Pytam pana, jako przedstawiciela „trzeciej siły” w sejmiku: dojdzie do zmiany na stanowisku przewodniczącego i pan Wierdak z PO zastąpi w tej funkcji pana Krajczego z PSL?
Dla naszego klubu jest to problem poboczny. W regionie jest wiele innych spraw do zrobienia. Uważamy, że Norbert Krajczy sprawnie prowadzi sesje i dobrze radzi sobie w pracy sejmiku między sesjami. Nie jesteśmy jako mniejszość zainteresowani jego zamianą na inną osobę. Zresztą tryb zmiany przewodniczącego został opisany w regulaminie. Albo on sam się zrzeka i wtedy można go odwołać zwykłą większością, albo wniosek o odwołanie składa co najmniej jedna czwarta radnych. Dziś takiej woli nie ma.
To po co było zawierać umowę o zmianie przewodniczącego w połowie kadencji?
Kontekst od tamtego czasu się zmienił. Przypomnę. PSL i PO wprowadziły do sejmiku tylu samo radnych - po dziewięciu. Stąd pomysł zamiany. Pan Norbert Krajczy uzyskał wtedy fantastyczne poparcie (bardzo dobry wynik miał też w wyborach samorządowych PSL). Mógł się więc spodziewać, że łatwo wejdzie do Sejmu i problem przewodniczenia sejmikowi sam się rozwiąże. Ale życie poszło swoim torem.
Nie boi się pan, że takie gry obniżają i tak niski autorytet polityków? Po co zawierać i ogłaszać umowy, skoro potem się ich nie tylko nie dotrzymuje, ale nawet - jak to się teraz dzieje - zaprzecza się, że miały miejsce?
Trudno nie przyznać, że źle o rzetelnosci polityków świadczy, jeśli nie wywiązują się z obietnic czy umów. Z drugiej strony, każda umowa może być aneksowana. Podstawowe pytanie na dziś brzmi: Kto jest zainteresowany zamianą? Jakiś czas temu pojawiały się głosy, że PO może chcieć wyegzekwować obietnicę z początku kadencji. Podczas ostatniego spotkania koalicyjnego mowy o tym nie było w ogóle. My, czyli klub mniejszości nie uczestniczymy w tej rozgrywce. Bo też w naszą stronę żadne obietnice nie padły, ani nie mamy zapędów na stanowisko przewodniczącego. Nasz radny, pan Józef Kotyś, jest zastępcą i to się nie zmieni.
Zarzuca się klubowi mniejszości, że ceną za waszą życzliwą dla PSL-u neutralność jest zmiana symboliki insygniów przewodniczącego. Na początku kadencji miały w nich być znaki Rodła. Ostatecznie mają być - jak chce mniejszość niemiecka - herby powiatów. W środowisku PiS mówi się, że mniejszość jak zawsze postawiła na swoim i wymusiła zmianę symboliki na koalicjantach.
Myśmy nie zmienili zdania od początku kadencji. Byliśmy za insygniami z herbami powiatów wtedy i jesteśmy dzisiaj. Dlaczego opowiadamy się za pozostaniem Norberta Krajczego, wyjaśniałem na początku rozmowy. A co do insygniów, to jest problem techniczny, ponieważ nie wszystkie powiaty mają zatwierdzone przez komisję heraldyczną herby. Ale to już zupełnie inna sprawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?