OSiR Komprachcice niespodziewanie pokonał Olimp Grodków

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Rafał Górny przedziera się przez defensywę gospodarzy. Z lewej Tomasz Juros, z prawej Mariusz Sękowski.
Rafał Górny przedziera się przez defensywę gospodarzy. Z lewej Tomasz Juros, z prawej Mariusz Sękowski. Oliwer Kubus
Po emocjonującej końcówce OSiR wygrał z faworyzowanym Olimpem 23:22.

Protokół

Protokół

OSiR Komprachcice - Olimp Grodków 23:22 (11:11)

OSiR: Barański, Sitarski - Marcyniuk 6, Kochanek, Skonieczka 2, Adamczyk 1, Miś 11, Maciej Nawrocki 1, Sękowski, A. Jendryca, Juros 2, Kościukiewicz. Trener Mirosław Nawrocki.
Olimp: Wolak - Schabowicz, Kolanko, Dziurgot 2, Białożyt 1, Górny 5, Smoliński 1, T. Biernat 4, P. Biernat, Zych 4, Chmiel 2, Koszyk, Ogorzelec 3. Trener Piotr Mieszkowski.

Sędziowali: Grzegorz Schiwon i Grzegorz Toczyński (obaj Zabrze). Kary: OSiR - 8 min.; Olimp - 8 min. Widzów 250.

Na 15 sek. przed końcem na tablicy widniał remis i szkoleniowiec gospodarzy Mirosław Nawrocki poprosił o przerwę. Sytuacja przypominała tę ze słynnego spotkania Polska - Norwegia z mistrzostw świata w 2009 roku.

- 15 sekund to w piłce ręcznej rzeczywiście dużo czasu - podkreślał rozgrywający OSiR-u Mateusz Miś. - Mieliśmy piłkę, ale trener uczulał, by jej nie stracić i nie dopuścić rywali do wyprowadzenia akcji. Punkt urwany faworytowi byłby bowiem dużym sukcesem.

Emocje sięgnęły zenitu, a ostateczny cios zadali gospodarze. Konrada Wolaka pokonał obrotowy Łukasz Skonieczka.

- To dla nas mecz sezonu - komentował Miś, zdobywca 11 bramek. - Nie mamy szans, by powalczyć o coś więcej niż środek tabeli, dlatego na derby mobilizujemy się szczególnie.

Porażka komplikuje natomiast szanse grodkowian na awans.

- Zagraliśmy jedno ze słabszych spotkań - zaznaczał rozgrywający Olimpu Wojciech Zych. - O ile nie można mieć pretensji do postawy w obronie, tak sporo do życzenia pozostawiała gra w ataku. Marnowaliśmy mnóstwo klarownych okazji. W końcówce doping kibiców poniósł gospodarzy do zwycięstwa.

Mecz od początku miał wyrównany przebieg. W II połowie prowadzenie przechodziło z jednej na drugą stronę. Jednak gdy w 57. min Olimp osiągnął dwubramkową przewagę, wydawało się, że nic nie odbierze mu zwycięstwa. Wtedy nastąpił ostatni zryw miejscowych.

- Dla przeciwników nie było straconej piłki - przyznał trener gości Piotr Mieszkowski. - Nam zabrakło skuteczności, ale tak to jest, gdy zawodnik na treningach nie przykłada się na 200 procent do niektórych elementów. Stracone punkty mogą się na nas odbić czkawką. Będziemy walczyć do ostatniej kolejki, żadnego meczu nie odpuścimy i jeśli nadarzy się okazja na awans, to postaramy się z niej skorzystać. Pozostaje jednak pytanie, czy organizacyjnie klub jest przygotowany do I ligi.

- Niektórzy zawodnicy po przerwie w treningach zostali w ostatniej chwili ściągnięci na mecz, mimo to wykonali dobrą robotę - tłumaczył bramkarz gospodarzy Rafał Barański. - Przed tą rundą zmieniliśmy koncepcję. Odeszli liderzy, więc podstawą stała się zespołowość. Gramy “na hebel", to znaczy cierpliwie czekamy na dogodną sytuację, nawet kosztem utraty czasu.

Barański był bez wątpienia czołową postacią spotkania i w końcówce wychodził obronną ręką z pojedynków sam na sam.

- W takich momentach bramkarz stoi na wybitnie straconej pozycji i oczekuje ruchu rzucającego - wyjaśniał doświadczony Barański. - Musi zadziałać instynkt i dopisać szczęście.

- “Baranina" nas zatrzymał - chwalił swojego kolegę Wojciech Zych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska