Pierwsza Komunia to wielkie przeżycie

fot. Witold Chojnacki
Piotruś (na zdjęciu z mamą) bardzo przeżył swoją Komunię.
Piotruś (na zdjęciu z mamą) bardzo przeżył swoją Komunię. fot. Witold Chojnacki
Piotruś Stelmach przez wiele miesięcy z trudem uczył się połykać hostię, ale do Pierwszej Komunii Świętej przystąpił z taką samą radością jak jego zdrowi koledzy. W tym szczególnym dniu poczuł się ważny i wyróżniony.

Piotruś przyjął komunię przed rokiem, ale jego mama Teresa pamięta ten dzień doskonale.
- Mam czwórkę dzieci i bardzo chciałam, żeby Piotruś mógł przeżyć to samo, co jego rodzeństwo - mówi - Pomogła pani Ania Piontek, nauczycielka religii w Zespole Szkół Specjalnych w Opolu, gdzie syn się uczy i wspólnota Wiary i Światła, popularnie nazywana “muminkami" przy opolskiej parafii św. Jacka.

Pierwszym problemem, który Piotrek musiał pokonać było samo połknięcie hostii. Z powodu zwiotczenia mięśni chłopiec nie je w ogóle chleba. Jest dla niego za suchy, zamiast przełykać, dziecko się dusi. Mama wspomina, że przed pierwszą próbą przełknięcia na próbę niekonsekrowanej hostii, Piotr bardzo się bał. Stopniowo niemal przez rok uczył się przyjmować komunię i udało się.

- W tym najważniejszym dniu Piotr nie był sam. Przyjął Najświętszy Sakrament w kościele św. Jacka razem z innymi dziećmi z naszej grupy - opowiada Teresa Stelmach. - Wcześniej proboszcz z kościoła św. Jacka, ks. Hubert Chudoba wysłuchał jego spowiedzi. Myślę, że syn bardzo to przeżył. Przed uroczystością ciągle pytał o Pana Jezusa. Nie od razu rozumiał, dlaczego z tej okazji ma ubierać albę, ale dał się przekonać.

Wielką radością i zaskoczeniem była dla niepełnosprawnego chłopca także uroczystość w restauracji. On w centrum zainteresowania, siedział na specjalnie przygotowanym miejscu i właśnie dla niego przyjechała cała rodzina. No i był wprost oszołomiony prezentami.

Anna Piontek w ciągu siedmiu lat pracy w Zespole Szkół Specjalnych przygotowała do Pierwszej Komunii św. około 30 niepełnosprawnych dzieci zarówno z lekkim, jak i umiarkowanym upośledzeniem.
- To przygotowanie trzeba czasem ukierunkowywać mniej na to, że dziecko przyswoi wszystkie wiadomości przewidziane programem katechezy - przyznaje - Bardziej skupiam się na przeżywaniu przez dziecko spotkania z Panem Jezusem. I to przeżycie jest nawet ważniejsze niż wiedza.
Rodzice często mają obawy, czy ich niepełnosprawne maluchy, które nie są w stanie opanować tylu wiadomości, będą mogły w ogóle do komunii pójść.

- Nawet jeśli dziecko nie potrafi wyrecytować poprawnie i w kolejności dziesięciu przykazań czy innych wiadomości z katechizmu, staramy się pomóc mu na tyle, by wiedziało, jaka jest treść tych przykazań i co one oznaczają dla jego życia - mówi Anna Piontek. - W sytuacjach trudnych sama siebie pytam: co na moim miejscu zrobiłby z tym dzieckiem Pan Jezus?

Nierzadko dziecko potrafi zaskoczyć i wzruszyć katechetkę:
- Kiedyś przygotowywałam takiego wyjątkowego chłopca. Chorował, był długo nieobecny. Kiedy uroczystość się zbliżała, zabrałam go nawet z innej lekcji, żeby jeszcze coś mu powiedzieć, pokazać jakieś obrazki, czegoś nauczyć. A on w pewnym momencie, patrząc w okno, powiedział: Panie Jezu, przyjdź już. Zrozumiałam, że jest przygotowany.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska