Profesor Stanisław S. Nicieja promował kolejne tomy "Kresowej Atlantydy"

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Ks. prałat Zygmunt Lubieniecki przekazał prof. Niciei – w imieniu biskupa opolskiego Andrzeja Czai – wraz z gratulacjami ikonę.
Ks. prałat Zygmunt Lubieniecki przekazał prof. Niciei – w imieniu biskupa opolskiego Andrzeja Czai – wraz z gratulacjami ikonę. Patrycja Wanot (O)
W przepełnionej sali Studenckiego Centrum Kultury w Opolu odbyła się w poniedziałek promocja VIII i IX tomu „Kresowej Atlantydy”.

Rektor Uniwersytetu Opolskiego, prof. Masnyk, witając uczestników, przypomniał, że tradycja autorskich spotkań wokół kolejnych tomów „Atlantydy” ma blisko pięć lat.

- Profesor Nicieja obiecywał na początku tom na każde Boże Narodzenie i Wielkanoc nową książkę – mówił. - I dotrzymuje słowa. Wielkanoc blisko i tom dziewiąty jest gotowy, a ósmy jest naszą zaległością z grudnia.

Wielu uczestników spotkania przed wejściem do sali zaopatrywało się w ostatnią część opowieści profesora Niciei. - Urodziłem się w Buczaczu, w styczniu 1939 roku – mówi z pięknym kresowym zaśpiewem Mieczysław Sadlak. - Dość wcześnie by pamiętać ucieczki, przechowywanie w domu zaprzyjaźnionych Ukraińców, wreszcie wysiedlenie. Matka z szóstką dzieci, ojciec był na wojnie, musiała temu podołać. Czytam „Kresową Atlantydę”, bo to jest moja dusza i serce. To, co pamiętam, profesor Nicieja podnosi do rangi literatury i historii jednocześnie.

Krystyna Rostocka, prezes Towarzystwa Polonia-Kresy pokazuje w IX tomie zdjęcie pradziadka, Marcina Drobisza. - Nie znałam go oczywiście, zmarł w czasie wojny i został pochowany w Kiwercach. Był rolnikiem, miał wielkie gospodarstwo, które kupił po powrocie z Ameryki. Rozdzielił je potem między dziewięcioro dzieci i tak uniknął Syberii.

Gościem honorowym promocji był prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Przypomniał, że ze swoimi kolegami właśnie na Wołyniu od lat szkoli lekarzy i pomaga pacjentom.

- Robimy to na Ukrainie, gdzie nie działają ubezpieczenia, leki są cztery razy droższe niż u nas, a choroby takie same – mówił. - Bo albo człowiek będzie przez całe życie kontestował to, co utracił albo – w duchu humanizmu i chrześcijańskiego miłosierdzia – spróbuje nie tylko pamiętać, ale i budować coś dobrego. Książki profesora Niciei pozwoliły nam do miłosierdzia dodać lepsze zrozumienie Kresów. On jest tutaj solistą, my wszyscy tylko akompaniamentem. Nie najgorszym, ale jednak akompaniamentem.

- Co łączy profesorów Nicieję i Zembalę? - pytał publiczność Bogusław Szybkowski, wydawca „Kresowej Atlantydy”. - Ten pierwszy ratuje złotym piórem ludzi od zapomnienia. Bo dla niego zdjęcie damy z sanatorium w Truskawcu jest tak samo ważne jak obraz bosej chłopki z Sambora. Ten drugi złotym skalpelem ocala pacjentów od śmierci.

Stanisław Nicieja wyłożył swą filozofię historyka. - Moi mistrzowie uczyli mnie, że historia ma być ciepła. Dlatego w moich książkach nie ma nienawiści do ludzi, co jest przekleństwem współczesnej historiografii. Nie wykluczam nikogo. Piszę o braciach Malinowskich, którzy wychodzą z jednego łagru, by trafić jeden do armii Andersa, drugi do Berlinga. Ale ciepło nie wyklucza pamięci o ziemiach utraconych. Jak nie można dostać matury w Jerozolimie czy Hajfie bez udziału w Marszu Żywych, tak można wymagać, by polski maturzysta wiedział, co to jest Łyczaków, Ostra Brama i Zbaraż.

Obecny na spotkaniu ks. prałat Zygmunt Lubieniecki przekazał prof. Niciei – w imieniu biskupa opolskiego Andrzeja Czai – wraz z gratulacjami ikonę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska