- Pracuję w Taborze od 22 lat, ale tak trudnej sytuacji jeszcze nie było - opowiadał Mieczysław Smirek, który razem z kolegami pikietował pod biurowcem firmy. - Za listopad dostałem 200 zł, nie wiem też, czy i ile będzie pieniędzy na zbliżające się święta. Za co mam żyć i dojeżdżać do pracy spod Pokoju?
Pracownicy byli mocno rozżaleni, bo do wielu miesięcy słyszą, że sytuacja w firmie poprawi się, a oni dostaną zaległe wynagrodzenia. Firmie nie pomogło jednak wysyłanie na bezpłatne urlopy, ani obniżka wielu pensji.
- Zarabiamy najniższe krajowe, a i tak pracodawca nie jest w stanie tych pieniędzy nam wypłacić - skarżył się pan Piotr.
Do protestujący nie wyszedł dziś nikt z zarządu firmy. Przedstawiciel związków zawodowych przekazał za to pracownikom, że w biurowcu nie ma obecnie nikogo, kto mógłby z pikietującymi porozmawiać.
Związkowcy odmówili rozmowy na temat sytuacji w spółce. Usłyszeliśmy od nich, że mają zakaz kontaktowania się z mediami.
Więcej o sytuacji Taboru Szynowego - który obecnie znajduje się na skraju upadłości - w czwartkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?