Nyski PUP otrzymał I nagrodę w ogólnopolskim konkursie „Zysk z dojrzałości”

Lina Szejner [email protected]
Konrad Kolbiarz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nysie. (fot. archiwum prywatne)
Konrad Kolbiarz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nysie. (fot. archiwum prywatne)
W panie wstąpił nowy duch - mówi Konrad Kolbiarz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nysie.

- Nyski PUP otrzymał I nagrodę w ogólnopolskim konkursie **„Zysk z dojrzałości”**. Na czym polegał ten konkurs?

- Na zaktywizowaniu kilkudziesięciu kobiet, które ukończyły 50 lat. Po zakończeniu realizacji konkursowego projektu one dostały pracę i ciągle pracują.

Zobacz: Nysa. PUP wyróżniony przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego

- Dlaczego zajęliście się grupą 50+, której aktywizacja mogła nie przynieść żadnych efektów?

- Urzędnicy są wygodni. Łatwiej się pracuje z ludźmi młodymi, ale my potraktowaliśmy nasze projekty jako wielkie wyzwanie.

- I to w Nysie, która odkąd zaistniał problem bezrobocia, utrzymywała się w rankingach na czele listy miast o najwyższym poziomie bezrobocia...

-Przypomnę, że były takie lata, kiedy ludzie bez pracy stanowili tu ponad 30 proc. mieszkańców zawodowo czynnych. Na takim rynku osoby powyżej pięćdziesiątki nie mają żadnych szans na pracę. Chyba że ktoś im w tym pomoże.

-Ta pomoc polega najczęściej na poradach psychologów i doradców zawodowych w PUP-ach, ale to robi się wszędzie. I nie ma efektów...

- My opracowaliśmy dwa projekty: „GO’spodynie” i „Pigmalion”. Standardowe procedury, które zwykle stosuje się w kontaktach z bezrobotnymi, zostawiliśmy na koniec. Zaczęliśmy od tego, by nasze bezrobotne panie dobrze poznać.

-Co się okazało, gdy zajrzeliście „pod podszewkę”?

- Długotrwałe bezrobocie nie mobilizuje do tego, by pracy szukać, ale do działań, które pozwoliłyby nigdy do niej nie wracać - starań o renty, o pomoc z funduszu społecznego. Te osoby, które nie korzystały z żadnej pomocy, skupiały się na zmniejszaniu potrzeb i przeżyciu z miesiąca na miesiąc. Kiedy pytaliśmy te kobiety, co umieją robić, odpowiadały, że nic. A przecież prawie każda wychowywała dzieci, opiekowała się starą matką, szyły, gotowały dla rodziny. Kobiety te posiadały wiele umiejętności, ale brakowało im wiary w siebie. Nie potrafiły siebie obiektywnie ocenić, by stwierdzić, że niektóre z tych umiejętności można wykorzystać w pracy zarobkowej, a nie tylko dla domu.

Zobacz: Nysa. Powiatowy Urząd Pracy walczy o europejską nagrodę

- Trudno byłoby je sobie wyobrazić na rozmowie kwalifikacyjnej...

- Właśnie z bliższego ich poznania wynikły spostrzeżenia naszych doradców, że część z tych kobiet nie poszłaby na taką rozmowę, bo nie miałaby w czym. W ich szafach nie było żadnej porządnej garsonki, w której mogłyby się pokazać między ludźmi.

- W urzędzie poradzą, jak się zaprezentować u pracodawcy, ale nie zafundują nowej sukienki...

- A my to właśnie zrobiliśmy. Zamówiliśmy u krawcowych garsonki dla uczestniczek i opłaciliśmy wizytę u dentysty. Dobre rady naprawdę niczego nie zmienią. Tu potrzebna jest konkretna pomoc.

- I wstąpił w te kobiety nowy duch?

- Niektóre po spojrzeniu w lustro w nowej garsonce popłakały się z radości. To był rodzaj dopingu, by zadbać o fryzurę i inne elementy wyglądu, który składa się na tak zwany wizerunek

- W jaki sposób skompletowaliście tę grupę kobiet?

- Nie czekaliśmy, aż same do nas przyjdą. Docieraliśmy do nich poprzez ośrodki pomocy społecznej, proboszczów, którzy przecież znają swoich parafian, a także przez sołtysów. Nie było tu urzędniczych schematów.

- Jedną z przeszkód w zdobyciu zatrudnienia wśród długotrwale bezrobotnych jest brak kwalifikacji...

- By kobiety zakwalifikowane do naszych projektów mogły je uzyskać, zaproponowaliśmy im kursy. Kiedy już oswoiły się z sytuacją i nabrały nieco pewności siebie, potrafiły wybrać kierunek dokształcania. Najczęściej wybierały kurs krawiectwa, opiekuna osób starszych lub dzieci, a także kucharki.

- Wszystkie znalazły pracę po ich ukończeniu?

- Tak, bo im w tym pomogliśmy. Praca była dla nich przygotowana.

- Czy uważa pan, że półroczny czy roczny okres pracy wystarczy, żeby zakotwiczyć się na rynku pracy na stałe?

- Trudno powiedzieć, ponieważ są to nasze pierwsze doświadczenia, ale na pewno u tych kobiet wiele się zmieniło. Zmieniły sie przede wszystkim one same.

- Obudziliście w nich potrzeby, których one same może nawet sobie nie uświadamiały...

- Z jednej strony uświadomiliśmy im, że mają przed sobą kilkanaście lat aktywności zawodowej, że warto je przepracować i zapracować na emeryturę.

- Otrzymały też wielki zastrzyk pozytywnej energii.

- Uwierzyły w to, że mogą się jeszcze wiele nauczyć, skończyć kolejny kurs, zawalczyć o inną pracę, zrealizować pomysł na własny biznes. Jest też jeszcze kilka pozornie mało znaczących pozytywów: te kobiety przetarły szlaki do urzędów, zobaczyły, jak się tam załatwia sprawy i zaprzyjaźniły się z innymi uczestniczkami programu. lina szejner

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska