Emigracja wyzwala pierwotne instynkty

Redakcja
Na emigracji do głosu dochodzą pierwotne instynkty - mówi Grażyna Czubińska. Na zdj. Birgit Nielsen reklamuje kondomy w londyńskim Soho.
Na emigracji do głosu dochodzą pierwotne instynkty - mówi Grażyna Czubińska. Na zdj. Birgit Nielsen reklamuje kondomy w londyńskim Soho.
Rozmowa z Grażyną Czubińską, członkiem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, praktykującą w Londynie.

Sylwetka

Sylwetka

Grażyna Czubińska: członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego w Warszawie i Polish Psychologists' Club w Londynie. W Opolu współtworzyła Poradnię Przedmałżeńską i Rodzinną. Aktualnie mieszka w Londynie. Realizuje autorski program "Róża Emigracyjnych Wiatrów", którego celem jest "podtrzymywać płomienie ważnych związków tych Polaków, którzy po roku 2004 rozchodzą się w poszukiwaniu pracy po różnych stronach naszej Europy". Więcej na stronie internetowej: www.intymnet.pl.

- Dała pani na stronach internetowych ogłoszenie, że prowadzi poradnictwo seksuologiczne i psychologiczne dla Polaków w Londynie - i co się stało?
- Wystarczyła jedna reklama na "londynku" o krótkiej treści: "specjalista poradnictwa psychoseksualnego", aby mój telefon zaczął dzwonić cały czas. To nie były błahe problemy. Dzwonił na przykład ojciec, który przyjechał do Anglii wraz z synem. Syn zaczął tu mocno pić i właśnie był w stanie delirium. Oczywiście obaj nie posiadali ubezpieczenia zdrowotnego. Zgłosiło się małżeństwo będące w poważnym kryzysie. Jak się okazało, już w Polsce tak naprawdę nie potrafili ze sobą żyć. W Anglii ich problemy się pogłębiły, ale dzięki terapii już są na prostej, uśmiechają się, cieszą się, że mają siebie nawzajem. Kolejny przypadek: wyjechali z kraju razem, ale w Londynie ona poznała kogoś innego. On zaś szuka wsparcia, jest w psychicznym dołku.

- Czyli Polacy w Wielkiej Brytanii bardzo "wariują"?
- Wariują? Nie, nasilają się tu problemy, które mieli już w Polsce. Tyle że w przyjaznym, znanym sobie środowisku ludzie nauczyli się z nimi żyć. W środowisku obcym te problemy się nasilają. Polacy nie radzą sobie tu z takimi emocjami jak zazdrość, podejrzliwość, żal.

- Użyłam określenia "wariują", bo przeczytałam wywiad z prof. Zbigniewem Izdebskim, seksuologiem, który opowiadał o Polakach w Anglii. To były przerażające historie: oto czterech młodych mężczyzn korzysta z usług seksualnych Polki, która sprząta im kwaterę. Panowie opracowali rozdzielnik, kto kiedy idzie z tą kobietą do łóżka.
- Jak dotąd nie spotkałam się z aż tak drastycznymi przypadkami. Ale wiem, że takie rzeczy mogą przytrafiać się w Anglii o wiele częściej niż w Polsce. Sprzyjają im również alkohol i narkotyki. To nie jest tak, że sięgamy na emigracji po alkohol, bo go lubimy, ale dlatego, że chcemy sobie ubarwić codzienność, że nie wiemy, co z sobą zrobić. Jeśli człowiek nie ma umiejętności funkcjonowania w szczególnych sytuacjach: izolacji, wyobcowania, walki o przetrwanie - to dochodzą do głosu te pierwotne instynkty i są one zaspokajane wbrew rozsądkowi i wbrew własnemu bezpieczeństwu, tylko po to, aby rozładować napięcie, co oczywiście jest rozwiązaniem na krótką metę. Pomagam m.in. pewnemu mężczyźnie, który zostawił rodzinę w Polsce. Pracuje po 10-11 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu. Pewnej niedzieli uciekł z pustego, prawie nieumeblowanego pokoju do pubu, upił się na umór, wylądował u obcej panienki. W poniedziałek - kac, także moralny, oraz seria telefonicznych wyrzutów od żony, która nie wiedziała, co się z nim działo. Tymczasem jednorazowy wybryk seksualny zamienił się w cykliczne spotkania. Obok tego Polaka jest teraz w Anglii kobieta, też emigrantka, z Ukrainy. W Polsce - żona i dwójka dzieci. Podczas spotkań terapeutycznych namawiałam go, aby wrócił na święta do Polski, bo przecież ważniejsza powinna być dla niego rodzina. Nie udało się... Na razie.

- Jak to się dzieje, że człowiek jedzie do Anglii, by zapewnić rodzinie bezpieczeństwo materialne. A tutaj zdradza, pije, porzuca bliskich, dla których tu przyjechał?
- Romans z Ukrainką trwa, bo kobieta jest przy nim, sprawiła, że jego pokój nie jest już pusty. Wzajemnie się wspierają, on pomaga jej też w poszukiwaniu pracy. Polubili się, zawiązała się więź emocjonalna - a to bardzo ważne, żeby tutaj, na obczyźnie, mieć kogoś wspierającego. Namawiam tego mężczyznę, aby pojechał do kraju porozmawiać z żoną, bo o tak poważnym kryzysie nie można mówić przez telefon. Szczera rozmowa może być jeszcze szansą. Ma w kraju dwójkę dzieci, one tęsknią za tatą.
- Podstawowy błąd popełniany przez Polaków to...
- To za słaby kontakt z rodziną, która została w Polsce. W mojej pracy przekonuję, jak on jest ważny, choćby drogą elektroniczną. Największe szanse komunikacyjne daje internet. Emigranci muszą wyczuć ten moment, do którego warto poświęcać się zarabianiu bez szkody dla życia rodzinnego. Muszą też podjąć decyzję: czy samemu wracać do kraju, czy ściągać na Wyspy rodzinę. Rozłąka nie może trwać długo. Polska emigracja jest bardzo młoda, w wieku 20-30 lat, a więc ciągle dojrzewająca emocjonalnie. Gdy podczas wyborów stałam w kolejce pod ambasadą, byłam bodaj najstarsza, a przecież nie jestem jeszcze emerytką.

- Na jaką pomoc psychologiczną Polacy mogą liczyć w Londynie?
- Fala "postakcesyjnej" emigracji trwa już trzeci rok. Najpierw powstał dla naszych rodaków rynek usług zupełnie innego rodzaju: polskie biura szukania kwater, pisania podań o socjal i pracę, sklepy z polskim jedzeniem, fryzjerzy z polską obsługą. Luka na rynku usług zaczyna się powoli zapełniać. Przyszedł czas na polskie poradnie psychologiczne. Zwykle są zakładane przez rodaków mieszkających już w Londynie, którzy sprowadzają polskich specjalistów. To muszą być placówki z polskim personelem, aby nie było barier kulturowych i językowych. W jednej z poradni przyjmują polscy specjaliści: seksuolodzy, psychoterapeuci, ginekolodzy, którzy przyjeżdżają tu z Polski na weekend.

- To bardziej forma dorobienia sobie przez lekarzy niż profesjonalnej terapii.
- To się zmienia. Wiosną powstał w Londynie Klub Polskich Psychologów, a w tej chwili tworzy się polski ośrodek wsparcia psychologicznego. Realizuję swój autorski program "Róży Emigracyjnych Wiatrów". Staram się działać na różnych płaszczyznach, mam na przykład kontakt z jedną z polskich gazet i będę tam odpowiadać na listy czytelników. Polskie poradnie psychologiczne to przedsięwzięcia prywatne i komercyjne, nie wszystkich Polaków stać na te usługi. Wchodzę więc w kontakt z organizacjami kulturalnymi, szukamy fundacji wspierających naszą działalność.

- Czy Anglicy zmieniają zdanie o Polakach, dostrzegają ich frustracje, kompleksy, problemy życiowe? Widzą, że wielu z nich ma kłopoty psychologiczne?
- Nie. Polacy nie afiszują się przed obcymi ze swymi kłopotami. Między innymi z tego powodu żaden Anglik raczej nie poprowadzi skutecznie terapii z Polakiem. Mamy tu wciąż bardzo dobrą opinię: narodu pracowitego, zdolnego, wykształconego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska