Mężczyzna miał czternaście zarzutów kradzieży metalowych elementów linii kolejowych. Kradł je nawet z tych torowisk, po których odbywa się regularny ruch pociągów. Straty kolei to prawie 50 tys. zł.
- To kara adekwatna biorąc pod uwagę stopień winy i szkodliwość społeczną tego czynu - uzasadniła wyrok sędzia Amanda Leśniewska z Sądu Rejonowego w Opolu.
Sąd uznał też, że przestępstwo miało charakter wyłącznie naruszenia dóbr materialnych, oskarżony nie był wcześniej karany i przyznał się do winy. Stąd kara w zawieszeniu. Inne zdanie na ten temat mają natomiast kolejarze.
- Straty materialne ponoszone przez kolej to jedno. Prokuratura i sądy nie biorą natomiast pod uwagę tego, że złodzieje igrają z ludzkim życiem - wyjaśnia Adam Radek ze Straży Ochrony Kolei w Opolu. - Przecież takie kradzieże mogą doprowadzić do katastrofy kolejowej.
Krzysztof K. kradł m.in. dławiki. To urządzenie, dzięki któremu dyżurny ruchu widzi na pulpicie, czy tor jest zajęty, czy wolny. - A zapewniam, to ma wpływ na bezpieczeństwo podróżujących pociągami - mówi Adam Radek.
Kolejarze mają zastrzeżenia do wymiaru sprawiedliwości, który ich zdaniem zbyt łagodnie obchodzi się ze złomiarzami. Mówią, że żaden z nich nie został jeszcze oskarżony o sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym.
Jeśli są sądzeni, to tylko za kradzież. Za to pierwsze przestępstwo grozi do dziesięciu lat więzienia, za drugie - do pięciu.
- To nie taka prosta sprawa - mówi Artur Jończyk, prokurator rejonowy w Opolu. - Z opinii kolejarzy i biegłych musi wynikać jednoznacznie, że istniało niebezpieczeństwo katastrofy. Dopiero wówczas możemy stawiać takie zarzuty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?