Awantura nad psią kupą skończyła się mandatem

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
PS
Mieszkanka osiedla Chabrów w Opolu miała już dość sąsiada, który nie sprzątał po swoim psie. Sprawą musieli się zająć strażnicy miejscy.

Nietypowe zgłoszenie strażnicy miejscy odebrali w poniedziałek przed południem. Jedna z mieszkanek Chabrów skarżyła się, że sąsiad regularnie wyprowadza psa na trawnik, ale nigdy po nim nie sprząta. Tego dnia sytuacja powtórzyła się.

- Kobieta kilkakrotnie zwracała temu mężczyźnie uwagę, ale nie przynosiło to efektów - relacjonuje Krzysztof Maślak, wicekomendant Straży Miejskiej w Opolu. - W końcu usłyszała, że jeśli jej to przeszkadza, to sama ma posprzątać.

Wtedy cierpliwość opolanki wyczerpała się i kobieta wezwała na pomoc strażników miejskich. Gdy patrol przyjechał na miejsce nie musiał nawet szukać sprawcy zamieszania, bo awantura nad psią kupą trwała w najlepsze.

- Właściciel został ukarany 20-złotowym mandatem no i oczywiście musiał posprzątać po swoim piesku - opowiada wicekomendant Maślak. - Ale jeśli inne metody nie działają strażnicy za takie wykroczenie mogą nałożyć na właściciela 500-złotowy mandatem.

Mundurowi przyznają, że takich zgłoszeń otrzymują sporo. Właściciele czworonogów nie sprzątają po nich nie tylko wtedy, gdy pies załatwi swoje potrzeby na trawniku, ale również wtedy, gdy zrobi to na... klatce schodowej.
- Regulamin utrzymania czystości w mieście mówi wyraźnie, że po swoich pupilach trzeba sprzątać. Jeśli nasz sąsiad tego nie robi, a upomnienia nie skutkują, to warto zadzwonić po strażników. To jest w naszym wspólnym interesie, jeśli chcemy mieć czysto - mówi Krzysztof Maślak. - Ukaranie osoby, która o tym zapomina nie jest trudne. Wystarczy, że mamy świadka. Właściciel psa oczywiście może odmówić przyjęcia mandatu, ale wtedy sprawa trafia do sądu.

Zdaniem psychologa społecznego psia kupa ciągle jest tematem tabu. - Gdy pies się załatwia ludzie odwracają głowę, być może po to, aby w razie przyłapania na gorącym uczynku mogli stwierdzić, że nic nie widzieli - mówi dr Tomasz Grzyb. - Nie mamy zwyczaju dbania o przestrzeń wspólną. W domu na dywanie na pewno psiej kupy byśmy nie zostawili. Na zewnątrz uznajemy, że to nie nasza sprawa i niech się zajmą tym inni.

Dr Grzyb uważa, że od problemu odwracają się nie tylko właściciele psów, ale i... mundurowi. - Kiedy rozmawiam z nimi, zasłaniają się brakiem przepisów i lekko podchodzą do tematu. Ja rozumiem, że pewnie woleliby złapać w tym czasie groźnego bandytę, ale jeśli to się nie zmieni, to chodniki nadal będą wyglądały tak jak wyglądają - kwituje psycholog.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska