Hałas sprawia, że głuchniemy. Nieuchronnie

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
[sc]Renata Cudejko[/sc]Jest doktorem nauk medycznych, specjalistą otolaryngologii oraz audiologii i foniatrii, kierownikiem filii w Opolskim Centrum Słuchu i Mowy MEDINCUS. Była na stażach zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork)  i we Francji (Grenoble). Od 1998 do 2010 roku pracowała w Klinice Audiologii i Foniatrii Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie.  Jest autorką ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych krajowych i międzynarodowych.
[sc]Renata Cudejko[/sc]Jest doktorem nauk medycznych, specjalistą otolaryngologii oraz audiologii i foniatrii, kierownikiem filii w Opolskim Centrum Słuchu i Mowy MEDINCUS. Była na stażach zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork) i we Francji (Grenoble). Od 1998 do 2010 roku pracowała w Klinice Audiologii i Foniatrii Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie. Jest autorką ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych krajowych i międzynarodowych. Fot. Krzysztof Świderski
Wśród noworodków niedosłuch dotyka jednego lub dwojga dzieci na tysiąc - mówi dr Renata Cudejko. - Wśród 6-7-latków nie dosłyszy już 20 procent. To zatrważające.

W tym tygodniu - 25 kwietnia - przypadał Międzynarodowy Dzień Walki z Hałasem. Można z nim skutecznie walczyć?

Jak bardzo byśmy się starali, nie ma powrotu do średniowiecza, kiedy było o wiele ciszej niż dziś, bo głosy ludzi, zwierząt i instrumentów muzycznych, bez wzmacniaczy, były jedynymi, jakie docierały do ludzkich uszu. Walczyć można i trzeba. Przede wszystkim z hałasem skoncentrowanym, który bezpośrednio wpada przez błonę bębenkową, przez ucho środkowe do naszego ucha wewnętrznego.

Wpada i co w tym złego?

Jeśli ktoś np. słucha bardzo głośno muzyki przez słuchawki, system hamujący w postaci mięśni strzemiączkowych działa u niego coraz gorzej. Te mięśnie kurczą się pod wpływem spotęgowanego hałasu tak mocno, że po pewnym czasie już się kurczyć przestają. Ten bufor się zużywa. Fala akustyczna wpada całą siłą do ślimaka, gdzie znajdują się komórki słuchowe.

I niszczy je?
Tak, ale nie od razu. Każdy z nas ma stałą, właściwą sobie, liczbę komórek słuchowych. Ktoś kilkadziesiąt tysięcy, ktoś inny kilkaset. Kto ma ich więcej, nie słyszy lepiej, ale słyszy dłużej. Kto bombarduje uszy hałasem, traci komórki szybciej. Silne dźwięki wprowadzają komórki słuchowe w maksymalny skurcz. One z czasem już do stanu wyjściowego nie wracają. Nie ma ukrwienia, a przez to dotlenienia komórki, więc ona umiera. A ponieważ jest to komórka nerwowa, nie ulega regeneracji.

Skoro to wiemy, to dlaczego młodzi ludzie nie wyrywają gwałtownie słuchawek z uszu, a kierowcy nie ściszają ryczących odbiorników radiowych w autach?
Bo zanim będziemy mieli tych komórek mniej, niż potrzeba, musi minąć pewien czas. Młodzież nie rezygnuje z hałasu w słuchawkach, bo sądzi, że nic złego się nie dzieje. Podobnie nie zdajemy sobie sprawy, że hałasu emitowanego przez głośniki radiowe w samochodzie nasze uszy zwyczajnie nie tolerują. Nie chcemy w dodatku pamiętać, że ogłuszony nimi kierowca jest niebezpieczny na drodze, bo nie usłyszy sygnałów dźwiękowych innych pojazdów. Część komórek słuchowych tracimy każdego roku zwyczajnie z powodu wieku, nie tylko przez hałas. Ale wciąż jeszcze słyszymy dobrze. Wydaje nam się, że nie dzieje się nic złego - aż do chwili, kiedy nastąpi przekroczenie stanu krytycznego i części komórek odbiorczych zwyczajnie nam zabraknie. W zależności od tego, jak bardzo uszy bombardujemy, u jednych nastąpi to około 30. roku życia lub później, ale inni - którzy aplikują sobie dźwięki o mocy powyżej stu decybeli - zaczną słyszeć gorzej już około 20.-25. roku życia. Nie ma wątpliwości: pacjenci, którzy do nas trafiają z powodu uszkodzeń słuchu, są coraz młodsi.

A przecież żyjemy - statystycznie - coraz dłużej, nawet do 90 lat. Więc i głusi będziemy dłużej. Jakie objawy powinny nas już w młodości szczególnie niepokoić?

W pierwszej kolejności tracimy te komórki, które odbierają wysokie częstotliwości. Kiedy one wypadają zużycia, mózg dostaje zniekształcony sygnał. Efekt jest taki, że wprawdzie ciągle słyszę, że ktoś do mnie mówi, ale nie rozumiem dokładnie, co mówi. To jest często pierwszy niepokojący sygnał, że nasz słuch został pohałasowo uszkodzony. Często trafiają do lekarzy naprawdę młodzi ludzie, którzy skarżą się na niedosłuch. Inni mówią, że im w uszach dzwoni albo szumi. Kiedy pod wpływem hałasu część komórek tracimy, wzbudzają się komórki nie dostrojone do danej częstotliwości. To właśnie może powodować szum uszny. I nieraz niewiele już można z tymi dolegliwościami zrobić. Pozostaje aparat słuchowy, ale i on może być w pewnym momencie niewystarczający do wzmocnienia naszego słuchu.

Chcemy czy nie, hałas nas otacza. Warczą silniki samochodów, maszyny w pracy, krzyczą dzieci w szkołach, gra głośno radio czy telewizor w domu. Jak szybko wpływa to np. na słuch naszych dzieci?
Wiemy to dość dokładnie, bo w całej Polsce prowadzono badania wśród uczniów klas pierwszych, a więc u dzieci 6-7-letnich, w latach 2007-2011. Badaniu poddano wówczas blisko 300 tysięcy dzieci. Wyniki pokazały zjawisko zatrważające. Podobne badania robi się bowiem noworodkom do trzeciej doby życia. W tej grupie na niedosłuch cierpi 1-2 promile, czyli jedno lub dwoje dzieci na tysiąc. Wśród pierwszoklasistów kłopoty ze słuchem miało już ponad 20 procent badanych, czyli sto razy więcej. Zastraszająco dużo, bo to przecież ciągle dość małe dzieci. W pewnym wieku ubytki słuchu stają się czymś normalnym. Dzisiaj w grupie 70-latków dotykają trzech czwartych populacji. Można się spodziewać, że kiedy ten wiek osiągną badani niedawno siedmiolatkowie, niemal wszyscy będą cierpieć na poważne uszkodzenia słuchu.

Hałas jest niebezpieczny nie tylko dlatego, że głuchniemy...

Szkodzi nam, bo jest męczący, powoduje, że czujemy się rozbici, skacze nam ciśnienie. Jesteśmy poirytowani, więc gorzej odpoczywamy, mamy kłopoty z koncentracją. Pocimy się, szybciej bije nasze serce, pojawiają się więc dodatkowe skurcze, niekorzystne dla naszego zdrowia. System nerwowy wciąż jest hałasem atakowany.

I to od małego. Wystarczy przejść obok dowolnej szkoły podstawowej, by posłuchać, jak w niej głośno.

Zrobiono badania, mierząc poziom hałasu w szkołach w czasie przerwy. W wielu z nich przekraczał on 110 decybeli. Dziecko pod jego wpływem jest zmęczone, trudno mu się na lekcji skoncentrować. Dla porównania, nasza zwykła mowa to ok. 50 decybeli. Poziom hałasu, przy którym organizm czuje się w miarę komfortowo, nie przekracza 80 decybeli. Startujący na lotnisku samolot emituje ich 120-130. Samolot - nawet jeśli stoimy blisko - oddziałuje na nas przez krótki czas. Ale na koncercie rockowym te 120-130 decybeli słyszymy przez kilka godzin. Na przerwach w ciągu całego roku szkolnego też spędzamy mnóstwo czasu. Nie sposób ani odpoczywać, ani dobrze się czuć.

Co możemy zrobić na co dzień, by ograniczyć negatywny wpływ hałasu na nasze życie?

Jeśli musimy pracować w hałasie, używajmy ochraniaczy na uszy. Najlepsze są specjalne słuchawki obejmujące całe małżowiny, niedopuszczające do niego np. warkotu maszyny, przy której pracujemy. Kupując sprzęt AGD do domu, sprawdzajmy, jaki hałas on generuje. Warto wybierać sprzęt cichszy i w niego zainwestować, bo pralka, zmywarka, robot kuchenny itp. oddziałują na nas potem całymi godzinami. Warto pamiętać, że niektóre składniki diety odżywiają komórki nerwowe, więc słuchowe także. Są to przede wszystkim te produkty, które mają dużo witaminy B, np. kasze i orzechy. Za to niektóre popularne leki mają jako skutek uboczny uszkadzanie słuchu. Jednym z nich jest zażywana w dużych ilościach aspiryna.

Będę się upierał, że na co dzień wolimy o wpływie hałasu i o swoim słuchu nie pamiętać.

Myślę, że świadomość, że hałas szkodzi, a słuch nie jest czymś, co dostajemy raz na zawsze, powoli jednak w społeczeństwie rośnie. Także dlatego, że częściej niż kiedyś o tym rozmawiamy. Jeszcze kilka lat temu tego tematu w publicznym obiegu nie było. Na lepsze zmienia się świadomość pracowników i pracodawców. Normy dopuszczalności hałasu są coraz ostrzejsze i są coraz skrupulatniej przestrzegane. W coraz większej liczbie firm słuchawki chroniące przed hałasem są obowiązkowe. Jeśli jeszcze rodzice i nauczyciele w szkołach będą rozmawiać o tym z dziećmi i tłumaczyć, że negatywne skutki hałasu nie dadzą się wprawdzie odczuć na drugi dzień, ale przyjdą nieuchronnie, będzie stopniowo lepiej. To jest społecznie ważne. Osoba, która z powodu niedosłuchu nie potrafi się skomunikować z innymi, często zamyka się w sobie, nie wychodzi z domu, izoluje się od społeczeństwa. W rezultacie pojawiają się u niej stany depresyjne. Im dłużej żyjemy, tym piekło wynikające z niedosłuchu trwa dłużej. Warto temu przeciwdziałać.

I profilaktycznie wkładać do uszu zatyczki, kiedy wychodzimy na ulicę?

To jeszcze nie jest tak powszechne jak kaski na głowach rowerzystów, ale znam już ludzi, którzy w torebce, a czasem po prostu w kieszeni noszą stopery i kiedy tylko robi się głośno, wkładają je do uszu. Zalecam takie zachowania. W kieszeniach nosimy tyle rzeczy, że i dla stoperów miejsce się znajdzie. Nie są ciężkie ani drogie, łatwo je kupić w aptece i od czasu do czasu umyć. Mam nadzieję, że już wkrótce ich noszenie stanie się modne. Warto taką modę promować. Skoro dbamy o naszą skórę, fryzurę, ubranie, dlaczego nie mamy równie mocno dbać o jakość naszych zmysłów. W krajach, gdzie w miastach dokucza ludziom smog, nikt się wstydzi chodzić w maseczce na twarzy. Więc my się nie wstydźmy stoperów. Dla własnego dobra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska