- Jestem bardzo wdzięczna za każdą złotówkę - mówi Jolanta Kurhofer, mama 15-miesięcznego chłopca. - Nie spodziewałam się, że ludzie zechcą nas wesprzeć. Leczenie Bartusia jest bardzo kosztowne, a my utrzymujemy się z emerytury męża i pieniędzy, które ja dostaję z tytułu urlopu wychowawczego. Sami na pewno byśmy sobie nie poradzili - mówi.
Po artykule, który w środę ukazał się w nto, nasi czytelnicy postanowili wspomóc Kurhoferów nie tylko finansowo. - Zadzwoniła do mnie pani, która zaproponowała, że w ramach wolontariatu będzie pomagała w rehabilitacji albo zaopiekuje się synkiem, gdy ja będę musiała wyjechać. Cudowna jest sama świadomość, że obok mamy kogoś, na kogo można liczyć - mówi.
Choroba chłopca wstrząsnęła mieszkańcami Jełowej. - Kiedy mały walczył o życie, modlili się o to, żeby wyszedł z choroby. Teraz starają się jak mogą, żeby nam pomóc - mówi pani Jolanta. - Ktoś wpadł na pomysł, żeby zorganizować zbiórkę pieniędzy. Tylko wśród mieszkańców ulicy, przy której mieszkamy udało się zebrać 2,6 tys. zł. Ksiądz też obiecał pomóc. Powiedział, że w niedzielę zrobi zbiórkę na leczenie naszego synka - cieszy się mama chłopca.
Bartuś urodził się z zespołem Downa. Kilka miesięcy temu przeszedł najcięższą odmianę sepsy. Lekarze, aby ratować życie, musieli amputować malcowi rączki i nóżki. Teraz rodzice robią wszystko, aby chłopiec, na tyle, na ile to możliwe, mógł żyć normalnie. Leczenie jest jednak kosztowne, dlatego Kurhoferowie obawiają się, że sami nie będą w stanie go sfinansować. - Miesięcznie na utrzymanie rodziny mamy niewiele ponad 2 tys. złotych. To niemal tyle samo, ile tygodniowo musimy wydać na maść, która przyspiesza gojenie się blizn - wylicza mama chłopca.
Rodzice marzą o zakupie protez rąk i nóg, dzięki którym maluch będzie mógł uczyć się chodzić i chwytać przedmioty. Zestaw takich protez kosztuje 25 tys. złotych, ale zanim dziecko skończy 3. rok życia, trzeba je co pół roku wymieniać.
- Narazie Bartuś radzi sobie jak może, ale nawet zabawa sprawia mu trudność, bo nie może zabawek wziąć do rąk - tłumaczy pani Jolanta. - Najbardziej cieszą go takie zabawki, które grają i migają światełkami. On wtedy próbuje je łapać tymi swoimi kikucikami, ale nie zawsze się udaje. Z protezami byłoby dużo łatwiej - tłumaczy.
Pomoc w leczeniu dziecka oferują nie tylko Opolanie. - Dzwonił do nas m.in. pan ze Śląska, który powiedział, że kiedyś on cudem uszedł z życiem i teraz chciałby się odwdzięczyć, pomagając Bartkowi - mówi dr Joanna Łaba, prezes Opolskiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Zespołem Downa, pod opieką którego jest Bartuś. - Inny pan zadeklarował, że zorganizuje zbiórkę pieniędzy w zakładzie pracy i spróbuje w ten sposób zachęcić innych do działania. Niestety suma, którą trzeba zebrać wciąż jest bardzo duża - wzdycha pani prezes.
Leczenie chłopca można wesprzeć wpłacając pieniądze na konto Stowarzyszenia: PKO BP I Odz/Opole: 96 1020 3668 0000 5602 0331 4960 z dopiskiem “Dla Bartka".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?