Pismo okazał sądowi przedstawiciel Grupy Leo Maks, nowego właściciela Taboru Szynowego. Dokument miał świadczyć o tym, że luksemburska firm - partner obecnego właściciela - ma we włoskim banku zdolność kredytową na poziomie 30 mln euro.
I to miała być jedna z przesłanek ku temu, że firma z Opola będzie mieć pieniądze na wznowienie produkcji.
Tymczasem nadzorca - którego dla Taboru ustanowił sąd - postanowił sprawdzić tę gwarancję. Przedstawiciele włoskiego Banco di Napoli odpowiedzieli jednak, że ich nie udzielali.
W tej sytuacji sąd nie miał innej możliwości, jak zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
Prokuratura dołączyła to zawiadomienie do postępowania prowadzone na wniosek związkowców z Taboru Szynowego, a które dotyczy okoliczności, w jakich w styczniu sprzedano spółkę.
Przypomnijmy, że 5 lutego sąd badał wniosek o upadłość likwidacyjną Taboru, ale wstrzymał się z decyzją, słysząc deklaracje wsparcia finansowego dla zakładu ze strony Grupy Leo Maks.
Nowy właściciel - firma z branży przetwórstwa owocowo-warzywnego - przekonuje, że zakład przy ulicy Rejtana ma nadal szansę przetrwać mimo zadłużenie na poziomie 40 mln zł i faktu, że pracownicy firmy od listopada nie dostają pensji.
Przedstawiciele Grupy Leo Maks dziś nie rozmawiali z mediami. Zgodnie z tym co deklarowali, mają czas do przyszłego tygodnia, aby wypłacić zaległe pensje.
Więcej o tym, dlaczego Tabor Szynowy jest w tak trudnej sytuacji - w piątkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?