Opolskie gminy źle wydają subwencje oświatowe na mniejszość niemiecką

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W tym roku rozpoczęła pracę - ku uciesze mniejszości - dwujęzyczna szkoła w Opolu Malinie. Niepokoi powstawanie klas z niemieckim jako językiem mniejszości tam, gdzie mniejszości nie ma.
W tym roku rozpoczęła pracę - ku uciesze mniejszości - dwujęzyczna szkoła w Opolu Malinie. Niepokoi powstawanie klas z niemieckim jako językiem mniejszości tam, gdzie mniejszości nie ma. Krzysztof Świderski
Przedstawiciele mniejszości w Polsce nie przeczą, że subwencja na uczenie ich języków jest wysoka. Mają zastrzeżenia do sposobu wydawania tych pieniędzy przez samorządy i do jakości nauczania.

Tylko w 2013 roku w ramach subwencji na nauczanie języka mniejszości narodowej samorządy województwa opolskiego otrzymały 80 mln zł subwencji. Na oświatę wszystkich mniejszości w Polsce wydano 281 mln zł.

- Nie zaprzeczamy, że tych pieniędzy jest dużo i z roku na rok przybywa, bo pieniądze idą za uczniem - mówi Rafał Bartek, współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości. - Ale też z roku na rok rośnie rozziew między rzeczywistością i oczekiwaniami mniejszości. Ten system preferuje minimalistów, którzy otwierają klasę z niemieckim jako językiem mniejszości, uczą go przez trzy godziny, niekoniecznie dbając o jakość.

Poważne wątpliwości w środowisku MN budzi sposób wydawania subwencji przez gminy. Zdaniem wielu działaczy samorządy łatają nią dziurawy budżet oświaty, np. remontując budynki.
Kolejny problem, to presja, jaka powstaje w szkołach, by na język mniejszości zapisywało się jak najwięcej uczniów.

- Cieszę się, gdy dzieci z polskiej większości korzystają z tych lekcji tam, gdzie mniejszość naprawdę jest - dodaje Rafał Bartek. - Bo poznają zarówno język niemiecki, jak i mniejszość niemiecką i tego oczywiście chcemy. Niepokoi powstawanie mniejszości niemiecko podobnych, bo tylko takie mogą funkcjonować pod Częstochową, Grodkowem czy w Brzegu.

- Tak zwane rozporządzenie tożsamościowe Ministerstwa Edukacji Narodowej z 2007 roku nakłada na szkoły nauczające języka mniejszości obowiązek współpracy z organizacjami mniejszości niemieckiej - dodaje Hubert Kołodziej, odpowiedzialny za sprawy oświatowe w VdG. - Sprawdzanie, czy takie kontakty rzeczywiście są, byłoby najprostszą formą kontroli, czy w danym miejscu naprawdę uczy się języka mniejszości czy mamy do czynienia z tożsamościową fikcją.
Zdaniem Huberta Kołodzieja sposobem na uzdrowienie sytuacji byłaby zamiana subwencji na dotację. Takie "znaczone" pieniądze mógłby wydawać dyrektor szkoły tylko na cele związane z nauczaniem języka mniejszości. - Skończyłyby się absurdy tego typu, że gmina dostaje milionowe dotacje na język mniejszości, a germaniście brak laptopa, rzutnika albo nie ma za co doposażyć biblioteki w nowości - mówi.

- Taka sytuacja nie jest dobra ani dla mniejszości, ani dla państwa - podsumowuje Rafał Bartek. - Jej uzdrowieniem ma się wkrótce zająć ministerialna grupa robocza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska