"Opłaca się pracować za granicą. Nawet za najniższe stawki"

Redakcja
Polska zajmuje 12. pozycję wśród 21 krajów Unii Europejskiej, gdzie płaca minimalna obowiązuje.
Polska zajmuje 12. pozycję wśród 21 krajów Unii Europejskiej, gdzie płaca minimalna obowiązuje. Krzysztof Świderski
Średnia płaca w Polsce jest prawie dwukrotnie mniejsza niż minimalna pensja w Belgii. Na Wyspach Brytyjskich za najniższą krajową można kupić dwa razy więcej tych samych produktów co u nas, a przecież tam wcale tanio nie jest. Generalnie zarabiamy kiepsko i marne to pocieszenie, że w Rumunii czy Mołdawii mają gorzej.

Pan Ryszard przez lata uważał, że swojego czerwonego paszportu (czyli poświadczającego niemieckie obywatelstwo) nie powinno się jedynie trzymać w szafie, ale trzeba z niego korzystać. Wyjeżdżał więc od pracy do Austrii, gdzie zajmował się stawianiem rusztowań.

- Żonie się to początkowo nie podobało, ale po czasie się przyzwyczaiła - opowiada pan Ryszard. - Co innego teściowie i moi rodzice. Twierdzili, że te parę groszy więcej, które tam zarobię, nie jest wartych rozłąki, tęsknoty. Mówili, że jak dobrze poszukać, to i w Polsce można znaleźć w miarę dobrze płatne zajęcie.

Dyskusje o wadach i zaletach emigracji zarobkowej, jakie od dawna toczy wiele opolskich rodzin, irytowały pana Ryszarda.

Wypisał więc wszystko na kartkach, które potem przedłożył rodzicom i teściom: 8 euro na godzinę liczone razy 40 godzin w tygodniu i jeszcze pomnożone przez cztery tygodnie dają 1280 euro miesięcznie. Od tego trzeba odjąć 320 euro za noclegi w Wiedniu i 160 na dojazdy, plus jakieś 100 "kieszonkowego" - kreślił nasz bohater. Z tych rachunków wychodziło, że rodzinie zostaje 700 euro miesięcznie. Mnożąc razy 4 z haczykiem, wychodziło prawie 3000 złotych miesięcznie.

I tu pan Ryszard przechodził do kontrataku: - W Polsce proponowano mi pracę za 2-2,2 tysiąca złotych. To jednak o 800 złotych mniej. Biorąc pod uwagę, że wynajmujemy mieszkanie w Polsce, to jestem zmuszony jednak pracować za granicą - przekonywał.

Jego przykład jest jednym z tysięcy, które pokazują, że wciąż bardziej opłaca się pracować za granicą, nawet za najniższe stawki (8 euro na rękę w Austrii to niewiele), niż podjąć pracę za mniej więcej średnią pensję w Polsce.

W Austrii, w której pracuje szczególnie dużo Opolan, nie ma ustawowo regulowanej pensji minimalnej. Bo nie ma takiej potrzeby. Stawki wynagrodzeń ustalane są w ramach układów zbiorowych w poszczególnych branżach.

Budownictwo, w którym pracuje pan Ryszard, wbrew powszechnej opinii nie zapewnia zbyt dużych apanaży. Więcej zarabiają np. przedstawiciele branży logistycznej, czyli magazynierzy i kierowcy.

Stawki mogą się też różnić w zależności od wieku, doświadczenia i kwalifikacji pracownika. W praktyce za płacę minimalną można uznać wynagrodzenie najmniej wykwalifikowanych pracowników. To będzie jakieś 1000 euro miesięcznie, za mniej raczej nikt tam nie wstaje z łóżka.

Cypr, który swego czasu także był miejscem emigracji zarobkowej Polaków, również nie ma regulacji dotyczącej płacy minimalnej, która obejmowałyby wszystkich pracowników. Stawki wynagrodzenia minimalnego dotyczą jedynie niektórych grup zawodowych (pracownicy sklepów i biurowi, kadra pomocnicza w służbie zdrowia, personel pomocniczy w przedszkolach, żłobkach i szkołach, pracownicy ochrony, dozorcy i sprzątaczki).

Jesteśmy na 12. miejscu

Z danych firmy Sedlak& Sedlak wynika, że pod względem nominalnej wartości płacy minimalnej, wyrażonej w euro, Polska zajmuje 12. pozycję wśród 21 krajów Unii Europejskiej, gdzie płaca minimalna obowiązuje.

Najbardziej beztroskie życie wśród niewykwalifikowanych pracowników (bo tacy najczęściej zarabiają najmniej) wiodą mieszkańcy Luksemburga. Tam najniższa pensja wynosi 1874 euro brutto. W pobliskiej Belgii jest ona niższa o 300 euro, ale i tak należy do najwyższych w Europie i w przeliczeniu na nasze wynosi prawie 6 tysięcy złotych.

To prawie dwa razy więcej niż nasza średnia krajowa. W Polsce płaca minimalna wynosi obecnie 1600 złotych, czyli niecałe 400 euro.

- Najniższe wynagrodzenie minimalne otrzymują mieszkańcy Rumunii - 158 euro. Jest to zaledwie 40 procent płacy minimalnej obowiązującej w Polsce - podkreśla Adam Wrona z firmy Sedlak&Sedlak.

W Chorwacji, która w 2013 roku została włączona do Unii Europejskiej, płaca minimalna jest o 5 procent niższa niż w Polsce.

- To, że w Polsce jest ona wyższa niż w Rumunii czy Chorwacji, nie jest żadnym pocieszeniem - uważa Hanna Wierzbicka, sekretarz zarządu regionu opolskiej "Solidarności". - Płaca minimalna powinna być na tyle duża, żeby wystarczyła na normalną egzystencję, a nie wegetację. A tak niestety jest obecnie.

"S" uważa, że powinna ona zostać jak najszybciej podniesiona z 1600 do 1750 zł i być powiększana sukcesywnie w kolejnych latach, aby jak najszybciej dogonić europejskie kraje.

Z kolei Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych proponuje, by minimalną płacę związać z rozliczeniami godzinowymi, a nie miesięcznymi. Według OPZZ, najniższe wynagrodzenie powinno wynosić już w przeliczeniu ponad 1,9 tys. zł miesięcznie. Według szacunków związkowców miesięcznie pracujemy średnio 170 godzin, co daje ponad 11 zł brutto godzinówki.

- Sama płaca mimalna jest mała, a na dodatek jest na szeroką skalę obchodzona - zauważa prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o fakt zatrudniania na tzw. umowy śmieciowe.

Zdaniem profesora niezbędne jest jednak utrzymanie zapisu o minimalnej pensji. - Ponieważ to ona wyznacza próg bezrobocia - tłumaczy Bugaj. - Nie można powiedzieć, że gdzieś jest praca, jeżeli firma oferuje 300 złotych miesięcznie na umowie-zlecenie.

Ryszard Bugaj twierdzi, że płaca minimalna i pensje powinny być podnoszone. - Trzeba to jednak robić ostrożnie, bowiem podniesienie płacy minimalnej grozi tym, że jeszcze więcej przedsiębiorstw będzie chciało zatrudniać na umowy śmieciowe - podkreśla.

Anglicy "na minimalu" mogą dwa razy więcej

Średnie płace "na rękę" i średnie obciążenie podatkowe

Szwajcaria 17 752 zł 18 proc.
Niemcy 9 082 zł 39 proc.
Austria 7 884 zł 21,7 proc.
Hiszpania 6 396 zł 18,1 proc.
Słowenia 4 153 zł 34,9 proc.
Grecja 3 963 zł 20,1 proc.
Czechy 2 954 zł 22,5 proc.
Polska 2 669 zł 28,5 proc.
Rumunia 1 503 zł 27,5 proc.
Mołdawia 834 zł 16 proc.

Źródło: bankier.pl

Do porównania jakości życia za pensję minimalną służy tzw. parytet siły nabywczej. To w praktyce kurs walutowy wyliczony w oparciu o porównanie cen sztywno ustalonego koszyka towarów i usług w różnych krajach w tym samym czasie, wyrażonych w walutach tychże krajów.

W Luksemburgu jest on 140 procent większy niż w Polsce, a w Irlandii i Wielkiej Brytanii większy o około 100 procent. W pewnym uproszczeniu oznacza to, że za pensję minimalną na Wyspach można kupić dwa razy tyle produktów i skorzystać z dwukrotnie większej liczby usług niż w Polsce.

Gorzej niż u nas jest w Bułgarii i Rumunii. Tam pensja minimalna w praktyce warta jest połowę tego co w naszym kraju. Porównywalnie do nas jest w Portugalii i Chorwacji.

Pracodawcy i rząd podkreślają, że Polacy nie powinni za dużo narzekać, bo w Polsce od dłuższego czasu płaca minimalna rośnie. W Europie zauważalny jest odwrotny trend. W 2013 roku w 14 z 21 uwzględnionych z rankingu państw wynagrodzenie minimalne zmalało. Największy spadek dotknął Greków, realna wartość ich płacy minimalnej zmniejszyła się o blisko jedną czwartą. W tym czasie po uwzględnieniu wskaźnika inflacji płaca minimalna w Polsce wzrosła o 3 procent.

- Jako naród jesteśmy bardzo roszczeniowi. Bardzo często podkreślamy, że nam się należy, ale rzadko chcemy dawać coś od siebie - mówi właściciel jednej z opolskich firm budowlanych, który prosi o niepodawanie nazwiska, aby nie urazić swoich pracowników. - Bywa, że w jakiś dzień nie ma zleceń, ale nie zdarzyło się, żeby facet przyszedł i powiedział: "szefie, zamiast tak siedzieć bezczynnie, to zróbmy to i to, na przykład wysprzątajmy plac". Jakby mógł, toby siedział cały miesiąc. Te nawyki to mamy jeszcze chyba z czasów PRL-u.

Polskich pracowników oskarża się również o to, że są mniej wydajni niż europejscy koledzy. To prawda, ale błędem jest zrzucanie winy na pracujących. Tu trzeba wyjaśnić, czym jest wydajność pracy. To nic innego jak dochód narodowy wytworzony przez jednego mieszkańca, czyli inaczej wartość towarów i usług wypracowana przez pracownika.

Zależy ona przede wszystkim od struktury całej gospodarki i poziomu technologicznego firm działających na danym rynku. Dopiero w dalszej części wynika ona z kwalifikacji zawodowych samych pracowników. Przykład: Drwal wyposażony w porządną piłę spalinową może ciąć bale przez cztery godziny, a potem tyle samo czasu popijać piwo, leżąc pod drzewem. Jego dzienna praca będzie i tak dużo bardziej wydajna niż drwala z piłą ręczną, który ani na minutę nie przestał rżnąć pni i zakończył pracę potwornie zmęczony.

Analogicznie pracownik firmy produkującej procesory będzie dużo bardziej wydajny niż ten, który zajmuje się produkcją buraków. Ten drugi, produkując towary nisko przetworzone, tworzy mniejszą wartość dodaną. Będzie ona tym wyższa, im bardziej zaawansowaną technologią posługiwać się będzie firma.

W związku z tym, że nasze firmy dopiero wdrażają nowoczesne technologie, wydajność pracy w Polsce jest relatywnie niska. Przyjmując, że średnia europejska wynosi 100, polska nie przekracza 58 procent. Przegrywany z Niemcami (125 proc. średniej unijnej), Szwedami (117 proc.) czy Francuzami (127 proc.).

Wraz z wydajnością rosną koszty pracy, a te przekładają się na pensję. W Polsce są one cztery razy niższe niż w Niemczech i pięć razy niższe niż w Belgii. To dlatego zarabiamy mniej niż pracujący tam ludzie, ale ciągle zbyt mało, jeśli nawet porównać naszą wydajność pracy. Spójrzmy: Niemcy są dwa razy wydajniejsi od Polaków, mimo to zarabiają aż cztery razy więcej od nas.

Pracują najciężej,

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce naszego kraju wynosiło w I półroczu tego roku 3675,10 zł. I było o 2,9 procent wyższe niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Tradycyjnie najlepiej miała się tak zwana budżetówka.

W sektorze publicznym średnie wynagrodzenie wyniosło 4227,64 zł (wzrost o 3 proc.), a w sektorze prywatnym 3421,17 zł (też wzrost o 3 proc.). Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że siła nabywcza naszych pensji była o 2 procent większa niż przed rokiem.

Kto dostał najwyższe podwyżki? Pracownicy firm zajmujących się dostarczaniem energii i wody, oni zarabiają teraz statystycznie ponad 6 procent więcej. Niewiele mniej przybyło na paskach wypłat pracownikom hoteli i restauracji.

Nieźle radzili sobie także handlarze nieruchomościami, gdzie płace wzrosły średnio o 4,5 proc. Z kolei najniższe podwyżki dostali ci, którzy przynajmniej w teorii pracują najciężej, czyli górnicy. Ich pensje średnio wzrosły tylko o 0,8 procent.

Na Opolszczyźnie przeciętne wynagrodzenie brutto wynosi (dane z I półrocza tego roku) 3568 złotych i jest o 350 złotych niższe niż w sąsiednim województwie dolnośląskim.
- Problemem w Polsce są zbyt duże koszty pracy - podkreśla prof. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. - Kiedy pracownik zarabia średnią krajową, w praktyce do ręki dostaje 2,5 tysiąca złotych. Natomiast pracodawca, żeby zapewnić mu ową średnią, musi zapłacić grubo ponad 4 tysiące złotych.

Nasze państwo potrzebuje jednak podatków jak tlenu i wątpliwe, by w najbliższym czasie rządzący pozwolili na zmniejszenie wpływów z tych danin. Co więc robić, żeby ludzie zarabiali godniej?

- Zmniejszać obciążenia podatkowe najbiedniejszym i zwiększać tym, którzy zarabiają najwięcej - proponuje prof. Ryszard Bugaj. - Dziś największy ciężar utrzymania państwa i tak ponoszą ci, którzy zarabiają mało.

Pojęcie "średniej pensji" wywołuje jednak u wielu Polaków reakcję alergiczną. - Kto tyle zarabia? - pytają ludzie, nie dowierzając w oficjalne statystyki. Problem w tym, że aż 80 procent pracowników w Polsce zarabia mniej, niż wynosi publikowana przez GUS średnia krajowa. Sumę tę windują zarobki najbogatszych Polaków.

Tak więc tzw. średnia pensja jest nie tyle wskaźnikiem naszej zasobności, ile miernikiem dochodowych dysproporcji.

- Z roku na rok statystycznie żyje nam się jednak coraz lepiej, ale jednocześnie rośnie rozwarstwienie społeczne - przypomina ekonomista, prof. Romuald Jończy.

Mało tego, pensje różnią się także w poszczególnych regionach. W 2012 roku największy wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto odnotowano w woj. warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim i zachodniopomorskim. Najmniej wzrosły płace w woj. opolskim.

W internecie furorę robi infografika pokazującą schemat iluzji średniej płacy. Jej autor wziął pod lupę dwa tysiące pracowników marketów zarabiających po 1600 złotych brutto, czyli najniższą krajową. Do nich dorzucił zaledwie sześciu prezesów niektórych największych polskich spółek, którzy zarabiają miesięcznie od 320 tysięcy do miliona złotych (tyle na umowie miał w zeszłym roku prezes firmy informatycznej Comarch). Zaledwie sześć osób podniosło średnią pensję pozostałych 2 tysięcy pracowników do 3400 złotych.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska