Równo o godz. 16 orkiestra z parafii św. Józefa zagrała “Deszcz nadziei". Dyrygent Joachim Wilczek od 17 lat zawsze wita tak uczestników wigilii dla samotnych, bezdomnych i potrzebujących w Opolu.
- Jak usłyszałam te puzony, to myślałam, że serce mi wyskoczy - ociera łzy pani Wiesława. W przeszłości pracowała w opolskiej wytwórni bombek choinkowych. - Byłam przodownikiem pracy, to były dobre czasy - wzdycha. - Choć mąż pijak i samotnie wychowywałam czworo dzieci. Teraz jest gorzej… - łamie się jej głos. - Córkom też nie jest najlepiej. A ja tutaj przynajmniej nie jestem sama.
Już po chwili wzruszona dzieli się opłatkiem z siedzącą obok w wózku inwalidzkim kobietą. Irena Kowalczuk cierpi na stwardnienie rozsiane.
- W tę Wigilię obchodzimy 40-lecie naszego ślubu - mówi pani Irena Kowalczuk. - Jest nam trudno, bo wzięliśmy dwie pożyczki, żeby przebudować mieszkanie, aby żona mogła się poruszać - tłumaczy się pan Jerzy.
Wszędzie krążą wolontariusze. Wśród nich jest pani profesor z Uniwersytetu Opolskiego, jest wykładowca z Politechniki Opolskiej, kilku doktorów. - Podają posiłki, pracują w pocie czoła - tłumaczy ksiądz prałat Zygmunt Lubieniecki, pomysłodawca i organizator wigilii. Wolontariusze chcą być anonimowi.
- Proszę im podziękować oraz wszystkim darczyńcom, bo bez nich nie byłoby wigilii - prosi ksiądz prałat Lubieniecki. - To są ludzie wielkiego serca.
- Siadajcie, bardzo proszę - zachęca Andrzej Toczek, wolontariusz, który od początku pomaga w wigiliach dla potrzebujących. - Wielu z tych ludzi naprawdę nie ma domu, ale są ogoleni i porządnie ubrani - dodaje z uznaniem pan Andrzej.
34-letnia Ewa siada do stołu z 4-letnią córeczką. Ma sześcioro dzieci i wychowuje je sama. - Te młodsze są teraz pod opieką najstarszej, 17-letniej córki - tłumaczy. - Liczę tylko na siebie, tak w moim życiu zawsze było. Pewnie, że brakuje wszystkiego i jest bardzo skromnie.
Jej jedyny dochód to alimenty i wsparcie z pomocy społecznej. - Najgorsze jest to, że człowiek zawsze czuje się gorszy - zawiesza głos pani Ewa. - Pójdzie do dziecka do szkoły, to patrzą dziwnie. A tutaj człowieka uszanują. A z paczki, którą mi dadzą na koniec, ucieszą się dzieci.
Dzieli się opłatkiem z Małgorzatą Podnaciuk. Życzy jej, żeby nie wyrzucili jej z mieszkania. - Nie miałam z czego płacić czynszu, mąż bez pracy - mówi Małgorzata. - Nie wiem, co ja zrobię.
Podczas wieczerzy łamali się opłatkiem m.in. wojewoda opolski Ryszard Wilczyński i ordynariusz opolski, bp. Andrzej Czaja. - Potrzeba wielu animatorów, którzy chcieliby pomagać potrzebującym - podkreślał ks. biskup Andrzej Czaja. - Niestety, wykluczenie, ten dramat grzechu pierworodnego, wciąż istnieje. Bez naszej pomocy wielu sobie nie poradzi. Ale w Boże Narodzenie nawet niewierzący ulegają temu klimatowi i chcą pomagać innym. W tym nadzieja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?