MZK nie byłby w stanie się utrzymać, gdyby nie wielkie dotacje z budżetu gminy, które sięgają nawet 5 milionów złotych rocznie. Są niezbędne, gdyż wpływy ze sprzedaży biletów pokrywają jedynie połowę kosztów utrzymania zakładu.
- Oznacza to, że jako mieszkańcy dwa razy płacimy za każdy bilet. Raz kupując go w kiosku, a drugi raz, gdy nasze podatki idą na utrzymanie zakładu, kupno nowych autobusów itd. - zauważa Arkadiusz Kamiński, mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla.
Żeby zyski z działalności przewoźnika równoważyły się z kosztami działalności, ceny biletów musiałyby wzrosnąć z 2,50 zł do ponad 5 złotych. Jednak na to nie zgadza się większość mieszkańców.
Poza tym miliony złotych, które podatnik dopłaca do funkcjonowania komunikacji miejskiej, to skutek nie tylko niskich ceny biletów, ale i nie najlepszego zarządzania zakładem. Sytuację mogłoby poprawić przekształcenie MZK w spółkę prawa handlowego, kierowaną przez skutecznych menedżerów.
- Pracujemy już nad tym, aby MZK stało się taką spółką - zaznacza Piotr Gabrysz, wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla.
Przekształceniem molocha generującego straty w nowoczesne przedsiębiorstwo zajmie się zewnętrzna firma. Będzie ona miała za zadanie m. in. wycenić jego majątek i przygotować porządny biznesplan.
- Udziałowcem spółki pozostanie jednak miasto - zaznacza Gabrysz.
Oznaczać to będzie koniec wielomilionowych dotacji. Zamiast tego gmina będzie wykupywała w swojej spółce usługi związane z wożeniem pasażerów. W tym wypadku też poniesie koszty, ale prawdopodobnie będą dużo mniejsze, niż obecnie.
A co te zmiany oznaczają dla pasażerów i jakie pomysły na poprawieni tej sytuacji ma Grzegorz Chudomięt, szef rady miasta? Czytaj w środę w papierowym wydaniu nto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?