Na Opolszczyźnie spada liczba ludności w wieku produkcyjnym

fot. sxc
Za 6 lat liczba opolan, którzy mogliby podjąć pracę, zmniejszy się aż o 33 tysiące osób
Za 6 lat liczba opolan, którzy mogliby podjąć pracę, zmniejszy się aż o 33 tysiące osób fot. sxc
Od 2009 roku liczba ta będzie systematycznie się zmniejszać. Za 20 lat będziemy regionem cudzoziemców.

Wprawdzie ta przepowiednia nie brzmi groźnie, biorąc pod uwagę kryzys gospodarczy i wzrost bezrobocia, jednak spadek koniunktury to stan przejściowy.

Natomiast zmiany demograficzne są już nieodwracalne. Mówiąc wprost: ci, którzy będą odpowiedzialni za odtworzenie przyszłych pokoleń w ciągu najbliższych 20 - 30 lat, już się urodzili. Nie można więc oczekiwać cudu, że przewidywania dotyczące liczby ludności się zmienią i czarny scenariusz się nie sprawdzi.

Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że liczba ludności w Polsce pomiędzy rokiem 2008 a 2035 spadnie o ponad 2 mln. W tym samym czasie Opolszczyźnie ubędzie 135 tys. osób.

Jednak to nie topniejąca liczba mieszkańców Polski i Śląska Opolskiego jest jedynym problemem, ale struktura wiekowa mieszkańców. Wzrastać będzie liczba emerytów, a spadać będzie udział osób w wieku produkcyjnym, czyli pracujących, i przedprodukcyjnym, czyli dzieci i młodzieży. Te dwie ostatnie grupy są najbardziej istotne dla rynku pracy.
- Do roku 2008 w województwie opolskim notowaliśmy co roku przyrost zasobów pracy, czyli osób w wieku produkcyjnym, które mogłyby podjąć zatrudnienie - mówi prof. Robert Rauziński, demograf z Politechniki Opolskiej. - Począwszy od 2009 roku, liczba osób, które mogłyby podjąć pracę, będzie się zmniejszała. W 2015 roku, czyli już za 6 lat, aż o 33 tysiące w stosunku do roku 2010.

Jeszcze gorzej będzie w roku 2035, kiedy to liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejszy się w stosunku do 2010 aż do ponad 157 tys. To wprawdzie dopiero za 26 lat, jednak spadek jest miażdżący.

Więcej się nie urodzi

Zdaniem prof. Roberta Rauzińskiego, chociaż prognozy demograficzne mają charakter ostrzegawczy i do końca nie wiadomo jak przełożą się na sytuację gospodarczą, to jednak już dzisiaj wiemy, ile osób urodziło się w ubiegłym roku, a co za tym idzie - ile za około 20 lat podejmie pracę.

Będzie ich znacznie miej niż dziś. Dla przykładu w 2007 r. na Opolszczyźnie urodziło się nieco ponad 8,4 tys. dzieci. W latach 80. liczba ta sięgała nawet 20 tys. rocznie.
Rozwój nowych technologii może sprawić, że ubytki pracowników będą mniej odczuwalne, niż nam się dzisiaj może wydawać, ale że będą, to pewne.

- Wpływ na to ma również tzw. wskaźnik aktywności zawodowej, czyli liczba osób, które faktycznie podejmują zatrudnienie - dodaje prof. Robert Rauziński.
Polska na tle innych krajów europejskich wygląda dość blado.

- W Polsce tylko 56 proc. ludności w wieku produkcyjnym pracuje, a w grupie wiekowej 55 - 64 lata jest to zaledwie 28 proc. - podkreśla Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. - To pokazuje, że ogromne zasoby pracy pozostają w naszym kraju niewykorzystane.

Na Opolszczyźnie wskaźnik aktywności zawodowej mężczyzn wynosi 62,3 proc., a dla panów powyżej 55. roku życia tylko 35,8 proc. Zaledwie 48 proc. Opolanek jest aktywnych zawodowo, a wśród pań powyżej 55. roku życia tylko 17 proc. pracuje.

Najwyższy wskaźnik aktywności zawodowej jest w Opolu - 57 proc., a najniższy w Głubczycach - 52 proc. (mniejszy zanotowano wprawdzie w Strzelcach Opolskich, ale ze względu na emigrację zarobkową dane te nie są do końca weryfikowalne).

- Na Opolszczyźnie ze względu na wyjazdy zarobkowe mamy sytuację wyjątkową - uważa prof. Rauziński. - Wskaźnik aktywności zawodowej faktycznie jest wyższy, niż podają statystyki, jednak ludzie ci nie pracują w regionie, nie wiadomo, kiedy i czy zdecydują się powrócić, a jeśli to zrobią, to czy będą jeszcze w wieku umożliwiającym podjęcie pracy, czy też będą myśleli o emeryturze.

Nie zwalniajcie pięćdziesięciolatków!

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, Polska stoi przed trudnościami demograficznymi, które będzie można złagodzić, m.in. aktywizując osoby nie podejmujące zatrudnienia oraz zatrzymując osoby po pięćdziesiątce jak najdłużej na rynku pracy.

- Uważam, że przemiany należałoby wprowadzić m.in. na wsi, gdzie zatrudnionych jest 18 proc. społeczeństwa, zaś rolnictwo wytwarza zaledwie 4 proc. PKB - wyjaśnia Jeremi Mordasewicz. - Część młodzieży wiejskiej jest zbyt słabo wykształcona, aby podjąć pracę w innych branżach. Ich kwalifikacje nie odpowiadają zapotrzebowaniu.

Konieczna jest reforma KRUS-u, do którego budżet dopłaca 15 mld zł rocznie. Jednak pieniądze te powinny zostać na wsi i być przeznaczone na podnoszenie i zmianę kwalifikacji mieszkańców. To może chociaż w pewnym stopniu zmniejszyć bezrobocie na wsi, które często jest bezrobociem ukrytym, bo ludzie się nie rejestrują w urzędach pracy, ale z roli godnie wyżyć nie potrafią. Ludzie ci mogliby uzupełniać rynek pracowników.

Również prof. Robert Rauziński zwraca uwagę na niedopasowanie kwalifikacji potencjalnych pracowników do potrzeb.

- Jest grupa osób, która nie była w stanie znaleźć zatrudnienia nawet wtedy, gdy zakłady intensywnie poszukiwały rąk do pracy - przypomina prof. Rauziński.

Na dodatek są regionalne zróżnicowania w tzw. poszukiwanych zawodach czy też deficytowych kwalifikacjach. W kraju poszukuje się teraz elektroników, w naszym województwie już niekoniecznie.

Opolszczyzna cudzoziemców?

Opolszczyznę negatywnie wyróżnia źródło utrzymania ludności. Według danych statystycznych tylko 31,5 proc. mieszkańców regionu utrzymuje się z pracy, aż 26 proc. ze źródeł niezarobkowych (rent, emerytur i innych świadczeń socjalnych), a aż 37 proc. jest na tzw. utrzymaniu dwóch wcześniej wymienionych grup.

- Dane te są nieco przekłamane przez emigrację zarobkową, niemniej jednak duży odsetek osób utrzymujących się ze źródeł niezarobkowych oraz będących na utrzymaniu jest bardzo niepokojący - dodaje prof. Rauziński.

Dlatego nie można wykluczyć, że w przyszłości opolski rynek pracy w większym niż inne regiony stopniu będzie zależny od cudzoziemców.

Według prognoz Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, do wykorzystania pieniędzy unijnych, jakie Polska otrzymała na lata 2007 - 2013, oraz mając w perspektywie inwestycje związane z przygotowaniami do Euro 2012, konieczny byłby wzrost zatrudnienia w tej branży nawet o 500 tys. osób.

W Europie Zachodniej w latach 60. z powodu braku rodzimych pracowników zatrudniano imigrantów. W 1973 r. (kiedy rozpoczął się kryzys paliwowy) w Niemczech - według różnych źródeł - pracowało od 2 do 3,9 mln cudzoziemców.

Kryzys gospodarczy sprawił, że Niemcy zakazali imigracji, jednak w roku 2000 poziom zatrudnienia cudzoziemców pracujących w RFN legalnie osiągnął około 3,5 mln osób, czyli wrócił do stanu sprzed paliwowego krachu.

- Tylko imigranci z wyższym wykształceniem posiadający poszukiwane kwalifikacje mogą faktycznie przyczynić się do wzrostu gospodarczego kraju - uważa Jeremi Mordasewicz.

Moglibyśmy się nie martwić tym, co będzie za 20 lat i czy będzie miał kto pracować, gdyby nie to, że od tego będzie zależeć, czy my, dzisiejsi pracownicy, otrzymamy emerytury.

W Polsce średni czas pozostawania na rynku pracy (w przypadku mężczyzn) to 28 lat. Dla przykładu Duńczycy pracują 40 lat, Islandczycy i Szwajcarzy 42 lata, a Francuzi - 31 lat.

Z myślą o przyszłych emerytach, dla których mogłoby nie starczyć pieniędzy, w 2002 r. utworzono Fundusz Rezerwy Demograficznej, którym zarządza ZUS. Trafia do niego m.in. część pieniędzy uzyskanych z prywatyzacji oraz niewielki odsetek naszych składek na ubezpieczenie emerytalne (w 2008 roku było to 0,35 proc.). Pierwsze wypłaty z funduszu zaplanowano w 2009 r.

- Rok 2009 i 2010 z powodu kryzysu gospodarczego mogą być dla pracowników trudne - uważa Jeremi Mordasewicz. - Już wzrosło bezrobocie i niewykluczone, że ludzie nadal będą tracić pracę. To może zniechęcać głównie pracowników z doświadczeniem i wieloletnim stażem pracy do pozostawania w zatrudnieniu.

Jednak rynek pracy pracownika powróci. Do tej pory co roku przybywało na nim ludzi młodych, gotowych do podjęcia zatrudnienia. Obecnie wchodzimy w okres, w którym co roku więcej osób będzie przechodzić na emerytury, niż wchodzić na rynek pracy. Pracodawcy będą więc musieli dbać o pracownika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska