Kobiety sukcesu wspomagają bezrobotne panie

Redakcja
Na opolskim spotkaniu DfS było "po amerykańsku”. Panie miały uścisnąć sobie dłonie.
Na opolskim spotkaniu DfS było "po amerykańsku”. Panie miały uścisnąć sobie dłonie. Sławomir Mielnik
Szata jednak zdobi człowieka i dzięki niej zwłaszcza panie nabierają pewności. Dlatego biznesmenki z Dress For Success dzielą się zawartością swoich szaf i doświadczeniem z tymi, którym brakuje pewności i pracy.

Warto magiczną cząstką sukcesu, która osiadła na tkaninie, podzielić się z innymi. Grażyna Bartoszyńska-Madura z Opola przyniosła więc na spotkanie organizacji Dress for Success nie sukienkę, nie kostium - a trzyczęściowy garnitur. - Bardzo długo współpracowałam głównie z mężczyznami, ubierałam się właśnie w ten garnitur: spodnie, kamizelkę, marynarkę.

Panią Grażynę zawodowo można zdefiniować tak: władza plus pieniądze (po drodze: długie szkolenia, studia z zarządzania, prawa podatkowego, ekonomii i rachunkowości). Jest najlepszym w południowej Polsce specem od prawa podatkowego, reprezentuje ogromne firmy i na dodatek sama pełni stanowisko dyrektora finansowego w międzynarodowej grupie kapitałowej CB SA (branża materiałów budowlanych).

Jednak takie zestawienie - władza plus pieniądze - wciąż właściwe jest mężczyznom. Stąd Grażyna - wyróżniająca się spośród nich figurą oraz rysami - przynajmniej strój dostosowywała do męskich realiów i zamiast kostiumu ze spódniczką ubierała spodnie w garniturze. Teraz już uwielbia nosić sukienki. Jest marką sama dla siebie.
Przez lata prowadziła kancelarię podatkową, a o swych klientów walczyła z uporem i konsekwencją, reprezentując ich przez sądami. - I garnitur zakładałam właśnie na sprawy sądowe. Dobrze się w nim czułam, pewnie, wiedziałam, że moje racje są niepodważalne. I wygrywałam - mówi.

Wygrywała także przed Najwyższym Sądem Administracyjnym.

- Na przykład sprawę o zmianę interpretacji prawnej wydanej przez dyrektora Izby Skarbowej, a dotyczącej opodatkowania kosztownych prezentów. To była sprawa na grube miliony - mówi.

Garnitur- talizman trafił więc w minioną środę do przepastnej szafy Dress for Success. W Katowicach znajduje się jedyna na Europę Środkowo-Wschodnią filia organizacji. DfS to organizacja non-profit, działa w Polsce od 2009 pod patronatem pani prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej. Organizacja pomaga swym beneficjentkom: bezrobotnym paniom w zdobyciu pracy. Poza wiedzą "know-how", darowuje też odrobinę magii sukcesu, jaka pozostała na tkaninach strojów tych Polek, które sukces osiągnęły. Dorota Stasikowska-Woźniak, dyrektor generalna DfS Poland, uśmiecha się, gdy mówi o tym, jak beneficjentki organizacji chcą koniecznie dostać "strój sukcesu":

- Dostajemy też całe serie kostiumów z zagranicy, fabrycznie nowych - mówi. - Ale beneficjentki nie są nimi tak zainteresowane tak, jak sukienkami noszonymi wcześniej przez panie współpracujące z DfS. A jak jeszcze do sukienki przyklejona jest karteczka z napisem: "Powodzenia" - to już w ogóle nie chcą mieć innego stroju, tylko ten.
Bywa, że do DfS panie piszą tak: Zwracam się z uprzejmą prośbę o przekazanie mi kompletu sukienek, butów i kosmetyków.

- Ale w takich wypadkach nie działamy, nie pomagamy - mówi dyrektor DfS Poland. Bo strój to ukoronowanie dzieła, którym są szkolenia beneficjentek. Zajmujemy się nimi od 12 miesięcy. 75 procent naszych podopiecznych znajduje w tym czasie pracę lub staż - dodaje dyrektor generalna.

Podbiła Japonię

- W życiu nie jest tak, że wokół jednych ludzi się dużo dzieje, a wokół innych - nic - mówi Ewa Żołna, której udało się stworzyć nowe perspektywy dla opolskiej Cepelii, marki wydawałoby się jeszcze kilka lat temu skazanej na plajtę. - Życie to jest taki chochlik, który nawet jeśli stawia nas w zaskakującej sytuacji - to robi to w konkretnym celu.

Tak było i w jej przypadku: - Gdy miałam już poukładane życie, odchowane dziecko, okazało się, że ponownie będę mamą. Szok! Ale to późne macierzyństwo otworzyło mnie na nowe idee. Za jego sprawą wpadłam na przykład na pomysł, aby w Cepelii organizować warsztaty dla dzieci, a potem dla dorosłych. I to jest hit.

Tak powstała Akademia Wolnego Czasu, miejsce dla każdego, bez względu na wiek, płeć i umiejętności plastyczne. Wspólne malowanie, ugniatanie, rzeźbienie, rysowanie, wycinanie. - Każdy z uczestników - mały i duży - czuje się prawdziwym artystą - mówi pani Ewa.

