Nie pomogły prośby ani błagania policjantów. Mężczyzna był tak rozczarowany ich postawą, że usiadł przed dyżurką.
- Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, że facet wpadł na komendę i chciał by go zatrzymać. Za nic! - relacjonuje aspirant sztabowy Jerzy Myca, policjant, który prosił 47-latka by poszedł grzecznie do domu. - Pouczył nas również, że musimy najpierw sprawdzić jego oświadczenie zanim go odprawimy. Co prawda znaliśmy go z wcześniejszych wybryków, ale nie sądziliśmy, iż mówi poważnie.
Po kilku minutach patrol potwierdził, że w rynku są uszkodzone szklane drzwi sklepowe. Obok leżał kosz na śmieci, czyli narzędzie "zbrodni". W takiej sytuacji policjanci nie mieli już innego wyjścia jak tylko zatrzymać mężczyznę do wytrzeźwienia by przedstawić mu zarzuty zniszczenia mienia o wartości 1500 zł. Alkomat pokazał u niego 2,2 promila alkoholu. Dlatego trzeźwiał do wczorajszego wieczora. Teraz czeka go przymusowa wizyta w sądzie. Za zniszczenie drzwi grozi mu do 5 lat więzienia.
- Trudno powiedzieć dlaczego chciał by go zamknąć? Być może duże stężenie alkoholu we krwi wywołało u niego taką reakcję, że przyszedł do miejsca, które często odwiedzał, czyli naszej komendy - podsumowuje Jerzy Myca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?