Moje Kresy. Druskieniki - oaza ukojenia cz. 2

Archiwum prywatne
Marszałek Piłsudski z Jasiem Szczerbińskim i ekipą filmową w Druskienikach.
Marszałek Piłsudski z Jasiem Szczerbińskim i ekipą filmową w Druskienikach. Archiwum prywatne
Pierwsza wojna światowa, internowanie w Magdeburgu, wojna polsko-bolszewicka oraz wstrząs po zabójstwie prezydenta Gabriela Narutowicza bardzo podkopały zdrowie Piłsudskiego, tym bardziej że zupełnie nie dbał o nie.

Jadał nieregularnie, niedietetycznie, pił duże ilości wyjątkowo mocnej herbaty i palił dziennie niezliczoną ilość papierosów. Całe noce nie spał. Prowadził tryb życia samobójczy. Nie słuchał i nie znosił lekarzy. Musiało się to skończyć źle. Żołądek, serce, częste nawroty grypy, co budziło uzasadniony lęk przed gruźlicą. Ostre bóle reumatyczne przy zmianach pogody coraz częściej zatruwały mu życie.

Koić nerwy w krainie dzieciństwa

W jednym z listów w 1924 r. marszałek pisał: "Doktorzy zalecają, bym jechał leczyć się za granicę, a ja pragnę na lato wyjechać do Druskienik. Doktorzy mają swoją politykę, a ja swoją. Gdyby oni znali kresy, tamtejsze drzewa, powietrze i lud tamtejszy, nasze potrawy i przyzwyczajenia, na pewno zmieniliby swoją politykę. Zobaczymy, czyja polityka zwycięży - ich czy moja? Dla mego zdrowia potrzebne są tamtejsze lasy, gawęda z tamtejszymi ludźmi i smak tamtejszych potraw".

Po raz pierwszy Józef Piłsudski przyjechał na wypoczynek do Druskienik właśnie pod koniec czerwca 1924 r. Towarzyszyła mu żona Aleksandra oraz córki Wanda i Jadwiga. Był wówczas, jak twierdził, na "dobrowolnym wygnaniu politycznem", ale już nie za długo, bo w maju 1926 r., po zamachu stanu, przejmie główną rolę w państwie. Na mieszkanie wynajął willę (dziś już nie istnieje) Bujanowskiego przy ulicy Jasnej 8 (obecnie Deinakos). Gospodynią w willi była Maria Krejbikowa, uczestniczka powstania styczniowego, która opiekowała się mnóstwem kotów.

Zachowała się jej relacja o pobycie tych wyjątkowych gości. "Żyli bardzo skromnie. Nie mieli służącej. Ona [Piłsudska] sama prała i prasowała sukienki dziewczynek. On chodził nieraz po pokojach i głośno z sobą rozmawiał. Były to rozmowy ciche i spokojne, były i ostre, gwałtowne. Podchodził czasem do stołu i z całej siły pięścią weń uderzał. Potem nagle głos zniżał i mówił łagodnie, jakby (...) matce ze strapień się zwierzał".

Warunki, w jakich mieszkał Piłsudski w Druskienikach, były spartańskie. Namawiany przez adiutantów nie chciał przenieść się do luksusowej willi Kiersnowskich, zwanej "Wesoła" (po litewsku "Linksma"). W 1925 r., gdy znów przyjechał na wypoczynek, tym razem sam, bez żony, pisał do niej w liście: "Wygody różne szwankują i do pokoju wpada niekiedy po nocach nietoperz. Ot, byś narobiła wrzasku".

Domek, do którego przyjeżdżał, miał rzeczywiście skromne wyposażenie: linoleum na podłodze, prosty stół na krzyżakach i wyplatane z wikliny krzesła. Posiłki przynosił marszałkowi ordynans. Żalił się żonie, że "jeść dają jak zwykle za dużo i za rozmaicie, pomimo że prosiłem, by tego nie czynili (...) i zostawiam masę potraw i dodatków do nich. Nie wiadomo, po co to robią".

Piłsudski w ogóle uchodził za niejadka. Miał poważne problemy gastryczne, a ponadto dokuczał mu reumatyzm i częste nawroty infekcji dróg oddechowych. Wszystko to było następstwem jego trybu życia. Pracował nocami. Był pacjentem krnąbrnym, lekceważył polecenia lekarzy. Przebywając w Druskienikach, starał się stronić od ludzi. Nie interesowały go restauracje i imprezy towarzyskie. Nie pił alkoholu. Był w zasadzie abstynentem. Do jedzenia nie przywiązywał żadnej wagi.

W 1926 r. po zamachu majowym przyjechał do Druskienik bez żony. Towarzyszył mu ordynans w randze majora. Przywilej częstego odwiedzania go miał premier Kazimierz Bartel. Odwiedzał go też późniejszy premier Kazimierz Świtalski z żoną Julią. Ale nachodzili go też dziennikarze. Czasem pozwalał wybranych wpuścić do willi, która była chroniona przez żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza.

Przyjął m.in. dziennikarza "Światowida" Szczerbińskiego (krewnego żony) z synkiem Jasiem. Udzielił też bardzo ważnego w aspekcie politycznym wywiadu jednemu z najwybitniejszych polskich publicystów Stanisławowi Cat-Mackiewiczowi dla wileńskiego "Słowa".

Fizjoterapeutka Eugenia Lewicka

W 1925 r. zaczęła się znajomość Piłsudskiego, a może - jak niektórzy twierdzą - romans z młodziutką fizjoterapeutką Eugenią Lewicką (1896-1931), jego lekarką, specjalizującą się w medycynie sportowej.

Eugenia Lewicka to w ogóle ważna postać w dziejach uzdrowiska w Druskienikach. Urodzona na "dzikich polach" gdzieś daleko na Ukrainie, wyróżniała się urodą - dr Jadwiga Mozołowska nazywała ją Kameą - i silnym charakterem. Była dowcipna, błyskotliwa i cechowała ją duża odwaga cywilna.

Studiowała w Żeńskim Medycznym Instytucie w Kijowie, gdzie zyskała opinię jednej z najzdolniejszych studentek. W 1923 r. przeniosła się na Wydział Lekarski Uniwersytetu Warszawskiego, który ukończyła w 1925 r. Rok wcześniej, jeszcze jako studentka, podjęła się sezonowej pracy lekarza zdrojowego w Druskienikach. Wtedy poznała Piłsudskiego. Miała 28 lat, a on 57.

Lewicka wywarła poważny wpływ na unowocześnienie uzdrowiska. Korzystając z pomocy przedsiębiorczego finansisty Antoniego Jaroszewicza, doprowadziła do wybudowania w Druskienikach kortów tenisowych, basenów z brodzikami dla dzieci, wytyczenia nowych, obudowanych urządzeniami do ćwiczeń ścieżek zdrowia, zmodernizowała i oświetliła plażę.

Lewicka była w Druskienikach propagatorką i entuzjastką, podobnie jak Tarnawski w Kosowie, leczenia ruchem, gimnastyką, świeżym powietrzem, słońcem. Stworzyła Zakład Leczniczego Stosowania Słońca i Powietrza "Ruch", który później, po jej przedwczesnej śmierci, nosił jej imię. Lewicka, zgrabna sportsmenka, blondynka o błękitnych oczach, świetna rozmówczyni, lekko zalotna, kokieteryjna, robiła mocne wrażenie na mężczyznach.

Nic dziwnego, że Piłsudski uległ jej urokowi i dał wiele powodów do domysłów dla jego licznych, dociekliwych biografów. Żaden jednak z nich nie ustalił, co właściwie było między młodą lekarką a starzejącym się, schorowanym marszałkiem. W każdym razie w 1926 r. Piłsudski pojechał odpoczywać do Druskienik bez rodziny, tylko w towarzystwie ordynansa. W liście do żony pisał: "Co wysokie ciała lekarskie sądzą niewiele wiem. Sam nie jestem z siebie zadowolony, bo serce do równowagi nie wraca (...) Naradzają się nade mną, badają i postanawiają pan Talheim i panna Lewicka (...) Mówiono mi tutaj, że panna Lewicka w tym roku za mąż wychodzi. Za kogo, nie wiem".

Dramat Lewickiej

Nic nie wiadomo o żadnym narzeczonym dr Lewickiej. Biografowie Piłsudskiego sądzą, że w liście tym marszałek chciał uspokoić żonę i przekonać ją, iż zażyłość z Lewicką, o której coraz więcej osób plotkowało, nie wychodzi poza granice kontaktów medycznych.

Było coś jednak na rzeczy, bo dopóki Lewicka żyła, Piłsudski jeździł do Druskienik bez żony. Wiadomo, że pod wpływem rozmów z Lewicką, wielką entuzjastką sportu, polecił powołanie w Warszawie w styczniu 1927 r. Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego (UWFiPW). Miesiąc później, w lutym 1927 r., powołał Państwową Radę Naukową Wychowania Fizycznego pod swoim przewodnictwem, do której weszła dr Lewicka, obejmując równocześnie funkcję kierownika sekretariatu UWFiPW.

Od tej pory mogli się spotykać nie tylko w czasie wakacyjnych kuracji w Druskienikach. Piłsudski czuł się bardzo dobrze w towarzystwie Lewickiej. Często tryskał humorem, co było rzadkością, gdy przebywał w innych gremiach.

Najbliższe otoczenie marszałka czyniło wszystko, aby relacje osobiste lekarki i kuracjusza zakryć zasłoną milczenia. Cenzura nie pozwalała pisać o tym w gazetach. Ale Warszawa i Druskieniki huczały od plotek, zwłaszcza gdy 15 grudnia 1930 r. Piłsudski zdecydował się zabrać młodą lekarkę na dłuższy wypoczynek na Maderę, portugalską wyspę na Atlantyku. Oficjalnie miała się troszczyć o jego zdrowie, ale sam fakt, że znalazła się w trzyosobowej tylko grupie towarzyszącej marszałkowi, z adiutantem kpt. Mieczysławem Lepeckim, drem Marcinem Woyczyńskim - przyjacielem z PPS, był wiele mówiący.

Informacja o tym nie przeniknęła do szerszej publiczności. Była skrywana. Lepecki ani słowem nie wspomniał o Lewickiej w przeznaczonych do druku pamiętnikach. Także skrupulatny biograf Piłsudskiego Wacław Jędrzejewicz w książce wydanej w Londynie pół wieku później, w 1986 r., nie wymienia Lewickiej wśród osób towarzyszących marszałkowi. Przebywali tam 3 i pół miesiąca w wynajętej willi z pięknym ogrodem w miejscowości Funchal. Przez cały ten czas Piłsudski nie opuszczał willi. Całymi dniami przesiadywał w ogrodzie. Grał w szachy, stawiał pasjanse i dużo czytał. Niewiele jadł i grymasił, doprowadzając do rozpaczy kucharza.

Na początku lutego 1931 r. w willi na Maderze musiało się coś stać, o czym nigdy się nie dowiemy.

Lewicka postanowiła nagle opuścić Maderę i sama wróciła do Warszawy. Podobno tuż po jej powrocie złożyła jej wizytę Aleksandra Piłsudska. Kilka miesięcy później, 27 czerwca 1931 r., znaleziono Lewicką w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego na Bielanach nieprzytomną, z objawami zatrucia chemikaliami.

Przewieziona do szpitala, po dwóch dnia nie odzyskując przytomności zmarła. Pogrzeb odbył się 2 lipca 1931 r. na warszawskich Powązkach. Podczas mszy żałobnej w kaplicy cmentarnej na krótko pojawił się Piłsudski w towarzystwie dra Marcina Woyczyńskiego, gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego i płk. Bolesława Wieniawy Długoszowskiego. Usiadł w tylnym rzędzie i po kilku minutach opuścił kaplicę. W samym pogrzebie udziału nie wziął. Do końca uroczystości żałobnej został natomiast premier Aleksander Prystor, przyjaciel Piłsudskiego w otoczeniu urzędników i wyższych wojskowych. Było to coś niespotykanego. Grzebano bowiem skromną lekarkę, nie pełniącą żadnych oficjalnych funkcji.

Warszawa znów zatrzęsła się od plotek. Ale nawet ówczesne tabloidy milczały. Cenzura nie przepuściła nic na ten temat. Tylko w opozycyjnej, endeckiej "Gazecie Warszawskiej" podano, że zmarła była "przyjaciółką rodziny ministra spraw wojskowych" (czyli Piłsudskiego). W plotkach powtarzały się dwie domniemane przyczyny śmierci Lewickiej - samobójstwo oraz zabójstwo przez otrucie. Ten drugi motyw, mało prawdopodobny, wiązano z kamarylą belwederską, która miała obawiać się dużych wpływów młodej lekarki na politykę personalną Piłsudskiego.

Świetny znawca biografii marszałka, Andrzej Garlicki, stwierdza, że: "pojawiły się nawet ulotki w formie nekrologu, które jako ofiary Piłsudskiego wymieniały gen. Włodzimierza Zagórskiego, sierżanta Stanisława Koryzmę i Eugenię Lewicką. Nic nie wskazuje, aby dr Lewicka zginęła z ręki zbrodniczej. Można całkowicie zrozumieć, że nie wytrzymała psychicznie sytuacji, w której się znalazła". Po śmierci Lewickiej Piłsudski nie korzystał już z uzdrowiska w Druskienikach.

Dom Marszałka

Nim to się jednak stało, latem 1929 r. Piłsudski zamieszkał w swoim własnym domu, który zbudowały władze Druskienik na nadniemeńskiej skarpie, w jabłoniowym sadzie przy ujściu Rotniczanki. Obok rósł potężny, stary dąb nazwany Baublisem - było to odwołanie do żmudzkich legend. Dom ten, parterowy, przesadnie i szumnie nazywany niekiedy "Willa Marszałka", z gankiem obrosłym dzikim winem, do złudzenia przypominał wiejską chatę, w której mieszkał Piłsudski podczas syberyjskiego zesłania.

Estetyka tego domu bardzo mu odpowiadała. Miała też skromne wyposażenie: niewielki gabinet, sypialnię, jadalnię, kuchnię i pokój lekarza. Dom stał w dzielnicy zwanej Poganką. W jego pobliżu ustawiono słynną ławeczkę marszałka, która później trafiła na tysiące widokówek wysyłanych z Druskienik przez kuracjuszy. Z ławeczki rozciągał się piękny widok na zakole Niemna. Gdy kilka lat później umieszczono w tym miejscu przystań dla wioślarzy, na jej otwarciu Hanka Ordonówna, znajdująca się wówczas u szczytu popularności, recytowała specjalnie napisany przez Juliana Tuwima wiersz "Druskienickie drzewa":

Gdzie Rotniczanka wody niesie
I w Niemen wpada wełną pian,
Przyjeżdża tam co rok pod jesień
Ten zadumany, starszy pan.
Ma siwą kurtkę,
siwe oczy,
Sumiasty wąs, krzaczaste
brwi,
Nad brzegiem rzeki często kroczy
I patrzy w dal, i jakby śni...

Piłsudski lubił tam siadywać, a nawet się fotografować. Najczęściej spacerował nad brzegiem Niemna w swojej szarej strzeleckiej kurtce z kieszeniami na piersiach i w maciejówce na głowie.

"O zachowaniu incognito - pisał do żony - nie ma mowy, gdyż każdy spotkany, czy dziecko czy kobieta, poznają mnie natychmiast i witają serdecznie, a nawet wzruszająco". Irytowała go ciągła ochrona. Miejscowy komendant KOP wychodził ze skóry, aby ukryć swych agentów. Przebierał ich w mundury gajowych, czytających gazety i popijających wodę mineralną kuracjuszy, a nawet łapiących motyle entomologów. Lubił też Piłsudski wysiadywać na werandzie, gdzie stawiał często ulubione pasjanse, czytał gazety i "Potop" Sienkiewicza, który zawsze zabierał z sobą na wakacje.

12 maja 1936 r. w pierwszą rocznicę śmierci marszałka zmieniono w Druskienikach nazwę ulicy Orzeszkowej, nadając jej imię słynnego kuracjusza. Postanowiono też najgłębsze źródło wody mineralnej (330 m), usytuowane przy głównym deptaku, nazwać imieniem marszałka Piłsudskiego i nakryć je efektownym sześciokątnym szklanym kloszem. Na domu marszałka umieszczono zdobną tablicę informującą, w jakich latach Piłsudski tam przebywał.

Amputacja pamięci

Gdy Polska w wyniku II wojny światowej straciła Druskieniki, zacieranie dawnych śladów zaczęto od likwidacji pamięci o człowieku, który "odebrał Litwinom Wilno". Z domku na Pogance zerwano tablicę, a później kazano go rozebrać.

Nie ma też śladu po ławeczce marszałka nad brzegiem Niemna, przy której medytował w czasie pobytu w Druskienikach, ani nawet tego widoku, bo skarpa zarosła wysokimi drzewami. Aby spojrzeć na Niemen oczami marszałka, trzeba zejść niżej, na brzeg rzeki, do samej tafli wody. Zaczopowano też źródło noszące imię Piłsudskiego, do dziś jest przykryte żeliwną pokrywą.

Tak oto wygląda walka z pamięcią historyczną w Druskienikach. Chociaż ostatnio pojawiają się pierwsze przebłyski zapowiadające zmiany. Wraca sugestia, aby upamiętnić miejsce, gdzie stał domek Piłsudskiego. W muzeum druskienickim w kronice umieszczono już informację o pobycie tam marszałka Polski, a w niedostępnej zwykłym turystom i kuracjuszom "Złotej Księdze Uzdrowiska" badacz polski może przeczytać wpis z sierpnia 1925 r. zrobiony ręką Piłsudskiego:

Wielkość, gdzie twoje imię?
Małości, gdzie twoje myśli?
I śni mi się często w Druskienikach
Że bodaj tylko tu
W błogim uśmiechu
swobody i pracy
Spotkać się wielkość
i małość mogą.

Tuż przed wojną w Druskienikach wypoczywała para wybitnych aktorów z Wilna - Danuta Szaflarska i Jerzy Duszyński, którzy po wojnie zyskali wielką popularność dzięki dwóm filmom: "Zakazane piosenki" i "Skarb".
Obecnie Druskieniki są wielkim, z rozmachem rozbudowującym się kurortem litewskim, do którego chętnie jeżdżą Polacy. Jego osobliwością jest "Park Grutas", gdzie na obszarze 20 ha biznesmen V. Malinauskas zgromadził dziesiątki pomników socrealistycznych zwiezionych z całej Litwy. W 2008 r. nad brzegiem Niemna oddano do użytku potężny Aqua Park - dziś główną atrakcję Druskienik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska