Emerytury biedy. OFE rzeczywiście gorsze od ZUS?

sxc.hu
Wg. ekspertów kwota naszej emerytury wyniesie w przyszłości około połowy naszej ostatniej pensji.
Wg. ekspertów kwota naszej emerytury wyniesie w przyszłości około połowy naszej ostatniej pensji. sxc.hu
Rząd chce nas przekonać, że otwarte fundusze emerytalne są "be", a najlepiej jest w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. 48% procent Polaków w to uwierzyło i opowiada się w sondażu za monopolem ZUS. 39% procent wybrałoby jedynie OFE.

Rząd miał obowiązek przeprowadzić remanent polskiego systemu emerytalnego. Przed tygodniem ogłosił wyniki tego przeglądu i przedstawił plan na przyszłość. Wywołał tym burzę wśród ekonomistów i polityków.

Propozycje rządowe są trzy, a każda z nich sprowadza się w mniejszym lub większym stopniu do przeniesienia oszczędności emerytalnych z OFE do ZUS.

Pierwszy wariant przewiduje przeniesienie tej części pieniędzy, które OFE inwestują w obligacje. Miałyby one trafić na subkonta do ZUS i byłyby waloryzowane na tych samych zasadach jak obecnie zgromadzone tam fundusze.

Subkonta zostały utworzone dwa lata temu, gdy rząd obniżył składkę przekazywaną do funduszy emerytalnych z 7,3 proc. wynagrodzenia brutto do 2,3 proc. Różnica - czyli 5 proc. naszej pensji - trafia od tamtego czasu właśnie na to subkonto. Jest ono co roku waloryzowane według wskaźnika rządowego.

Składka przekazywana OFE wzrosłaby w pierwszym wariancie do poziomu 2,92 proc. OFE miałyby prawo inwestować dowolną część swoich aktywów w akcje i zakaz inwestowania w państwowe obligacje.

Drugi wariant zakłada wolny wybór dla każdego z nas. Będziemy mogli zdecydować, czy chcemy być w OFE, ale jeśli wybierzemy raz ZUS, do OFE powrotu nie będzie. Jeśli się nie określimy, wszystkie nasze składki trafią do ZUS.

Zgodnie z trzecim wariantem składka emerytalna byłaby jeszcze wyższa: zamiast 19,52 proc. miałaby wynieść 21,52 proc. Pracownik miałby prawo do przekazania składki w obecnej wysokości do ZUS albo mógłby przekazać tam części składki (17,52 proc.).

Wówczas pozostałe 2 proc. trafiałoby do OFE, ale ubezpieczony musiałby wpłacać do funduszu także dodatkowe 2 proc. składki, czyli do OFE trafiałoby 4 proc.

- Każdy z tych wariantów służy jednemu celowi: zapewnieniu stabilności finansowej ZUS i budżetu państwa - ocenia Aleksander Łaszek, ekonomista z Forum Obywatelskiego Rozwoju, fundacji założonej przez Leszka Balcerowicza. - Czyli jest to cel doraźny, nakierowany na zaspokojenie potrzeb państwa na dziś, a na pewno nie służy zapewnieniu bezpieczeństwa emerytalnego pracujących dziś Polaków.

Rząd zaproponował też tylko jeden wariant wypłaty emerytur - za pośrednictwem ZUS. Uzależnianie całego systemu emerytalnego od ZUS oznacza godzenie się na upolitycznienie tego systemu, bo przecież to politycy decydują na przykład o wysokości corocznej podwyżki emerytur z ZUS.

Zdaniem Aleksandra Łaszka rząd mógłby przedstawić taki wariant wypłat emerytur, żeby pieniądze zgromadzone w OFE były przenoszone na subkonto ZUS nie przez 10 lat przed przejściem na emeryturę, ale przez taki sam okres już po przejściu.

Wówczas OFE mogłyby jeszcze pomnażać nasze składki. Rząd zastrzega, że ci Polacy, którzy wybiorą trzeci wariant reformy systemu emerytalnego, nie będą mogli wcale skorzystać z możliwości przekazywania pieniędzy do ZUS z OFE na 10 lat przed przejściem na emeryturę.

Decyzję w sprawie wypłat trzeba podjąć błyskawicznie, bo od przyszłego roku emerytury z OFE zacznie dostawać już duża grupa emerytów (teraz świadczenia z OFE otrzymuje niewielkie grono kobiet).

- Wprowadzenie tych zmian korzystnie wpłynie na wysokość emerytur, zapewni dopływ pieniędzy do gospodarki i przyczyni się do obniżenia długu publicznego i zrównoważenia funduszu emerytalnego w ZUS. Zmiany mają też doprowadzić do prawdziwej konkurencji między OFE - zapewniali podczas konferencji prasowej wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski i minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.

OFE transferowe

To, że politycy krytykują propozycje rządowe, nie dziwi. Choć zaskakiwać może, że wśród oponentów są nawet niedawni bliscy współpracownicy wicepremiera i ministra pracy, jak Jarosław Gowin, poseł PO, a jeszcze niedawno minister sprawiedliwości.

Twierdzi on, że pieniądze zgromadzone w drugim filarze, na naszych kontach, na kontach 16 mln Polaków, to jest prywatna własność i chciałby, żeby państwo trzymało się od tych pieniędzy z daleka.

Dodał, że jeśli Polska ma kłopot z deficytem budżetowym, to trzeba to uczciwie powiedzieć Polakom i zawiesić te wpłaty na drugi filar na rok czy na dwa lata, a nie dewastować całego systemu emerytalnego.

- Jeżeli Gowin uważa, iż to są jego prywatne pieniądze, to niech idzie do swojego OFE, wyciągnie te pieniądze i kupi sobie taką marynarkę, jaką lubi nosić - granatową - ripostował wicepremier Jacek Rostowski.

Tyle że - jak zauważa Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju - choć pieniędzy zgromadzonych z OFE wypłacić nie możemy, to przynajmniej wiemy, ile są one faktycznie warte, w przeciwieństwie do naszych składek w ZUS, które są waloryzowane wedle uznania polityków.

Wśród ekonomistów krytykujących ofertę rządową są znane nazwiska: prof. Leszek Balcerowicz (były minister finansów i prezes Narodowego Banku Polskiego), prof. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha czy prof. Stanisław Gomułka - minister finansów w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC.

W opinii prof. Balcerowicza omawiany raport jest jednym z najbardziej nierzetelnych dokumentów oficjalnych, jakie pojawiły się po 1989 r., propagandą antykapitalistyczną, w której znalazły się "kompromitujące błędy liczbowe". Sprowadza się on do likwidacji drugiego filaru reformy emerytalnej.

Prof. Gomułka zauważa, że raport dotyczy jedynie OFE, a nie całego systemu emerytalnego. - Nie mówi się praktycznie nic o przyczynach bardzo dużego deficytu w publicznej części systemu emerytalnego: FUS, KRUS, budżetówka - zauważa prof. Gomułka. - Uzależnienie przyszłych emerytur od I filaru, czyli rozwoju sytuacji w finansach publicznych, oznacza wzrost ryzyka niewypłacalności dla przyszłych emerytów.

Przypomina on, że jednym z głównych celów reformy rządu premiera Buzka było rozłożenie tego ryzyka na 3 filary: publiczny filar I, półpubliczny filar II i całkowicie prywatny filar III.

- Atrakcyjny dziś dla przyszłych emerytów stopień waloryzacji składek na kontach i subkontach ZUS może w każdej chwili zostać zmniejszony, natomiast zakaz inwestowania przez OFE w obligacje sprawi, że staną się one superryzykowne, czyli nieatrakcyjne dla składkowiczów w starszym wieku - zauważa prof. Gomułka.

Fundusze są zbyt pazerne

W 2012 r. polskie towarzystwa emerytalne prowadzące OFE zarobiły 1 miliard złotych na przyszłych emerytach. Rok wcześniej było to 981 mln zł. Jest to ta część składki, która nie trafia na nasze konta, ale właśnie do PTE z tytułu zarządzania naszymi składkami.

Ekonomiści oceniają, że prowizje, jakie trafiają do PTE, są zbyt wysokie, choć Aleksander Łaszek z FOR przyznaje, że część z tej puli jest "odpalana" ZUS-owi. Tymczasem zyski, jakie wypracowują dla nas fundusze, nie są porażające. Z zestawienia danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że od 1999 roku najlepszy OFE zarobił dla swoich klientów średnio rocznie 7,22%, a najsłabszy o 1% mniej.

Fundusze się bronią, że takie zyski, jakie możliwości, i tłumaczą, że prawo ściśle określało, jaką część naszych składem mogą inwestować w zyskowniejsze akcje, a ile w rządowe obligacje.

Jednak Aleksandra Łaszka takie argumenty nie do końca przekonują. - Wydaje się, że PTE patrzą jeden na drugiego i czują się bezpiecznie, jeśli inwestują w podobny sposób, bowiem wyniki jednego są przedstawiane na tle innych OFE - komentuje ekonomista. - Gdyby te wyniki były porównywane na przykład z zyskami osiąganymi przez fundusze inwestycyjne, mielibyśmy lepszy ogląd sytuacji, a OFE byłyby bardziej zmotywowane do zarabiania dla nas.

Dowodem na taką "ostrożną" politykę PTE są choćby wyniki za pierwszy kwartał br., kiedy stopy zwrotu otwartych funduszy emerytalnych były ujemne, mimo że mogły one większą część składek zainwestować w akcje, nie zrobiły tego. Tak czy siak zyski PTE w tym okresie wzrosły.

Jarosław Sadowski, główny analityk portalu Expander, pytany o to, który z przedstawionych przez rząd wariantów wybrałby dziś sam, odpowiada, że ten z możliwością wyboru OFE.

- Tak samo jak oszczędności nie powinno się gromadzić tylko w jednym produkcie, tak samo składek emerytalnych - ocenia, ale dodaje, że oczekuje od rządu reformy OFE polegającej m.in. na obniżeniu prowizji, jaką fundusze pobierają od naszych składek (to aż 3,5%) oraz zwiększeniu konkurencyjności między funduszami, które są oskarżane o to, że nie zależy im na skuteczniejszym pomnażaniu tych składek.

Zauważa on jednak, że niezależnie od tego, który wariant wybierzemy, kwota naszej emerytury wyniesie w przyszłości około połowy naszej ostatniej pensji (starsi nieco więcej, młodzi mniej).

Jeszcze niższe uposażenie na starość będą mieli przedsiębiorcy, którzy płacą najniższe składki - prognozuje się, że może to być nawet kilka procent ich zysków.

- Aby więc na emeryturze utrzymać standard życia na przyzwoitym poziomie, musimy pomyśleć o dodatkowym zabezpieczeniu już dziś - sugeruje Jarosław Sadowski.

Z wyliczeń Expandera wynika, że aby przez 10 lat wypłacać sobie po 2000 zł, trzeba co miesiąc odkładać po 180 zł aż przez 30 lat. Czyli osoby planujące pracować do 67. roku życia, powinny zacząć oszczędzać najpóźniej w wieku 37 lat. Im wcześniej, tym lepiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska