Nabijają ludzi w butelkę. Naciągacze podszywają się pod duże firmy

fot. DIM
- Mam 20 spraw, w których ludzie czują się oszukani przez przedstawicieli handlowych - mówi Małgorzata Płaszczyk, rzecznik praw konsumentów w Strzelcach Opolskich.
- Mam 20 spraw, w których ludzie czują się oszukani przez przedstawicieli handlowych - mówi Małgorzata Płaszczyk, rzecznik praw konsumentów w Strzelcach Opolskich. fot. DIM
Przedstawiciele handlowi podszywają się pod duże firmy i wprowadzają klientów w błąd. Potrafią naciągnąć na zmianę operatora telefonu, internetu lub telewizji. Ze szkodą dla ludzi.

Naciągacze uaktywnili się w ostatnich tygodniach. Tylko w powiecie strzeleckim do rzecznika praw konsumentów trafiło dwadzieścia spraw przeciwko firmom, które reprezentowali. - W większości są to przedstawiciele branży telekomunikacyjnej - mówi rzecznik Małgorzata Płaszczyk.

Jak działają? Kilka dni temu do mieszkanki Boryczy pod Strzelcami Opolskimi zadzwoniła konsultantka, przedstawiając się, że jest z "telekomunikacji". Zaproponowała nową taryfę, dzięki której rachunki będą znacznie niższe. Klientka zapoznała się z ofertą i zgodziła się na roczną umowę. Dokumenty kilka dni później przywiózł kurier. Gdy kobieta wczytała się w to, co kierowca dał jej do podpisania, zdębiała.

- Umowa kompletnie różniła się od tego, co było ustalone przez telefon! - poinformowała nto mieszkanka Boryczy. - Czas usługi był ustalony na 24 miesiące, a operatorem wcale nie była Telekomunikacja Polska. Na słabej kserokopii widniało logo firmy NOM, który z TP SA ma niewiele wspólnego.

Próbowaliśmy wyjaśnić przypadek z Boryczy w firmie NOM, ale jej rzecznik nie odbierał telefonu. Nie odpowiedział też na pytanie wysłane pocztą elektroniczą.

Maria Piskier, rzecznik TP SA, takie sposoby na zdobywanie klientów nazywa nieuczciwymi.
- Przedstawiciele tych firm często tak operują słowami, by wprowadzić klientów w błąd - mówi Maria Piskier. - Dlatego warto nawet kilka razy zapytać, jaką firmę reprezentują, a przed podpisaniem umowy dokładnie ją przeczytać.

Trzeba też uważać na nazwy, bo te mogą być mylące, jak np. TelePolska.
W kilku innych przypadkach klienci firm, którzy zgłosili się do strzeleckiego rzecznika praw konsumentów, stwierdzili, że ich podpisy zostały sfałszowane. O ważności tych umów będzie musiał rozstrzygnąć sąd.

Ale nie tylko firmy telekomunikacyjne mogą wprowadzać klientów w błąd. W Prudniku pojawiła się grupa domokrążców, którzy przekonywali, że miejscowa kablówka bankrutuje.

- Ci ludzie mówili, że będą wymieniać całą sieć i jeżeli ktoś chce mieć telewizję, musi podpisać nową umowę - mówi Kazimierz Bednarski, właściciel kablówki w Prudniku.

Dokumenty, które podsuwali ludziom do podpisu, były niczym innym jak umową na usługę od jednego z operatorów telewizji satelitarnej. Nieuczciwi handlowcy wpadli, bo przez przypadek próbowali naciągnąć... pracownika kablówki.

O tym czytaj w środowym wydaniu NTO

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska