W tym roku w miejskich przedszkolach czekało na maluchy ponad 3400 miejsc. Gdy w kwietniu zakończono nabór, zabrakło miejsca dla ponad 300 dzieci.
- Ale rodzice nie powinni tracić nadziei - uspokajała wówczas Krystyna Dworecka, zastępca naczelnika wydziału oświaty. - Praktyka poprzednich lat pokazuje, że wiele dzieci znajduje jednak miejsca w przedszkolach. Rodzice wycofują dziecko z przedszkola i oddają je pod opiekę babci. Inni z kolei przestają spełniać nasze warunki, bo na przykład tracą pracę (rodzice, z których jedno nie pracuje, mają minimalne szanse na umieszczenie dziecka w przedszkolu - red.).
W tym roku sytuacja się powtórzyła, ale wciąż dla ponad 220 maluchów nie ma miejsca.
- Łącznie swoje zgłoszenia wycofało 85 rodziców - informuje Irena Koszyk, naczelnik wydziału oświaty w urzędzie miasta. - Przyczyny były bardzo różne, ale najczęściej rodzice mówili o wyjeździe za granicę, a w drugiej w kolejności powodem rezygnacji była strata pracy.
Wśród maluchów, których nadal nie przyjęto, przeważają trzylatki, niewiele jest czterolatków. To najmłodsze przedszkolaki, a wobec nich nie ma obowiązku opieki przedszkolnej.
- Chcielibyśmy przyjąć wszystkie dzieci, ale w tym roku na trudną sytuację nałożył się fakt, że do przedszkoli idą dzieci osób z wyżu demograficznego. Poza tym odroczono wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków i te dzieci zostały w większości u nas (jest ich prawie 1000 - red.) - wyjaśnia Irena Koszyk.
Sytuacja mogła być jeszcze gorsza, gdyby Ratusz nie stworzył dodatkowych oddziałów przedszkolnych w szkołach dla 5-6-latków, które korzystają z darmowego pięciogodzinnego pobytu.
Dodatkowe oddziały powstały w szkole podstawowej nr 24 (ul. Gorzołki), szkole podstawowej nr 1 (ul. Reymonta), a także przy podstawówkach nr 14 (ul. Koszyka) i nr 5 (Hubala). Łącznie przyjmą ponad 90 dzieci.
Mimo braku miejsc urząd miasta nie przewiduje budowy nowych przedszkoli i tworzenia kolejnych oddziałów w szkołach.
- To nie tylko kwestia znalezienia dodatkowych pieniędzy, ale także przewidywanie tego, co będzie w przyszłości - tłumaczy naczelnik Irena Koszyk. - Od 2014 roku wejdzie w życie obowiązek szkolny dla sześciolatków. To automatycznie zwolni miejsca w przedszkolach i problem sam zniknie.
Na razie jednak rodzice, których pociechy do miejskich przedszkoli się nie dostały, muszą szukać miejsc w przedszkolach niepublicznych. A to dodatkowo kosztuje.
Miesięczna opłata w publicznej placówce to niewiele ponad 300 złotych. W przedszkolach prywatnych ceny wahają się od 350 do nawet 800 złotych.
Tyle że tam też brakuje wolnych miejsc. W Kubusiu przy ulicy Targowej - gdzie opiekę ma ponad 70 maluchów - nagle zwolniły się dwa.
- Rodzice wyjeżdżają za granicę i dzieci jadą razem z nimi. Podejrzewam jednak, że te miejsca szybko będą zajęte - mówi Kazimiera Mańczyńska, dyrektorka przedszkola.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?