Młodzi lekarze nie mają pracy

sxc
sxc
Brakuje specjalistów a dla świeżo upieczonych medyków nie ma miejsc w szpitalach w całej Polsce.

Dla tysiąca studentów medycyny, którzy w tym roku zdobędą dyplomy Ministerstwo Zdrowia przygotowało na razie jedynie 444 tzw. miejsca rezydenckie, które gwarantują im pensje i zrobienie specjalizacji w szpitalach.

Kolejny nabór będzie jesienią, ale już wiadomo, że raczej nie starczy miejsca dla wszystkich chętnych.

Szpitale na Opolszczyźnie z tej puli otrzymały zaledwie 19 miejsc rezydenckich i 83 pozarezydenckie, za które musiałyby płacić szpitale, ale one nie mają z czego.

Miejsca rezydenckie są na wagę złota, bo opłaca je ministerstwo.

Ponieważ szpitale muszą coraz częściej ograniczać przyjęcia pacjentów i zwalniać personel, żeby nie popaść w długi, to rezydentura staje się dla lekarzy jedyną szansą na uzyskanie specjalizacji.

- W przypadku miejsc pozarezydenckich 67 przypadło dla dziedzin podstawowych takich jak np. choroby wewnętrzne, kardiologia, pediatria, a 16 - dla dziedzin szczegółowych: diabetologii, alergologii, chorób płuc, chirurgii naczyniowej - mówi Anna Porębska, kierownik Oddziału ds. Systemu Opieki Zdrowotnej Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Opolu.

Ale wszyscy młodzi lekarze i tak składają podania o miejsca rezydenckie, bo wiedzą, że trudno będzie znaleźć takiego dyrektora szpitala, który ich zatrudni bez finansowego wsparcia Ministerstwa Zdrowia.

Opolszczyzna dostała tylko 19 miejsc rezydenckich. tak kiepsko z możliwością otwierania specjalizacji jeszcze nie było

O tym, kto je dostanie, zadecyduje komisja przy wojewodzie. Jest to ściśle techniczna procedura. Komisja po prostu zlicza punkty, uzyskane przez kandydatów na lekarskim egzaminie państwowym (tzw. LEP) . Wolne miejsce w szpitalu dostanie ten, kto LEP zdał najlepiej.

Młodzi lekarze mają jeszcze jeden problem.

W dużej mierze oferta specjalizacji nie jest zgodna z ich zainteresowaniami. Niejeden młody medyk stanie więc przed dramatycznym wyborem, czy wyjechać za granicę, zostać przedstawicielem firmy farmaceutycznej, czy też brnąć w specjalizację, która go nie interesuje.

Dla przykładu: ministerstwo przyznało Opolszczyźnie tylko jedną rezydenturę na kardiologii, a chętne są 4 osoby.

Jedno miejsce rezydenckie jest też na pediatrii, o które stara się dwóch medyków oraz jedno na chirurgii stomatologicznej, gdzie napłynęło pięć wniosków.

Nie ma za to chętnych na jedno miejsce na specjalizacji chorób wewnętrznych.

Zdaniem lekarzy to dziedzina bez perspektyw. Potem i tak trzeba zrobić szczegółową specjalizację, co oznacza 8 lat wyjętych z życiorysu.

- To jeden z najniższych naborów wiosennych w ciągu ostatnich kilku lat. Widać, że Ministerstwo Zdrowia drastycznie ogranicza finanse na ten cel - podkreśla dr Jerzy Jakubiszyn, prezes Opolskiej Izby Lekarskiej.

Co to oznacza dla pacjentów?

Kolejki do specjalistów jak były długie, tak będą.

Na Opolszczyźnie pacjenci najdłużej czekają na przyjęcie przez endokrynologa (ok. 4 miesiące), kardiologa, diabetologa, alergologa i reumatologa (po 2 miesiące).

Miejsc specjalizacyjnych w tych dziedzinach jest tyle, co kot napłakał.

- Na diabetologii mamy tylko jedno miejsce na dodatek pozarezydenckie i pięciu chętnych - informuje Anna Porębska. - Na endokrynologii nie przydzielono nam żadnego. Podobnie jest z ginekologią i położnictwem.

Jedno miejsce dostaliśmy też na alergologii i chirurgii naczyniowej. Więcej, bo siedem miejsc, jest dla przyszłych specjalistów z chorób płuc.

Uzyskanie specjalizacji, w zależności od dziedziny, trwa 5 lub 6 lat. Comiesięczna pensja rezydencka, wypłacana lekarzowi z puli Ministerstwa Zdrowia, wynosi od 3200 do 3600-3700 zł.

Wyższa jest wtedy, jeśli ktoś wybierze deficytową dziedzinę np. onkologię kliniczną (ministerstwo dało nam jedno miejsce i jest jeden chętny).

To podstawowa stawka, poza tym dochodzą premie, dyżury. Jest za co żyć, można też liczyć, że jakieś miejsce w szpitalu się zwolni. Nie bez powodu na rezydentów patrzy się teraz jak na wielkich szczęściarzy. Bo dla innych furtka do specjalizacji jest właściwie zamknięta.

- Realia są takie, że faktycznie mało który dyrektor szpitala zechce przez 6 lat utrzymywać lekarza, aż ten zrobi specjalizację - przyznaje dr Jerzy Jakubiszyn, który jest ordynatorem Oddziału Laryngologii w WCM w Opolu.

- Jeśli kogoś miałbym przyjąć na specjalizację, to tylko rezydenta - przyznaje dr Marek Piskozub, dyrektor WCM w Opolu. - Etat nie wchodzi w grę, bo jest to najbardziej kosztowne dla szpitala. Pozostaje też zatrudnienie kogoś na umowie cywilno-prawnej, czyli za darmo. W tym przypadku, jeśli ktoś chciałby robić specjalizację, musiałby mieć... bogatych rodziców.

Ale mało kogo na to stać. Marta studentka V roku medycyny w Krakowie przyznaje: - Widzimy co się dzieje i jeśli nic nie zmieni się za rok, ja i wielu moich kolegów z roku po prostu wyjedziemy z kraju. Już dziś szukamy możliwości podjęcia specjalizacji w Niemczech i w Skandynawii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska