Na Opolszczyźnie brakuje specjalistów od chorób zakaźnych

Redakcja
- Napisałam do konsultanta krajowego, aby wystąpił do ministra zdrowia o uznanie chorób zakaźnych za specjalność deficytową - mówi dr Wiesława Błudzin. - Gwarantowałoby to wyższe pensje dla rezydentów oraz specjalne dodatki, co być może zachęciłoby lekarzy do tej specjalizacji.
- Napisałam do konsultanta krajowego, aby wystąpił do ministra zdrowia o uznanie chorób zakaźnych za specjalność deficytową - mówi dr Wiesława Błudzin. - Gwarantowałoby to wyższe pensje dla rezydentów oraz specjalne dodatki, co być może zachęciłoby lekarzy do tej specjalizacji. Krzysztof Świderski
Dużym problemem na Opolszczyźnie jest brak specjalistów od chorób zakaźnych. Jest ich tylko dziewięciu, nie widać następców, tymczasem pacjentów nie ubywa.

- Sytuacja jest wręcz tragiczna - podkreśla dr Wiesława Błudzin, ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, konsultant wojewódzki w tej dziedzinie. - Na moim oddziale pracuje siedmiu specjalistów, w tym jeden dojeżdża dwa razy w tygodniu z Wrocławia i przyjmuje tylko pacjentów w poradni - mówi dr Błudzin. - Poza tym dwóch lekarzy pracuje na oddziale zakaźnym w Nysie. To wszystko. I nie ma chętnych lekarzy, którzy chcieliby się w tej dziedzinie specjalizować.

Obecnie opolski oddział zakaźny ma trzy wolne miejsca szkoleniowe, jednak nikt się nie zgłasza. Taka sytuacja trwa już od kilku lat. Dlaczego młodzi absolwenci medycyny omijają choroby zakaźne szerokim łukiem?

- Z moich obserwacji wynika, że składa się na to kilka przyczyn - odpowiada dr Wiesława Błudzin. - Po pierwsze, obawiają się narażenia siebie i rodziny na czynniki biologiczne. Bo gdzieś tam w świadomości jest zakodowane, że można np. trafić na pacjenta z ebolą czy innym groźnym wirusem. Choć przecież jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni, zgodnie z obowiązującymi standardami. Po drugie, możliwości zatrudnienia po uzyskaniu tego typu specjalizacji są ograniczone, gdyż praca jest tam, gdzie jest oddział. Wreszcie, po trzecie, specjalista z tej dziedziny własnego gabinetu nie otworzy, bo nikt prywatnie z chorobą zakaźną do niego nie pójdzie. W efekcie, choć nasza praca jest bardzo ciekawa, to została w niej garstka pasjonatów. Nie wiadomo, co będzie.

Natomiast choroby zakaźne były, są i będą. Kiedyś zagrożenie stanowiła odra, błonica, polio, tężec. Potem pojawił się wirus HIV, AH1N1, ebola, a ostatnio zika. Pacjentów na oddziałach zakaźnych nigdy nie zabraknie, zarówno z powodu rodzimych chorób, np. boreliozy, jak też dlatego, że Polacy podróżują po całym świecie, gdzie narażają się na działanie egzotycznych wirusów i bakterii.

Dr Błudzin poinformowała o złej sytuacji kadrowej wicewojewodę Violettę Porowską. Wspólnie uznały, że konieczne jest wysłanie pisma w tej sprawie do konsultanta krajowego w dziedzinie chorób zakaźnych. Okazuje się, że problem ten dotyczy, z wyjątkiem klinik, wszystkich mniejszych ośrodków w Polsce i wymaga rozwiązań systemowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska