Do budy, nie do roboty!

Zbigniew Górniak [email protected]
Do roboty! To wezwanie rozwścieczonego premiera Belki, rzucone z sejmowej mównicy pod adresem przeciwników, zostało przyjęte przez media z aprobatą.

Odebrano je jako próbę poskromienia polskiego parlamentarnego warcholstwa, próbę zbicia politycznej gorączki, próbę zagonienia całej tej rozjuszonej sfory w garniturach do czegoś pożytecznego i z sensem. Ludzie lubią takie gesty, takie apele, takie demonstracyjne podwijanie rękawów, takie niecierpliwe spoglądanie na zegarek, że tu niby nam, panowie, czas na gadulstwie ucieka, a tam robota leży. Mniej gadania, więcej konkretów - tym zawołaniem kolejni władcy PRL-u próbowali podbić serca rodaków i usprawiedliwić rynkowe braki a to cytrusów, a to pojazdów mechanicznych Fiat 126 p, a to papieru toaletowego. Wszyscy wtedy kiwali ze zrozumieniem głowami, rozchodzili się do roboty i... dalej gadali.
Czasy jednak się zmieniły i dziś należałoby raczej zabraniać posłom pracy, niż do niej zachęcać. Im więcej bowiem wymyślą oni przepisów, tym gorzej będzie nam się żyło. Im więcej wyprodukują uregulowań, tym trudniej będzie się nam prowadziło interesy. Im więcej napłodzą obostrzeń, tym więcej czasu zmarnujemy w rozmaitych urzędach. Im więcej rzucą nam pod nogi dobrodziejstw, tym gorzej będziemy zarabiali. Co jakiś czas w telewizji lub na łamach - nieważne: ogólnopolskich czy lokalnych - atakuje mą wrażliwość jakiś przedstawiciel polskiego parlamentu, który chwali się wszem wobec, jak wiele to on i jego partyjni towarzysze nauchwalali ustaw (uwaga, słowo "towarzysz" wcale nie sugeruje, że chodzi o polityka SLD; tak zwana prawica w regulowaniu naszego życia jest nie mniej gorliwa). Takie samochwalstwo wzmaga się na ogół przed sejmowymi wakacjami lub końcem kadencji, kiedy to trzeba pokazać swym wyborcom nagniotki na palcach i mózgach, na dowód, że tych 10 tysiaków miesięcznie nie brało się za bezdurno.
Nie dalej jak tydzień temu pisałem w tym miejscu o kolejnym wzwodzie ustawodawczym polskich posłów, którzy wymyślili sobie obowiązkowe ubezpieczenia dla łódek żaglowych plus parę jeszcze innych w tym temacie restrykcji. Dwa tygodnie temu - o planowanym zamachu na nasze kieszenie dla ratowania - w imię dobra kultury - nudnego polskiego kina. Trzy tygodnie temu... nie pamiętam, ale nawet jak nie było o posłach i ich pomysłowości, to mogło być. Właściwie przykładów na nieposkromioną ustawodawczą rozrodczość polskich parlamentarzystów dostarczają nam codziennie poważne wkładki do poważnych dzienników. Te wszystkie różnokolorowe dodatki o finansach i prawie, gdybym ich z gazet nie wytrzepywał już na dzień dobry, mogłyby mi starczyć za felietonowe natchnienie do końca życia.
Dlatego premier Belka, zamiast do roboty, powinien był odesłać posłów tam, gdzie się odsyła psa, jak się chce, żeby nie przeszkadzał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska