostawiła swoje namiary. Przekazaliśmy wiadomość Iwonie. Ta - po namyśle - oddzwoniła.

Dwie obce sobie kobiety z dwóch krańców Polski nie miały wątpliwości. Jacek z reportażu i ideał Agaty to był ten sam facet. Dogadały się, kiedy Iwona wychodziła z traumy po 3-letnim związku z "socjopatą" - jak go dziś nazywa. Artykuł w nto był dla niej formą terapii i przestrogą dla innych kobiet. Natomiast pokiereszowana ambicja Agaty domagała się wyrównania rachunków. Nie może ścierpieć, że dała się omamić jakiemuś naciągaczowi.

- On nie okradał kobiet, jak Tulipan, serialowy dżolero, z pieniędzy czy kosztowności, nie szukał sponsorek. On ograbił nas z czegoś o wiele cenniejszego. Z zaufania. Jak można zaufać jeszcze kiedykolwiek jakiemuś mężczyźnie po czymś takim? - pyta.
I to właśnie najbardziej ma mu za złe.

Agaty i Iwony w Excelu, internetowy Tulipan, z jakiegoś powodu nie umieścił. Zorientowały się, że kobiety z arkusza są do siebie podobne. Wszystkie atrakcyjne, w miarę niezależne i samotne. Byłe żony niewiernych mężów. Szukające oparcia i zrozumienia kobiety po przejściach, a nie gotowe na wszystko singielki.

- Dzięki moim przyjaciółkom zamieniłam żal w gniew - mówi Agata.
A dzięki Iwonie zobaczyła arkusze Jacka. Z czasem znalazła w niej bratnią duszę i sojuszniczkę. Zastanawiały się, co w nim takiego było, że uśpił nieufność takich mądrych kobiet jak one. - Żonglerka słowami, intelekt, czarci urok?

Zemsta jest słodka

Wyobrażała sobie Jacka kajającego się przed nią i proszącego o litość. Zawzięła się, by te wyobrażenia ziścić. Po rozmowie z Iwoną zadzwoniła do niego. Nigdy nie była wulgarna. Ale wtedy przez telefon bluzgała najgorszymi wyzwiskami. Potem powiedziała, że wie o wszystkim, o jego zdobyczach, kłamstwach i arkuszu w Excelu. Zmusiła go, by sam podał jej hasło do swojej skrzynki mailowej. Tam znalazła arkusz i kontakty do innych kobiet. Ostrzegła je przed Jackiem.

Reagowały różnie. Niektóre z niedowierzaniem. - Może dopiero teraz, kiedy zmuszony przeze mnie ucina z nimi kontakty, prawda do nich dociera - zastanawia się Agata.

Kontakt ze zdobyczami Jacka był - jak się miało okazać - tylko preludium do tego, co nastąpiło później. Rozsierdzona kobieta postanowiła skontaktować się z jego żoną (z którą miał być rzekomo w separacji) i o wszystkim jej opowiedzieć. Ale ta nie dawała niczemu wiary. Nie miały już więcej kontaktu.
Jacek miał pretensje, że zadzwoniła do żony. Był zaskoczony, że się odważyła.

I wtedy chyba dotarło do niego, że oszukana kobieta może być nieobliczalna. Nie oponował, kiedy zmusiła go, by w jej obecności zadzwonił do jednej z kobiet ze swojej listy i powiedział jej prawdę o sobie. - Patrzyłam na niego, był roztrzęsiony, złamany - wspomina. - Jak ktoś taki mógł zdobyć moje serce?!

Ale to nie był jeszcze koniec. Agata postanowiła ostrzec przed Jackiem inne kobiety, i to na łamach poczytnego tabloidu. Na forum pod artykułem zaroiło się od komentarzy. A w nich po raz pierwszy padło jego nazwisko. Mimo że na dołączonym do tekstu zdjęciu zamazano twarz, ktoś go rozpoznał. - Może jego ofiary? Może koledzy z pracy? - zastanawia się Agata.

Większość forumowiczów, a raczej forumowiczek, potępia podrywacza, nieliczni biorą go w obronę, atakują babską naiwność albo biczują "branie się za żonatego".

- Szkoda, że niektóre opinie uderzają w jego w sumie Bogu ducha winną żonę - mówi Iwona, która nabiera do całej sprawy dystansu i chce zamknąć ten rozdział.
Uważa, że to, co robił Jacek, to jakaś patologia. - Zakładając, że facetowi nie układa się w małżeństwie, znajduje sobie na boku kochankę, ewentualnie dwie. Ale nie kilkadziesiąt panienek na podryw - twierdzi Agata. - Wyjaśnił mi, że arkusz to była tylko taka segregacja znajomych kobiet. I że tak naprawdę tylko my z Iwoną zrobiłyśmy z tego aferę.

Agata chciała, by Jacek czuł jej oddech na plecach i bał się tego, na co może jeszcze się zdobyć. I chyba dopięła swego. - Kiedy z nim rozmawiałam, powiedział, że teraz chce tylko dobrych relacji z rodziną i że jest innym człowiekiem - dodaje.

- No i proszę! Internet, który był jego sprzymierzeńcem, obrócił się przeciwko niemu - zauważa z satysfakcją Agata. - Został zdemaskowany. I dobrze, bo nie można się bawić uczuciami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska