Studenci zza wschodniej granicy: Narzekacie? Zapraszamy na Ukrainę

Redakcja
– W Opolu czujemy się świetnie. To miasto ma potencjał, który trzeba wykorzystać – mówią studentki z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji. Na zdjęciu od prawej: Natasza Kaszpruk, Viktoria Kaszpruk, Olga Prykhodko i Julia Tsiruk. WSZiA prowadzi specjalny program, który ma pomóc w integracji Ukraińców.
– W Opolu czujemy się świetnie. To miasto ma potencjał, który trzeba wykorzystać – mówią studentki z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji. Na zdjęciu od prawej: Natasza Kaszpruk, Viktoria Kaszpruk, Olga Prykhodko i Julia Tsiruk. WSZiA prowadzi specjalny program, który ma pomóc w integracji Ukraińców. Sławomir Mielnik
Nieważne, że masz trzy fakultety. Skoro jesteś Ukrainką, to z definicji nadajesz się tylko do sprzątania albo zbierania truskawek. Nie chcemy tak żyć. W Polsce możemy udowodnić, ile jesteśmy warte - mówi Julia Tsiruk, studentka z Buczacza.

- Decyzja o przyjeździe do Opola była chyba jedną z najszybszych w moim życiu. Bo i co mnie lepszego czekało na Ukrainie. Teraz wszyscy młodzi stamtąd wyjeżdżają. Kierunek: Zachód - Niemcy, Polska, Holandia. Jak tu być patriotą, kiedy młodej osobie z dyplomem proponuje się pracę za 300 złotych (w przeliczeniu), a ceny są porównywalne do tych w Polsce. Na mnie - po dwóch fakultetach i z płynnym angielskim oraz francuskim - czekała praca w sklepie.

Nie chciałam tak żyć, więc się spakowałam i przyjechałam - opowiada Julia, która od dwóch lat uczy się w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu. - Tu wreszcie czuję, że żyję. Byłam już w Paryżu, Berlinie, Dreźnie. Jeśli mam ochotę jechać na weekend nad morze, wsiadam do pociągu i jadę. Na uczelnię idę potem zmęczona, ale szczęśliwa. To mój raj - dodaje.

W WSZiA uczy się około 100 studentów z Ukrainy, ponad 120 studiuje na Uniwersytecie Opolskim, podobnie na politechnice. Młodzi ludzie wybierają studia w Polsce przede wszystkim po to, by zdobyć dyplom honorowany w Unii Europejskiej. To dla nich szansa. Studia w Polsce są dla nich trzykrotnie tańsze niż na Ukrainie.

- Dodatkowym plusem jest dla nich fakt, że mogą korzystać ze wszystkich programów, jakie oferowane są studentom w UE. A tym najważniejszym jest wymiana studencka Erasmus - podkreśla prof. Wiesława Piątkowska-Stepaniak, która na UO powołała Centrum Partnerstwa Wschodniego.

- Wielu Polskę traktuje jak kraj tranzytowy, przystanek w dalszej drodze na Zachód. Część z nich zostaje w Polsce, nieliczni wracają do kraju - mówi dr Wojciech Duczmal, prorektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji.

Serhii Tretiachenko studiuje na Uniwersytecie Opolskim dopiero pół roku, ale jest już pewny, że na Ukrainę nie chce wracać. - Nie wiem, gdzie osiądę. W Polsce mi się podoba, ale chyba ruszę dalej na Zachód - mówi.

Jego kolega z roku Maksym Drebezghor też nie chce wracać, no, chyba że po to, by promować w szkołach studia w Opolu. - Odbyliśmy już jedną taką podróż. Planujemy kolejną. Chciałbym pomagać tym, którzy tu przyjadą. Mnie też tak ktoś pomógł.

Matka Ludmiła z Kmicica

Ludmiła Kaszko to pełna wigoru i ciepła opiekunka wszystkich ukraińskich studentów na Uniwersytecie Opolskim, jej podopieczni mówią, że musi mieć siostrę bliźniaczkę, bo jest dla nich dostępna 24 godziny na dobę.

Jeżeli do Opola przybywa nowa grupa z Ukrainy, jako pierwsza przejmuje ich Ludmiła: pomaga załatwić pokój, pościel, kartę pobytu, zabiera na wycieczkę i uczy polskiego. Jest pełnomocnikiem rektora UO ds. współpracy w ramach partnerstwa wschodniego. Kiedy ona osiem lat temu przyjechała do Opola - była tutaj sama.

- Przyjechałam na wymianę z grupą filologów z Uniwersytetu Slawistycznego w Kijowie. Na początku byłam załamana. Z wiecznie pędzącego i ogromnego Kijowa nagle wskoczyłam do malutkiego i spokojnego Opola.

Nie znałam wtedy w ogóle polskiego, więc próbowałam się porozumiewać po angielsku. Do dziś pamiętam minę mężczyzny, którego zapytałam, gdzie jest najbliższa stacja metra. On zrobił wielkie oczy. Pomyślałam: Co ja tu robię?! To będą bardzo nudne dwa miesiące - wspomina Ludmiła Kaszko.

Zmienili ją ludzie, których poznała w Opolu. Wszyscy pomagali. Sama nauczyła się polskiego. - Chodziłam z notesikiem i zapisywałam, jak to się nazywa po polsku. Godziny spędzałam w bibliotece.

Dwa miesiące szybko minęły, a Ludmiła zdała sobie sprawę, że chce studiować w Polsce.
- Poznałam wtedy panią prof. Wiesławę Piątkowską-Stepaniak, obecną prorektor na UO. Pomogła mi wrócić na studia do Opola. Jako pierwsza w Opolu otrzymałam stypendium Wierzbiańskiego (stypendium przyznawane studentom ze Wschodu - red.), dzięki niemu mogłam opłacić dalszą naukę - mówi Ludmiła.

Dziś przyszła pani doktor nie wyobraża sobie życia w innym miejscu na ziemi. Jej serce bije w Opolu. Ukraińscy znajomi ciągle dopytują, dlaczego nie wraca.

"Tu miałabyś raj. Mieszkanie po rodzicach. Znalazłabyś męża, urodziła dzieci. Z twoim wykształceniem na pewno znajdziesz pracę". Ale ja nie chcę. Osiem lat leczyłam się z życia w tamtym systemie. Dzwoniła do mnie ostatnio koleżanka i żaliła się, że musi znaleźć 700 dolarów na łapówkę, by jej dziecko przyjęli do żłobka, a ona mogła pracować. Ja już nie wierzę, że tam się coś zmieni. Nie po klęsce pomarańczowej rewolucji. Wszyscy wtedy uwierzyliśmy w demokrację - mówi.

Marzeniem Ludmiły jest mieć własne mieszkanie. - Osiem lat mieszkam w akademiku. Chciałabym wreszcie być na swoim, ale wierzę, że na wszystko przyjdzie czas. Najważniejsze, że mam wspaniałą pracę, która mnie napędza. Budzę się rano z myślą, co nowego uda mi się dziś zrobić.

Jednym z jej ostatnich przedsięwzięć jest wolontariat. Zorganizowała grupę ukraińskich studentów, którzy zbierają książki po rosyjsku i ukraińsku, a potem przekazują je do biblioteki. Robią biżuterię, a dochód ze sprzedaży przekazują na dom dziecka. A w lipcu planują pracować z dziećmi w ośrodku rehabilitacyjnym w Suchym Borze.

Marzenia

Polska podoba się młodym Ukraińcom, bo mają tu więcej możliwości. Viktoria i Natasza Kaszpruk do Opola przyjechały pół roku temu. Studentki WSZiA mają już opracowany plan na dalsze życie.

Są mistrzyniami Ukrainy w wushu (chińska sztuka walki) i chciałyby prowadzić swoją szkołę. - Pasją do tego sportu zaraził nas brat i tato. Trenowałyśmy cztery lata pod ich okiem. Potem przyszło mistrzostwo. Chciałabym uczyć dzieci. Mam uprawnienia, ale na Ukrainie nigdy nie udałoby mi się zrealizować marzeń. Może tutaj mi się poszczęści - mówi Viktoria.

W Polsce najpewniej zostanie, bo już po miesiącu pobytu znalazła tu swoją miłość. - Poznaliśmy się w klubie. Świętowałyśmy wtedy przyjazd mojej siostry. Pobieramy się w lipcu, w dzień moich urodzin. Ślub cywilny będzie w Polsce. Potem jedziemy na Ukrainę, żeby jeszcze raz sobie przysięgać, tym razem przed Bogiem - mówi Viktoria.

Julia marzy o biurze podróży. - Uwielbiam podróże. Swoją pasją chciałabym dzielić się z innymi. Znam trzy języki, a teraz studiuję zarządzanie w WSZiA. Chcę być dobrym menedżerem - mówi Julia. - Strasznie mnie wkurza, że ludzie traktują Ukrainki jako materiał na sprzątaczkę albo zbieraczkę truskawek. Jesteśmy młode i ambitne. Znamy swoją wartość, potrzebujemy tylko lepszych warunków - dodaje.

- Jest jeszcze jeden powód, dlaczego wybraliśmy Polskę - mówi Maksym, student UO. Nam, Słowianom, jakoś bliżej do siebie. Uwielbiamy Polaków, są gościnni i otwarci, macie tylko jedną wadę: narzekacie. Ciągle. Zwłaszcza na drogi. Zawsze nas to bawi, bo na Ukrainie jest o wiele gorzej. Pod każdym względem. Kiedyś wpadliśmy nawet na pomysł, żeby zorganizować taki studyjny wypad dla Polaków, żeby zobaczyli, jak się żyje u nas. Z pewnością przestalibyście jęczeć - stwierdza.

Nasi przyjaciele ze Wschodu nie mogą się też nadziwić, że Opolanie narzekają na nudę w mieście.

- Ja się kompletnie z tą opinią nie zgadzam. Wystarczy poszukać. Nawet nie trzeba mieć wypchanego portfela. Wszędzie są jakieś bezpłatne warsztaty z tańca, koncerty czy szkolenie. Cały czas można się rozwijać. Wystarczy chcieć - mówi Julia.

Jak z Ukrainy, to lubi pić…

Polacy są otwarci, gościnni i ciepli - taką mamy opinię. Są jednak i tacy, którzy kierują się stereotypami.

- Gdy przyjechałam do Polski, znajomi zabierali mnie na imprezy. Tam, jak to bywa na imprezach, proponowali alkohol. Kiedy odmówiłam picia czystej wódki, niektórzy na mnie naskoczyli: "Hej, no pokaż, jak pije Ukrainka. Wiemy, że potrafisz". Innym razem dopytywali, czy dużo Ukrainek jest prostytutkami - mówi jedna z naszych rozmówczyń.

Studenci opowiadają też, że są niedoceniani przez polskich pracodawców. Nie wiedzieć czemu, myślą, że można zagranicznym studentom płacić mniej.

- Jeżeli w ogóle zechcą płacić. Mnie oszukała jedna z firm. Wykorzystali moją nieznajomość prawa i nie wypłacili pensji. Teraz jestem mądrzejsza - podkreśla jedna ze studentek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska