Powódź 1997 na opolskim rynku

Mirosław Olszewski
– Przypominają się tamte dni – mówią (od lewej) Małgorzata Słota i Jadwiga Kokoszka. – No, ale jakoś udało się przetrwać najgorsze.
– Przypominają się tamte dni – mówią (od lewej) Małgorzata Słota i Jadwiga Kokoszka. – No, ale jakoś udało się przetrwać najgorsze.
Dziesięć lat temu w naszym regionie zdarzyła się katastrofa. Jej ślady widać do dziś. Zobacz wystawę zdjęć fotoreporterów nto.

Od wczoraj pod opolskim ratuszem obejrzeć można wystawę zdjęć fotoreporterów nto, wykonanych podczas "powodzi stulecia". Oficjalne jej otwarcie nastąpi dziś o godz. 16.

Pan Waldek mieszkał przy ul. Konopnickiej i najchętniej zobaczyłby jakieś zdjęcie z rynku, bo codziennie wieczorem szedł z kolegami do ogródków piwnych pod ratusz. Żeby sprawdzić stan wód - jak oficjalnie komunikował żonie - i ocenić stopień zagrożenia ich małżeńskiego stadła: - To było niesamowite - wspomina: - My tu siedzimy, sączymy piwko, a kilkanaście metrów dalej, od linii Młynówki wszystko tonie w ciemnościach. I kiedyś wyszedł z tych ciemności facet w kąpielówkach. Wszyscy przy stolikach zaniemówili, a gość wszedł prosto do Piasta i ustawił się w kolejce. Ludzie na to - ależ prosimy - prosimy, pan z powodzi, niech pan kupuje...
Facet długo się krygował, wreszcie gdy go prawie podepchnęli przed ladę, wyjąkał: - Dwie połówki czystej i karton marlboro.
W ciszy, jaka zapadła w sklepie, zapakował towar w torbę i poczłapał z powrotem w ciemność...

Na pani Małgorzacie największe wrażenie zrobiło zdjęcie martwego hipopotama z zoo wleczonego za ciągnikiem. I jelenia, który ostatkiem sił dobija do zbawczego brzegu, gdzie czekają ratownicy. Też swoje przeszła z rodziną. Jak poszła woda, opowiada, to łapali, co tylko było pod ręka, a że żyją, to cud, bo pomoc zjawiła się błyskawicznie. W Dobrzeniu Małym, gdzie mieszka, jej dom zalało prawie po szczyt dachu.

No, ale jakoś udało się przetrwać najgorsze - wspominają razem z koleżanką Jadwigą z Opola (powódź przeżyła w mieszkaniu przy ul. Wrocławskiej). Tyle tylko, że potem, gdy rozdzielali pomoc, to było widać, że czasem trafiała ona nie do tych, do których powinna. Sporo złej krwi w ludziach przez to się zrobiło - mówią.
Pani Bogumiła wróciła do swego mieszkania na piątym piętrze przy Wrocławskiej 20a na kilka godzin przed atakiem czołowej fali: - Byłam u męża w szpitalu we Wrocławiu. Wsiadłam do ostatniego pociągu, który odjeżdżał do Opola. Do dziś pamiętam prawie pusty dworzec i kolejne komunikaty, że ten pociąg odwołany, ten nie odjedzie...
Gdy woda zalała okolice budynku, pani Bogumiła została w mieszkaniu, ale zaraz dostała wodę pitną i chleb. Przynosili je młodzi ludzie z bloku, którzy odbierali paczki ze "zrzutów" na dachu, a potem z podpływających łodzi: - Dostałam szoku dopiero, jak woda ustąpiła. Jak pokazały się te zwały szlamu i ogrom zniszczeń. Wydawało się, że nikt tego nie zdoła odbudować...
Paweł Stauffer, fotoreporter nto, którego zdjęcia też eksponowane są na wystawie, szczególnie przywiązany jest do tego z bykiem, który schronił się przed wielką wodą na stopniach przybudówki szkoły przy ul. Hallera: - Przychodziliśmy do niego z kolegą prawie codziennie, a gdy woda nieco opadła, przeciągnęliśmy go w pobliże kościoła, na skrawek łączki. Był zszokowany, więc potulny jak baranek. Jak go przeciągnęliśmy na tę łączkę, to się do nas połasił...

Ale tego samego dnia byk zniknął. Razem z łańcuchem. Dlatego Paweł chodził wczoraj wzdłuż ekspozycji i rozpytywał, czy widział kto dziesięć lat temu łaciatego byka.
Ale nikt nie widział...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska