Ani Episkopat Polski, ani społeczeństwo nie mieli okazji, by informację IPN porównać z zasobami teczki ojca Konrada. Stanęli więc przed wyborem, czy wierzyć Kieresowi czy Hejmie. Tymczasem sprawa tego, czy człowiek - obojętnie: świecki czy duchowny - był donosicielem i zdrajcą, nie może być, nawet w przypadku biskupów, sprawą wiary. To musi być kwestia wiedzy.
Ponieważ okazało się - i słusznie - że strój duchowny nie chroni bardziej niż świecki przed zarzutami o współpracę, w wypowiedziach biskupów pojawiły się te same wątpliwości, które podnoszono wcześniej przy lustracji innych osób: Na ile ubeckie materiały są wiarygodne? Dlaczego wraz z nazwiskami ludzi, którzy zostali złamani i namówieni do współpracy, nie poznajemy nazwisk tych, którzy ich złamali i namówili? Pytania i wątpliwości biskupów koncentrują się więc nie wokół pytania, czy lustrować, ale jak to robić, by prawda nie wiązała się z ludzką krzywdą, nawet jeśli musi się wiązać z bólem.
Kościół częściową lustrację ma już za sobą. Odbyła się ona w 1977 roku na polecenie prymasa Stefana Wyszyńskiego i objęła przede wszystkim środowisko tzw. księży patriotów. Prawdopodobnie wkrótce prezes IPN przekaże biskupom teczki dotyczące osób duchownych i Kościoła. Biskupi diecezjalni zdecydują o ewentualnym utworzeniu zespołów, które będą je badać. Na razie powołano je w kilku diecezjach. Niektórzy ordynariusze, w tym biskup opolski, mają wątpliwości, czy ubeckim materiałom należy nadawać aż taką rangę. Tym bardziej, że dotychczas w Kościele dobrze sprawdzały się inne formy przyznawania się do winy, pokuty i powrotu do wspólnoty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?