Nie było łatwo znaleźć zdrowe drzewo tej wielkości, żeby z jednego kloca wyrzeźbić człowieka naturalnych rozmiarów - mówi burmistrz Prudnika Franciszek Fejdych - Dzięki pomocy nadleśnictwa zdobyliśmy drewno kasztana i lipy.
Na pomysł wyrzeźbienia pierwszej prawdopodobnie w całych Czechach szopki betlejemskiej tej wielkości wpadły władze Krnowa. Zaprosiły do współpracy Prudnik i Głubczyce. Wspólnie udało się zdobyć dofinansowanie unijne na wykonanie dzieła. Szopkę rzeźbi dwóch artystów amatorów - Jiri Holouska z Czech i Polak Franciszek Piecha ze Śląska.
W okresie przed Bożym Narodzeniem, gdy na Rynku w Krnowie odbywał się tradycyjny jarmark, rzeźbili pod gołym niebem, na oczach licznej publiczności.
- Zaproponował mnie Jiri, którego znam z plenerów w Czechach - opowiada Franciszek Piecha. - Chętnie się zgodziłem, bo to spore wyzwanie dla rzeźbiarza.
Franciszek Piecha jest autorem figur Kacpra, Melchiora i Baltazara, pielgrzyma oraz figur owieczek.
- To ciężka fizyczna praca, na dodatek w bardzo trudnych warunkach, na mrozie i w padającym czasem śniegu - opowiada rzeźbiarz. - Najpierw trzeba mechaniczną piła obrobić surowy kloc drewna, na którym jest jeszcze kora. Mam w głowie tylko wstępny plan, jak to ma wyglądać. Drewno jest trudnym materiałem. Nie można sobie pozwolić na żadne poprawki.
Niedokończone figury po świętach wrócą do warsztatu twórcy, gdzie będą dopracowane. W sumie szopka ma się składać z kilkunastu postaci. W pełni będzie gotowa dopiero na następne Boże Narodzenie, ale partnerskie miasta zastanawiają się, czy nie przedłużyć całej akcji jeszcze o rok.
- Przydała by się tu jeszcze jakaś baba - śmieje się Piecha.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?