W opolskiej Cepelii zdarzają się przygody niezwykłe: - Można u nas kupić białą porcelaną i namalować na niej coś bardzo osobistego, tylko dla siebie ważnego. Był u nas gość z Niemiec, który postanowił namalować na porcelanie dwie daty - wyjazdu swej rodziny z Opola oraz jego powrotu tutaj. Zdarzają się też wycieczki z zagranicy, które do regionu opolskiego przyjechały głównie po to, by pomalować porcelanę na naszych warsztatach.
Podobnie - za sprawą przypadku - opolska Cepelia stała się rozpoznawalna w Japonii. - Dlaczego Polska ma się kojarzyć w innych krajach tylko z kaszubskimi, zresztą pięknymi, wzorami? - pyta pani Ewa. - Okazało się, że mamy znajomych w ambasadzie japońskiej. Z drugiej strony artyści ludowi z Opolszczyzny, ale i dzieci, na przykład z opolskiego przedszkola nr 55, pięknie malują porcelanę. Japończycy zaś doceniają folk, a już folk w wykonaniu dzieci - uwielbiają.

Te elementy ułożyły się w doskonałą całość: opolska porcelana znalazła się w Pawilonie Polskim na Expo, a potem już niemal zalała Japonię. Porcelanowe wazy z opolskiej Cepelii wręczane są jako ekskluzywne prezenty oraz nagrody na oficjalnych, nawet rządowych uroczystościach, są podziwiane na corocznych Festiwalach Polskich w Tokio, Japończycy kupują do swych domów opolskie ręcznie malowane bombki, choć przecież sama tradycja strojenia choinek jest im obca.

- A z dziećmi z Opolszczyzny pojechałam do Warszawy, do Pałacu Prezydenckiego, rozmawiałam tam z prezydentową Anną Komorowską - mówi pani Ewa. - I właśnie sukienkę z tego spotkania podarowałam dla DfS. Bo skoro ja z Opola i nasze opolskie dzieciaki "brylowaliśmy" na prezydenckich salonach, to znaczy, że nie ma w życiu rzeczy nieosiągalnych. Nawet jeśli kiedyś przestraszymy się jakiejś życiowej sytuacji, w której postawił nas los - należy się wziąć w garść i iść do przodu - mówi Ewa Żołna.

Inspiracja z internetu

Plotka donosiła, że Donald Tusk uczy się jakoby angielskiego na Malcie, ale... równie dobrze mógłby w Opolu, gdzie działa jedna ze szkół robiącej obecnie furorę metody Colina Rose (angielskiego można się ponoć nauczyć w 6 miesięcy, korzystając także z platformy internetowej). Tak uczą się gwiazdy: - Nasi kursanci to Dorota Gardias, Sebastian Karpiel-Bułecka, Anna Popek - wymienia Ewa Mielicka z Opola - A w skali Opola: Adam Czapski, Aida Bella.

Ewa Mielicka od 20 lat związana jest z edukacją i nauczaniem języków obcych, prowadziła w Opolu renomowaną szkołę językową. Ale nawet w takiej branży jak kursy językowe wciąż pojawiają się nowe trendy i wyzwania.

- Zauważyłam, że kursy dla dorosłych kończy coraz mniej osób. Polacy są zapracowanym i ambitnym narodem. Czasowo nie stać ich na kończenie standardowych szkoleń. Tak samo artyści, biznesmeni, wysocy urzędnicy - też nie mają czasu na wyjazdy do szkół, tradycyjne uczenie się - mówi. - Trzeba było przygotować zupełnie nową ofertę nauczania języka. Zaczęłam więc szperać w internecie, tam często można znaleźć inspiracje, no i ja też znalazłam.

I tak Colin Rose trafił do Opola.

- To jest właśnie klucz do sukcesu: zarówno w moim życiu, jak i w szkoleniach mych kursantów - uśmiecha się pani Ewa. - Nie zrażać się, szukać nowych pomysłów a potem je systematycznie realizować.

Dla DfS wybrała suknię, w której pojechała do wielkiej firmy na pierwszą swą prezentację metody CR. - Bałam się, bo trudno sprzedaje się rzeczy niematerialne. Ale przekonałam menedżerów do kupienia metody i pracownicy firmy uczyli się u mnie z sukcesami - mówi.

Pani minister

Praca to kobieta - powiedziała na spotkaniu DfS w Opolu wicemarszałek województwa Barbara Kamińska.

Relaks jest wprawdzie rodzaju męskiego, ale nie ma sukcesu w pracy bez chwili oddechu. Ewa Mielicka, Ewa Żołna czy Grażyna Bartoszyńska-Madura żyją nie tylko pracą.

Ewa Mielicka ma ogród pełen róż: niemal sto krzewów, które kwitną i pachną od wiosny do jesieni. Ewa Żołna bawi się i odpoczywa podczas warsztatów artystycznych z dziećmi. - Lubię też poleniuchować sobie w domu, w kapciach, na kanapie z pilotem tv w ręku - mówi.
Grażyna Bartoszyńska-Madura uprawia jogę. Wie, że czasem trzeba wszystko przewrócić do góry nogami, aby uzyskać efekt. I potrafi to robić, jak trzeba to sama stanie na głowie (choćby podczas treningu jogi).

- Z pani to jest niezły kandydat na ministra finansów - mówię podczas rozmowy z dyrektor finansową wielkiej grupy kapitałowej, w skład której wchodzą 2 spółki niemieckie i 2 polskie. - Prawo, finanse, podatki, zarządzanie - opanowała pani umiejętności niezbędne na tym ministerialnym stanowisku.

- Ależ ja będę ministrem finansów - uśmiecha się pani Grażyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska