Jak Ziemiec palił trawkę, ale się nie zaciągał [KOMENTARZ KRZYSZTOFA ZYZIKA]

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Screen z Wiadomości TVP
Jest parę obrazków, które zapamiętam po rządach PiS, kiedy już przejdą do historii. Najświeższy: prezenter Wiadomości TVP Krzysztof Ziemiec zapowiadający telewizyjny felieton o rocznicy pierwszych, częściowo wolnych wyborów, na tle paska z napisem: „4 czerwca – symbol zdrady i zmowy elit”.

Zrobiło mi się podwójnie smutno. Po pierwsze, bo widać na tym przykładzie, jak głęboko propaganda i stojąca za nią władza chce przeorać umysły Polaków, napisać na nowo historię.

To nie nowość, to się dzieje od ponad dwóch lat, jednak tak bezczelnego ataku na datę, z której Polacy przez trzy dekady byli dumni, nie pamiętam.

4 czerwca to w Polsce i na świecie jeden z symboli bezkrwawej rewolucji, wybijania się kraju na niepodległość. Tak tę datę traktowała dotąd zdecydowana większość Polaków, w tym papież Jan Paweł II.

Ale też cały wolny świat, na czele z kolejnymi amerykańskimi prezydentami. Barack Obama z okazji 25-lecia pamiętnych wyborów przemawiał w Warszawie i nie pamiętam, by PiS bojkotował tę uroczystość.

Pamiętam za to, że w rozmowach z komunistami w Magdalence, które były zalążkiem rzekomej zdrady, brał udział m.in. Lech Kaczyński. Mało tego, obaj bracia Kaczyńscy kandydowali w „zdradzieckich wyborach” 4 czerwca 1989 roku. Czy zatem Kaczyńscy też spiskowali i zdradzili?

Ja tak nie uważam i gdy zajdzie taka potrzeba, będę bronił ich dobrego imienia przed hunwejbinami z TVP.

To oczywiste, że należy badać historię, ściągać z pomników drani. Początek polskiej wolności to także czas wielkich krzywd zwykłych ludzi i uwłaszczania się na majątku narodowym cwaniaków wywodzących się z dawnego systemu.

Dyskutujmy zatem, czy można było transformację z PRL do wolności przeprowadzić lepiej. Czy Polska, która rozwijała się wówczas najszybciej w Europie, mogła bogacić się jeszcze szybciej. Bo sprawiedliwiej – na pewno.

Ale nie plujmy na datę 4 czerwca i na takich ludzi jak Zbigniew Romaszewski, Jacek Kuroń, Jarosław i Lech Kaczyńscy, Zbigniew Janas, Marek Jurek, Bronisław Geremek, Krzysztof Putra i wielu, wielu innych porządnych, którzy zostali 4 czerwca wybrani do parlamentu, który teraz jest opisywany przez TVP jako zdradziecki.

A dlaczego zrobiło mi się po obejrzeniu „Wiadomości” z 4 czerwca podwójnie smutno? No bo jeszcze ten nieszczęsny Krzysztof Ziemiec…

Popularny dziennikarz tłumaczył po programie, nie po raz pierwszy zresztą, że nie odpowiada za paski, które lecą na ekranie podczas jego zapowiedzi. Cóż, Ziemiec stał się dla mnie symbolem konformizmu naszej branży.

Nie Rachoń, PiS-owski siepacz przebrany za dziennikarza, nie ultrakonserwatywny Cejrowski, wyrazisty i radykalny na modłę amerykańską, lecz właśnie Ziemiec, przez lata porządny dziennikarz, podobno fajny człowiek. Tym bardziej go szkoda.

Dziecinnym tłumaczeniem „nie ja piszę paski”, Ziemiec tylko dopełnia obrazu dziennikarza złamanego przez system propagandy.

Nie można brać ponad 30 tysięcy miesięcznie za autoryzowanie swą popularną twarzą brutalnej propagandy, a potem wmawiać ludziom, niczym Bill Clinton, że się pali trawkę, ale bez zaciągania. Proste jak konstrukcja paska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska