Moje Kresy. Feliks Lachowicz - malarz Drohobycza

Ze zb. Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wroc
Feliks Lachowicz – malarz z Drohobycza, autoportret.
Feliks Lachowicz – malarz z Drohobycza, autoportret. Ze zb. Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wroc
Drohobycz miał szczęście do piewców jego wyjątkowości. Palmę pierwszeństwa w tym zakresie może dzierżyć Feliks Lachowicz (1884-1941) - syn drohobyckiego szewca. Był późnym dzieckiem Marcina Lachowicza (1834-1920), bo gdy się urodził, jego ojciec przekroczył już pięćdziesiątkę.

Książka

Książka

Na półki księgarskie trafia właśnie kolejny, VI tom "Kresowej Atlantydy" prof. Stanisława Sławomira Niciei - wielkiego projektu autorskiego, w którym rektor Uniwersytetu Opolskiego zamierza przedstawić historię i mitologię 200 miast mocno wpisanych w dzieje Polski, ale straconych w wyniku zmian granic naszego państwa w 1945 roku.

Sowieci zmarnowali Feliksowi Lachowiczowi życie i spowodowali, że przez niemal 50 lat głucho było o tym wybitnym artyście i, nie waham się stwierdzić, genialnym mistrzu rysunku. Nie wiemy, w jakich okolicznościach zmarł gdzieś na Syberii, przypuszczalnie w listopadzie 1941 roku. Niewiele też wiadomo o jego dzieciństwie. Nie ma wątpliwości, że był uczniem gimnazjum w Drohobyczu. Ale czy je skończył? - brak na to dowodu. Podobnie jest z jego krótkimi rzekomymi studiami malarskimi w krakowskiej ASP. Możliwe, że był tam przez pewien czas jako wolny słuchacz. Całe dojrzałe życie przepracował jako technik budowlany w Rafinerii "Galicja" w Drohobyczu i niekiedy tytułowano go inżynierem. Ale kwestia jego wykształcenia, mimo intensywnych badań archiwalnych szczególnie Jerzego Pileckiego, nadal pozostaje otwarta.

Przez biografów Feliks Lachowicz uważany jest za genialnego samouka i tytana pracowitości. Posiadł imponującą wiedzę z zakresu architektury, budownictwa, historii i legend okolic Drohobycza. Podczas odczytów zadziwiał nie tylko wiedzą, ale i sugestywnym sposobem jej prezentacji.

Był żonaty z Elżbietą Kloś (1897-1991), wywodzącą się ze znanej drohobyckiej rodziny muzyków. Jej trzej bracia: Adam, Władysław i Włodzimierz Klosiowie tworzyli popularny zespół i odnosili wielkie sukcesy, koncertując w pobliskim Truskawcu. Lachowicz nie mógł mieć dzieci. Adoptował więc osieroconą córkę swego bratanka, Wiesławę (1929-2007) - po wojnie znaną w Szczecinie laryngolog i opiekunkę jego twórczości, noszącą po mężu nazwisko Podemska.

Pracując w Drohobyczu jako kierownik robót, Feliks Lachowicz dorobił się własnej willi stojącej do dziś przy obecnej ulicy 22 Sicznia 55. Wybudował ją własnoręcznie. Wszystkie wolne chwile poza pracą zawodową poświęcał jednak malarstwu i rzeźbie, osiągając w tej materii imponujące rezultaty.
W październiku 1934 roku w salach Ratusza w Drohobyczu odbyła się pierwsza wystawa jego akwarel, rysunków piórkiem, obrazów olejnych i rzeźb w drewnie tematycznie związanych z historią Drohobycza. To właśnie ta wystawa wprowadziła go na trwałe na karty historii rodzinnego miasta i przyniosła mu przydomek: "arcydrohobyczanina". Nikt, kto będzie pisał historię Drohobycza, nie może go - podobnie jak Brunona Schulza - pominąć. Feliks Lachowicz stworzył swoistą kronikę rodzinnego miasta w formie kilkudziesięciu precyzyjnych rysunków przedstawiających najważniejsze postacie i wydarzenia z dziejów Drohobycza i obramował je finezyjnymi ornamentami.

Wystawa miała charakter monumentalny. Była dowodem erudycji historycznej autora, jego znakomitego warsztatu malarskiego i subtelnego smaku artystycznego. Bruno Schulz, który stronił od recenzowania wystaw, w tym wypadku zrobił wyjątek i swoje uznanie dla wielkiej pasji kolegi z miasta rodzinnego opublikował w "Przeglądzie Podkarpackim" (2 XII 1934), pisząc: Nie szukając poklasku świata, pracuje (w Drohobyczu) z benedyktyńską, pogodną i skupioną żarliwością dziwny artysta zakochany w legendach dawnych wieków, zasłuchany w szmer przeszłości, grzebiąc się w starych dokumentach, szperając w archiwum miejskim, śledząc zblakły inkaust kościelnych zapisków, Pan Lachowicz przeżywa w wizjach przeszłość miasta.

P. Lachowicz pilnie studiował stare polskie mszały, ewangeliarze i kodeksy i wżył się tak głęboko w styl tych dzieł sztuki iluminatorskiej, że przejął go na własność. P. Lachowicz ma nieomylny, mistrzowski smak dekoracyjny. (...) W naszych czasach nerwowości, dorywczości i pośpiechu jest to zjawisko wyjątkowe. P. Lachowicz powinien sobie zdobyć imię we współczesnej grafice polskiej, jest on na swem polu chyba bezkonkurencyjny. Wyrażamy nadzieję, że miasto nasze nie pozwoli się wymknąć sposobności nabycia tej prawdziwie monumentalnej pracy osnutej dookoła jego historii.
Trzy lata później, w 1937 roku, Lachowicz miał retrospektywną wystawę w Domu Artystów Plastyków we Lwowie - 87 akwarel przedstawiających dzieje Drohobycza i 12 tworzących cykl "Urycz w legendach". W recenzji tej wystawy Janina Kilian-Stanisławska pisała: Cykl "Legenda Urycza" kładzie nacisk nie na treść, lecz na formę i kompozycję. Cykl ten pod względem artystycznym stoi niewspółmiernie wyżej od pierwszego. Sceny są ujęte syntetycznie, w formie z lekka kubizowanej i prymityzowanej. Takie miniatury, jak "Tkacze", "Uczta", "Ucieczka Buniaka", "Zemsta murży" i "Buniak pod Byczem" wykazują wysokie wartości, świadczące o dużych możliwościach artysty.

"Historia Drohobycza" jest tak ścisłym reportażem historii tego miasta, że należy podziwiać szczodrość i wierność historyczną autora cyklu.

Dramatyczne było życie Feliksa Lachowicza. W czasie I wojny światowej został zmobilizowany do armii austriackiej i zaraz na początku na froncie karpackim trafił do rosyjskiej niewoli. Przeszedł przez liczne obozy jenieckie, m.in. w Semipałatyńsku. Uwolniony przez rewolucję rosyjską w 1917 roku, wstąpił w Samarze do formowanych tam oddziałów grupujących Polaków. Później był żołnierzem V Dywizji Strzelców Syberyjskich. Dywizja ta, sformowana z Polaków przebywających w Rosji i austrowęgierskich jeńców wojennych, liczyła niemal 11 tysięcy żołnierzy. Zaangażowana we wspieranie oddziałów rosyjskich (admirała Aleksandra Kołczaka) walczących z bolszewikami, podzieliła ich los, ponosząc klęskę i tylko dzięki francuskiej interwencji dyplomatycznej umożliwiono ocalałym żołnierzom repatriację do Francji, gdzie stacjonował polski sztab generalny Józefa Hallera. 120 oficerów i 800 żołnierzy wypłynęło 1 lipca 1920 roku z Rygi niemieckim statkiem pasażerskim do Szczecina. Był wśród nich Lachowicz. W jego papierach zachowało się zdjęcie tego statku i informacja potwierdzająca, że w 1921 roku przypłynął do Szczecina, podając się za żołnierza armii austriackiej. Ze Szczecina nie pojechał do Francji, ale wrócił do Drohobycza.
Jak ustalił Ryszard Markow, w swoich bagażach Lachowicz przewiózł ponad 200 akwarel i rysunków powstałych na Syberii w obozach jenieckich i na szlaku bojowym V Syberyjskiej Dywizji. Są to dzieła wysokiej próby. Przedstawiona jest w nich różnorodna galeria typów ludzkich: żołnierzy, przedwcześnie dojrzałych młodzieńców, wymuskanych ułanów czy zawadiaków zagubionych w sceneriach wsi i miasteczek syberyjskich. Jest też tam wiele malowniczych pejzaży z dominantą rozlewisk nad potężnymi rzekami - Obem i Jenisejem. Są tam sceny rodzajowe i dowcipne karykatury, a także dramatyczne sceny śmierci na polu walki i rozsiane po syberyjskich zmarzlinach widoki cmentarzy. Lachowicz kontynuował dzieło swych wielkich poprzedników: Artura Grottgera, Aleksandra Sochaczewskiego czy Jacka Malczewskiego, którzy na długo przed nim swymi obrazami opisywali i mitologizowali tematykę syberyjskiej martyrologii.

Te syberyjskie obrazy Lachowicza cudem przetrwały do naszych czasów. Są wśród nich liczne szkice portretowe jego towarzyszy niedoli podpisane ich nazwiskami. Są też akwarele z rosyjską architekturą, sceny z życia ludności i epizody rewolucyjne. Ale szczególną wartość historyczną ma zestaw kilkudziesięciu karykatur żołnierzy i oficerów V Dywizji. Gdy Lachowicz wrócił z Syberii do swego rodzinnego Drohobycza, cały swój talent malarski poświęcił już tylko temu miastu. Jego twórczość gwałtownie przerwało aresztowanie w kwietniu 1940 przez NKWD. Trafił do więzienia w Kijowie i tam otrzymał wyrok 5 lat ponownej zsyłki na Sybir, skąd już nie wrócił. Ostatni list do rodziny wysłał z więzienia w Kijowie 14 marca 1941 roku.

Po wojnie żona Elżbieta z przybraną córką Wiesławą przez Opole trafiła do Szczecina, wywożąc z siostrami obrazy Lachowicza. Musiało minąć prawie pół wieku, by zbiór obrazów ze szkicownika syberyjskiego Lachowicza mógł być wystawiony w Galerii na Mariackiej w Szczecinie, a później - za sprawą opolanina Krzysztofa Wernera - również w Opolu, Warszawie i Wrocławiu. Wystawa nosiła znamienny tytuł: "Pozostały tylko obrazy".

Dwa lata później, w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Lachowicza (w 1991 roku), na jego drohobyckim domu odsłonięto tablicę pamiątkową z podobizną artysty i z napisami w języku polskim i ukraińskim: "Pamięci wybitnego polskiego malarza - drohobyczanina, Feliksa Lachowicza - wdzięczni rodacy".
W 1998 roku wrocławskie Ossolineum i Stowarzyszenie Ziemi Drohobyckiej podjęły rozmowy z córką Feliksa Lachowicza, Wiesławą Podemską, w sprawie zakupu całego zbioru jego malarstwa. Rozmowy te, zakończone sukcesem, prowadził osobiście dyrektor Ossolineum - dr Adolf Juzwenko. Obecnie dzieła Feliksa Lachowicza (w ilości 659 rysunków, szkiców i obrazów) spoczywają w bezpiecznym i właściwym miejscu - w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Po roku 1989 wielu drohobyczan podjęło się propagowania twórczości i dorobku artystycznego Feliksa Lachowicza. Należeli do nich m.in.: Witold Skulski, o. Dominik Marian Orczykowski, Jerzy Pilecki, Ryszard Staruszkiewicz, Krzysztof Werner, Stanisław Mrówczyński, Eugeniusz Dąbrowski (dyrektor Polskiej Szkoły Sobotniej w Truskawcu) i jego dwaj bracia - Bolesław i Ryszard, Maria Galas (nauczycielka i ówczesna prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej w Drohobyczu).

W styczniu 2009 roku dzięki zabiegom głównie Romualda Kołudzkiego-Stobbe ukazał się w oficynie BOSZA album pt. "Drohobycz Feliksa Lachowicza" zawierający 127 barwnych reprodukcji ilustrujących dzieje miasta nad Tyśmienicą i jego okolic. Pięć lat później (2014) dzięki Ossolineum ta sama oficyna wydała kolejny, znakomity edytorsko album pt. "Szkice syberyjskie Feliksa Lachowicza", gdzie zamieszczono fotografie 272 jego dzieł malarskich, ukazujących, jak wszechstronny był jego talent.

Te pięknie wydane albumy wzbogacają wnikliwe i kompetentne artykuły: biograficzne - pióra Jerzego Pileckiego oraz omawiające twórczość artystyczną Lachowicza autorstwa Beaty Długajczyk - kustosza Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Tak więc po siedemdziesięciu latach twórczość Feliksa Lachowicza wyszła z cienia domowych skrytek i magazynów archiwalnych na półki księgarskie. I pomyśleć, że gdyby nie ofiarność w ratowaniu tej twórczości przez rodzinę i drohobyczan na wygnaniu mogłaby ona bezpowrotnie przepaść jak wiele innych dzieł powstałych na Kresach dawnej Rzeczpospolitej. Chwała wymienionym wyżej strażnikom pamięci o ziemi rodzinnej.

Lachowicz i Szyk - perfekcjoniści, mistrzowie miniatur

Analizując formę oraz technikę malarstwa Feliksa Lachowicza, mimowolnie zauważamy analogię do twórczości Artura Szyka (1894-1951) - malarza perfekcjonisty, ilustratora historii Polski, a zwłaszcza relacji polsko-żydowskich. Dziś - pisał Szyk w 1928 roku - kiedy malarze malują na łokcie, nie mając nawet czasu na wykończenie swoich prac, trudno się pogodzić z istnieniem artysty, który siedzi nad jednym dziełem 2,5 roku. Tak, perfekcjonizm i znajomość historii to wspólna cecha twórczości malarskiej Lachowicza i Szyka.

Rodzice Artura Szyka pochodzili z głębokich Kresów: ojciec, Salomon (1865-1922), z Połocka, a matka, Eugenia Rogacka (1871-1942), z Witebska - z miasta Marca Chagalla. Artur Szyk urodził się w Łodzi, gdzie jego ojciec z dwójką braci prowadził firmę tekstylną. Wykształcony na uczelniach Paryża i Krakowa, m.in. pod kierunkiem Teodora Axentowicza, po studiach stał się jednym z najbardziej utalentowanych europejskich ilustratorów. W rysunkach wzorował się na ilustracjach książek średniowiecznych i grafice renesansowej, ale misję ilustrowania historii Polski zaczerpnął z twórczości Jana Matejki i Maurycego Gottlieba. W latach 1926-1928, studiując 700-letnią historię obecności Żydów w Polsce, zilustrował "Statut kaliski" - zbiór przywilejów dla Żydów z 1264 roku nadany przez księcia Bolesława Pobożnego. Nad tym benedyktyńskim dziełem pracował 2,5 roku, spędzając długie godziny nad starymi dokumentami archiwalnymi, a nocami pracując w swoim studiu przy małej paryskiej uliczce, klepiąc krańcową biedę, często nie mając pieniędzy na przyzwoity posiłek, zakup pergaminów i farb niezbędnych do malowania. Arsene Aleksandre w francuskim "Le Figaro" nazwał Szyka cudownym miniaturzystą, który potrafi stworzyć przepiękne sceny, idealnie wkomponowane w tekst, prezentując przy tym doskonałe rzemiosło. Określił "Statut kaliski" Szyka mianem pomnika polskiego liberalizmu w hołdzie mniejszościom narodowym.
Na jednej z kart "Statutu kaliskiego" Szyk przedstawił śmierć 25-letniego studenta medycyny, działacza niepodległościowego - Bronisława Mansperla (1890-1915) w bitwie pod Kuklami (21 października 1915) na Wołyniu. Mansperl wychował się w zasymilowanej rodzinie inteligenckiej. Był członkiem Związku Strzeleckiego, Związku Walki Czynnej oraz legionistą I Kompanii Kadrowej Józefa Piłsudskiego.

W 1932 roku Artur Szyk namalował "Hagadę lwowską", zaprezentowaną w ratuszu lwowskim i uznaną przez krytykę za jedną z najważniejszych książek żydowskich XX wieku. Precyzyjnymi rysunkami opowiedział o dziejach wyjścia Żydów z Egiptu. Snuł tam wizję płonącej Europy, utożsamiając starożytnych Egipcjan, prześladowców narodu żydowskiego, z rodzącym się nazizmem.

"Hagada lwowska" była aluzją do prześladowań Żydów w hitlerowskich Niemczech. W każdym miejscu w Hagadzie, gdzie miała być przedstawiona postać Egipcjanina, Szyk rysował hitlerowca. W dedykacji tego dzieła napisał: Polsce, ojczyźnie mojej od pokoleń, siedzibie ojców moich, poświęcam z wielką miłością i czcią tę książkę o wyjściu z Egiptu, a na cześć notabli Lwowa, którzy zachęcili mnie do stworzenia tego dzieła, nazywam tę książkę "Lwowską Hagadą". A w jednym z wywiadów uzupełniał tę wypowiedź, mówiąc: Jestem Żydem, a Polska jest moją ojczyzną. Nie umiem jednego od drugiego oddzielić w moim sercu. Gdziekolwiek będę - pracować będę zawsze i przede wszystkim dla Polski.
Do końca życia był konsekwentny i wierny tym słowom. Po wybuchu II wojny światowej udał się do Londynu, a później do Stanów Zjednoczonych i zaangażował swój talent w walkę z hitleryzmem, malując karykatury na okładkach czołowych tygodników, głównie amerykańskich. Walczył pędzlem o wolność okupowanych krajów. Eleonora Roosevelt, żona prezydenta USA, nazwała Szyka "armią jednego człowieka". Recenzent "Los Angeles Times" w 1941 roku napisał, iż karykatury Szyka zaliczyć można do prawdziwej sztuki, a sam artysta ma wielką siłę. W tym samym roku "Sunday Mirror" (Nowy Jork) zamieścił recenzję, w której napisano: Pióro użyte dla idei Szyka ma moc większą od szabli.

Po wojnie Szyk zaangażował się w działalność na rzecz powstania państwa Izrael. Pragnął, aby jego twórczość była pomostem między kulturą polską, żydowską, francuską i amerykańską, czyli każdego z krajów, w którym mieszkał i tworzył. Zmarł w 1951 roku (licząc 57 lat) na atak serca, niesłusznie oskarżony przez osławioną komisję Josepha Raymonda McCarthy'ego o przynależność do partii komunistycznej. To samo zarzucono wówczas m.in. Charlie Chaplinowi i Arthurowi Millerowi.

Na początku XXI wieku nastąpił niespodziewany renesans zainteresowania twórczością Artura Szyka, zwłaszcza po wielkich wystawach jego dzieł zorganizowanych w Berlinie, Hanowerze i Nowym Jorku. W Polsce wydano piękny album pt. "Artur Szyk. Dziedzictwo polsko-żydowskiego artysty" (Kraków 2011). Wielką zasługę w wydaniu tego dzieła położył prof. Aleksander Skotnicki - wybitny hematolog i transplantolog, ordynator Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, laureat Nagrody Jana Karskiego. Dokonania artystyczne Lachowicza i Szyka współbrzmią z sobą, z tym że w przypadku Szyka mamy do czynienia z wymiarem światowym, z artystą uznanym przez wybitnych krytyków i przeżywającym obecnie renesans zainteresowania, szczególnie w Europie i Stanach Zjednoczonych. Sława Lachowicza jest natomiast zamknięta w obrębie Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska