Dziewczyno kochano, halalala, czyli wpadłaś mi w oko jak kamień w wodę...

Ryszard Rudnik
Festiwal disco polo w Białymstoku. Ściana wschodnia to matecznik gatunku.
Festiwal disco polo w Białymstoku. Ściana wschodnia to matecznik gatunku. Jarosław Jakubczak
Polacy dzielą się na tych, którzy znają słynny przebój zespołu Weekend „Ona tańczy dla mnie”, i tych, którzy się do tego nie przyznają. W sumie na jedno wychodzi. Disco polo z podmiejskich dyskotek coraz silniej wdziera się na muzyczne salony wielkich miast. To już nie jest muzyka obciachowa. No cóż, jakie czasy, takie i trendy.

Generalnie liczy się rytm, mało który wielbiciel gatunku smakuje tu słowa, a są one wyjątkowo smakowite. Dziś nieco o dominujących w gatunku relacjach damsko-męskich.

Moja baby, Czadoman

Nie patrz na mnie maleńka,
Nie patrz, nie ma we mnie zła
Nic się przecież nie zmieniło
Chodźmy stąd i weźmy wino

W tej zwrotce narrator tłumaczy, że nie jest złym facetem i chętnie by się napił z dziewczyną, ale w jakimś innym miejscu. Jak chętnie, chce nas o tym przekonać w refrenie:

Baby, baby, baby, baby
Baby, baby, baby, baby

Jak widać, narrator jest bardzo potrzebowski, a dlaczego chce zmienić otoczenie, wyjaśnia w zwrotce drugiej:

Zobacz, tańczą policjanci
Facet z teczką trochę krwawi
Tu jest ławka, zdejmij bluzkę
Wypalimy całą trawę

Nie ma jasności, czy policjanci tańczą z krwawiącym facetem z teczką, czy też może wokół niego, zastanawiając się, kto ma mu udzielić pierwszej pomocy. Narrator nie ma do tego głowy, gdyż on myśli już o innej aktywności. Sugeruje dziewczynie, by zdjęła bluzkę. Prawdopodobnie chodzi o to, by sobie jej nie pobrudziła podczas wypalania traw. Inna wersja jest taka, że bohater ma na myśli znaną narkoużywkę i ci policjanci to efekt pierwszych wizji, a krwawiący facet z teczką to być może alter ego urzędnika, który po pracy poszedł na całość. Dziewczyna najwyraźniej się go obawia, o czym świadczy trzecia zwrotka:

Nie ma miejsca, żeby płakać
Nie ma miejsca na strach
Każda chwila jest wiecznością
Jeśli tylko zechcesz być

Narrator wydaje więc z siebie sprzeczne komunikaty: z jednej strony gasi obawy dziewczyny przed nielegalnym wypalaniem, a z drugiej niedwuznacznie sugeruje (każda chwila jest wiecznością), że czas z nią zaczyna mu się dłużyć. Nie spodziewał się oporu. Dlatego o winie nie wspomina już ani słowem. Znudzony dziewczyną postanowił nie tracić trunku, czyli nakładów, i wypić sam.
Hula Ula, Markus P.

To właśnie lubię
Totalnie rozum gubię
Blond, czarnula
A potem hula Ula
A potem hula Ula
Tu fajnie, fajnie jest

Oto podmiot wykonawczy zatraca się w ramionach kobiet. Przy czym Ula o nieokreślonym kolorze włosów jest z nich najbardziej biegła w te klocki. Choć chyba jednak i jej dużo jeszcze brakuje, skoro podmiot zamiast na niej, w ostatnim wersie skupia się na miejscu zdarzenia, czyli tzw. okolicznościach przyrody. A gdy się ktoś przy seksie zbytnio rozgląda, to wiadomo, że dobrze mu nie jest.

Nie pytaj,
po prostu bierz
Gdy całujesz ugryź jak zwierz
Kiedy tulisz, nie mówię nie
Gdy się obudzisz odnajdziesz mnie

Tutaj trochę się sytuacja komplikuje, gdyż podmiot namawia Ulę do większej aktywności. Ula może mieć jednak pewien problem z rozszyfrowaniem pragnień partnera: raz każe jej się gryźć, chwilę potem tulić, a na koniec obiecuje, że jej z łóżka nie ucieknie. Właściwie tutaj to Ula powinna się zastanowić, czy nie wziąć i dać nogę i to nie w kontekście seksualnym, ale dosłownym. Zwłaszcza że w dalszej części wyznania żywioł męski, najwyraźniej desperat seksualny, straszy:

Niech się dzieje co ma być
Ja chcę wszystko albo nic
Przekorny los, Akcent

Paraparapapa ooo ooo-ach

Już pierwszy fragment pieśni sugeruje, że podmiot wykonawczy miałby o czym pogadać z lekarzem psychiatrą.

Ludzie mówią do mnie przestań
martwić się
Wszak po burzy zawsze słońce lśni.
Zostawiła cię dziewczyna, jest ci źle
Zaraz nowa miłość wejdzie
w moje drzwi.
Czyli jednak głęboka frustracja. Znajomi faceta pocieszają, że odejście dziewczyny to nie problem, ale co to za pocieszenie, skoro następna ma wejść w cudze drzwi. Gdyby go pocieszali słowy: nowa miłość wejdzie w twoje drzwi – byłaby w tym jakaś dawka otuchy i optymizmu. A tak – marna pociecha, że do kogoś innego jakaś laska zapuka.
Bohater chyba to rozumie, gdyż w refrenie wyznaje:

Los chce ze mną grać w pokera
Raz mi daje, raz zabiera
Ja za swoim szczęściem biegnę w świat
Cuda przecież się zdarzają i marzenia
się spełniają
Los przekorny znowu miłość da
Paraparapapa oooooo aah
Paraparapapa ooo ooo aah

Bohater bierze więc sprawy w swoje ręce i deklaruje aktywność w poszukiwaniu kolejnej miłości. Z tym ostatnim zaśpiewem (paraparapapa itd.) powinien jednak poszukać partnerki w jakimś zakładzie zamkniętym, przynajmniej mu nie ucieknie. To nie jest bowiem okrzyk godowy normalnego samca, nawet u człekokształtnych, o homo sapiens nie wspominając.
Ona czuje we mnie piniądz, Łobuzy

Wsiadam w betę, daję dyla
Mam na piersi krokodyla
Na mej ręce rolli błyszczy
każda laska dziś zapiszczy
Do klubu wchodzę bez kolejki
Bramkarzom płacę, cześć i dzięki!
Przyjmuję pozę, parkiet skanuję
A tam mnie już ktoś obserwuje

Smakowita charakterystyka nowobogackiego buraka. Dowód na to, że im w disco polo mniej egzaltacji, a więcej mrużenia oka, tym lepiej. A teraz kto go obserwuje:

Ona czuje we mnie piniądz
Wystroiła się jak Beyonce
Patrzy na mnie drinka pijąc
Bo wyczuła we mnie piniądz.

W sumie bardzo trafna charakterystyka nieskomplikowanych odniesień damsko-męskich i niewysublimowanego słownictwa, sprowadzająca się do jednego związku przyczynowo-skutkowego: kasa i wrażeń masa. Generalnie nieźle ułożone.
Diablica, Bartosz Jagielski

Bo ta dziewczyna, ta szalona
Ma charakter diablicy, a buzię anioła
Ciągle się Nią zachwycam
Jedna dziewczyna, a dwa oblicza

Czyli nic nowego, kobieta, jak wiadomo zmienną jest, choć zachwyty z tego powodu to jednak wyjątek. Brnijmy jednak dalej:
Długie blond włosy, zielone oczy
Ona jest piękna jak gwiazdka w nocy
Wpadła mi w oko, jak kamień w wodę
Przy Niej szaleję i tracę głowę

Gwiazdki raczej nie świecą na zielono, ale patrząc przez odpowiedni pryzmat jest to możliwe. Gorzej, że nie wiadomo, czy warto, bo z jednej strony podmiot wykonawczy wyznaje, że wpadła mu w oko, a z drugiej – że jak kamień w wodę, czyli nie wpadła, a przepadła, nie zostawiła żadnego wrażenia. Z tej fascynacji gościowi wali ma mózg („tracę głowę”), więc dajmy mu może jeszcze jedną szansę:

Czerwień Jej ust i krótka sukienka
Kręci mnie, do zabawy zachęca
Ten charakterek, co za kobieta!
Ona potrafi zwabić faceta.
To dość częste, że atrakcyjna kobieta w kusym stroju robi wrażenie na mężczyznach. Ale gdzie tu charakter, o którym wspomina autor już w tytule dzieła? Zdaje się, że wygląd myli mu się z charakterem. Tymczasem charakter mieści się w głowie, a nie pod krótką spódnicą. W tych okolicach trafić można najwyżej na przejawy charakteru. A to nie to samo.
Ty i ja, Mario Bischin & Boys

Utonąłem w twoich snach
Oh la e, o la la!
Oczarował mnie Twój blask
Oh la e, o la la!
Twoje włosy muskał wiatr
Oh la e, o la la!
Ty i ja!
Huoooo!

Nie ma w tym ni składu, ni ładu. Bo skąd narrator wie, że utonął w jej snach. Należałoby obiekt westchnień o to zapytać. I czy na etapie blasku jesteśmy jeszcze w stanie śpiączki, czy już w realu? Sądząc po okrzykach („huooooo” w liryku o miłości jest boskie), znajdujemy się ciągle w letargu.

Lato, pięknych dziewcząt widok cudny
Wkoło różne twarze, wybór trudny
Nagle ciało przeszył dreszcz.
I ty to sprawiłaś już wiesz.
Tu już chyba jesteśmy po śniadaniu. I nastąpiła tzw. miłość od pierwszego wejrzenia połączona z konstatacją, że ludzie różnią się fizis, co raczej odkrywcze nie jest.

Amor trafił strzałą, rzecz to pewna
Ha la la la!
Widząc Cię szeptałem: To królewna!
Ho le o le!
Będziesz moja rzekłem, los tak chce
Na na na na na na!
Na na na na na na!

Sądząc po dość wyświechtanych skojarzeniach, mamy tu na podorędziu jakiegoś pustaka, który nie potrafi zdefiniować własnych uczuć. Wie, że coś tam ma - na na na na na. Coś mu w duszy się wykluło - Huooooo! Huoooo! Huooooo! Huooooo!
Jest jeszcze jedna zwrotka o tej miłości, ale gościowi wcale się nie polepsza. I coś w głowie mu nawala… Ha la la la! Ha la la la!
Można powiedzieć, że dominujący typ damsko-męskich związków w twórczości disco polo to świat pełen odmóżdżonych łatwodajek i wyposzczonych ogierów. Miłość jest tu, trawestując znany przebój Ewy Bem, nie jak niedziela, ale jak szewski poniedziałek, na permanentnym kacu. Czy to jakaś tęsknota, czy już tylko głupota? Pewnie i jedno, i drugie. Mimo wszystko dobrej zabawy, gdyż można się przy tym bawić, byle tego nie słuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska