Pomocnik MKS-u Kluczbork: - Nie chcemy spoglądać w dół tabeli

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Rafał Niziołek.
Rafał Niziołek. Oliwer Kubus
Rozmowa z Rafałem Niziołkiem.

Za nami już ponad 1/3 sezonu. Zdobyliście jako beniaminek 19 punktów w 13 meczach i zajmujecie 8. miejsce. Chyba możecie być zadowoleni?
Jak najbardziej. Trzeba pamiętać, że początek sezonu był dla nas mało radosny. Graliśmy, może poza dwoma czy trzema meczami, całkiem dobrze, ale nie przekładało się to na wyniki. Niemal cały czas do 10 kolejki byliśmy w strefie spadkowej. Dopiero trzy ostatnie zwycięstwa z rzędu pozwoliły nam przeskoczyć do grona drużyn ze środka tabeli. Mimo tych niezbyt dobrych wyników czuliśmy, że gramy przyzwoicie i to się w końcu musi przełożyć na zwycięstwa.

Gdyby miesiąc temu ktoś panu powiedział, że będziecie mieli po 13 kolejkach 19 punktów, to uwierzyłby pan?
Wierzymy w siebie. Serce zawsze podpowiada, że wszystko w piłce jest możliwe, bo przecież na każdy mecz wychodzi się z założeniem zwycięstwa. Zdrowy rozsądek podpowiadał jednak coś innego, bo przecież niezależnie od ligi, w jakiej się gra i jaką klasę prezentuje zespół, to wygranie trzech meczów z rzędu jest bardzo trudne. Nie będę więc ukrywał, że jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, co udało nam się zrobić w trzech ostatnich kolejkach. Gdybyśmy tak jeszcze „poprawili” w najbliższą sobotę w meczu z Bytovią Bytów u siebie, byłoby wspaniale.

Czujności jednak nie powinno wam zabraknąć ani na moment w tym sezonie.
To jest najważniejsze. Wiadomo, że dla nas jako dla beniaminka głównym celem jest utrzymanie. Nie znaczy to, że nie mamy większych ambicji. Nie chcemy oglądać się za siebie w dół tabeli, ale tu wracamy do tego, że musimy być czujni. Nie może się w nasze szeregi wkraść samozadowolenie. Nawet jak będziemy mieli dużo punktów. Spokojny będę dopiero, jak nie będzie już żadnej matematycznej możliwości, że spadniemy. Kiedy poprzednim razem byliśmy w 1 lidze, też mieliśmy mieć spokojną wiosnę, bo było dużo punktów na koncie. Praktycznie niemożliwością było spaść. Po kolejnych meczach zremisowanych bądź częściej przegranych w decydującej fazie sezonu pocieszaliśmy się, że są okazje do „odkucia się”. Wystarczyło nam wygrać o jeden mecz więcej i byśmy się utrzymali. Skończyło się fatalnie i wraz z kilkoma kolegami, którzy są teraz też w drużynie, doskonale to pamiętamy.

W czterech ostatnich meczach straciliście tylko jedną bramkę, a wcześniej traciliście je seryjnie. Tak się składa, że ta mniejsza liczba straconych goli wiąże się z przyjściem do zespołu nowego obrońcy Bartosza Brodzińskie­go. Tym można tłumaczyć poprawę skuteczności w defensywie?
W drużynie nigdy jeden zawodnik o niczym nie decyduje. Przyszedł Bartek i nasza gra „zaskoczyła”, ale to, że tracimy mniej goli to zasługa nie tylko jednego obrońcy. Bez wątpienia Bartek dał jednak sporo drużynie. Tak zresztą jak kilku innych zawodników na czele z Maćkiem Kowalczykiem. Gra z nim w zespole to duża przyjemność.

Tymczasem od nowego sezonu to pan gra na innej pozycji. Nie w środku pomocy, ale na jej prawej stronie. Zadowolony jest pan ze zmiany?
Grałem na boku pomocy, kiedy przyszedłem do MKS-u siedem lat temu. W kilku ostatnich sezonach grałem w środku drugiej linii i nie ukrywam, że tam się czuję znacznie lepiej. Nie mam jednak zamiaru kręcić nosem. Liczy się dobro drużyny i jeśli trener mnie widzi z boku pomocy, to staram się tam grać jak najlepiej potrafię. Gdyby jednak trener zmienił zdanie i przestawił mnie z powrotem do środka pomocy, to na pewno nie narzekałbym (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska