Samorządowcy, pomyślcie o peryferiach!

Edyta Hanszke [email protected]
Wykładzina nadaje się już do wyrzucenia - Jadwiga Fyrguth pokazuje, dokąd sięgała woda w pomieszczeniach gospodarczych po środowej ulewie.
Wykładzina nadaje się już do wyrzucenia - Jadwiga Fyrguth pokazuje, dokąd sięgała woda w pomieszczeniach gospodarczych po środowej ulewie.
Wzdłuż drogi nie ma chodnika, stare lampy nie świecą, straszy zarośnięty park, a pobliski potok zalewa ich posesje - tak żyją zdzieszowiczanie na obrzeżach miasta.

W ubiegłą środę mieszkańcy Karola Miarki przeżyli małą powódź. Wylał potok "Anka" biegnący między ich domami. Woda z brzegów wąskiego koryta wystąpiła już po kilkunastu minutach ulewnego deszczu.
- Co tu się działo! - Fyrguthowie załamują ręce. - Dobrze, że oberwanie chmury trwało krótko. Jeszcze dziesięć centymetrów, a mielibyśmy zalany dom - mówi pani Jadwiga, która we czwartek razem z mężem Stefanem sprzątała obejście. - Wykładzina z pomieszczeń gospodarczych do wyrzucenia. W ogródku wypłukało niemal wszystkie rośliny. Na ogrodzeniu zawisły badyle i śmieci niesione przez nurt - wylicza straty pan Stefan.

Sąsiad Fyrguthów otworzył bramę, żeby woda swobodnie przelała się przez jego podwórze. Mieszkająca dwa domy dalej Bożena Nowak wspomina środowe popołudnie, kiedy z niepokojem patrzyła na potok, który szukał innego ujścia niż przepełnione koryto. Jej dom wprawdzie stoi wyżej od "Anki", ale niedaleko ma szambo.
- Nie wiem, co by było, gdyby deszczówka zmieszała się z nieczystościami. Cała okolica byłaby zatruta - mówi.
Franciszek Gasz, kolejny mieszkaniec ulicy Karola Miarki, nie ma pewności, że to, co przepłynęło przez ich podwórza było czyste. - Jak tylko wychodzę za dom, to czuję smród. Powinien ktoś zbadać, czy ziemi nie zatruło - przekonuje zdzieszowiczanin. Jeszcze w piątek po południu woda stała na łące za jego domem. - Gdyby nie było mnie w środę na miejscu, to by mi potopiło kury, a już na pewno psa, który ma budę tuż przy wodzie!
Dlaczego "Anka" wylała, tłumaczy Stefan Fyrguth. Tuż przed jego posesją zbiegają się dwa koryta potoku. Pogłębione i wyczyszczone.
- Na tych dwóch przepustach są rury o średnicy 80 i 120 cm średnicy - pokazuje pan Stefan. - Tymczasem dalej koryto potoku zwęża się może do pół metra i woda, nawet po tak krótkich opadach jak w środę, nie mieści się - wyjaśnia.

W ratowaniu domów przed zalaniem mieszkańcom ul. Karola Miarki pomagali strażacy z Ochotniczych Straży Pożarnych w Rozwadzy i Jasionie. Dwanaście osób wypompowywało wodę przez półtorej godziny. Akcję zakończyli o 19.30. Fyrguthowie sprzątali obejście jeszcze do 23 i w następne dni.
Zdzieszowiczanie z Karola Miarki uważają, że gmina nie zadbała odpowiednio o ich bezpieczeństwo. Od burmistrza, który pojawił się na miejscu wylania potoku, usłyszeli, że nie on sprowadził deszcz, tylko Bóg.
- Regulują potok, ale nie od tej strony, co potrzeba - mówią Fyrguthowie. - Zaczęli od górnego biegu, a nas zostawili na koniec i takie są efekty. A w dodatku jeszcze nie wiadomo, kiedy zajmą się tą sprawą.
Ulica Karola Miarki leży na obrzeżu miasta. Właściciele domów przy niej ulokowanych twierdzą, że czują się traktowani przez lokalne władze jak gorsi obywatele. - Na Górze Świętej Anny to lampa przy lampie stoi na ulicy. A u nas nie możemy doprosić się wymiany żarówek w starych oprawach. Strach tędy chodzić po ciemku, wieczorami - opowiada młody mężczyzna.

Wzdłuż jezdni nie ma chodnika. Pobliski park jest zaniedbany. Zwisające za kamienny mur gałęzie obcinają mieszkańcy ulicy. Schadzki w nim urządzają sobie w nich pijący alkohol. Kanalizacja jest doprowadzona tylko do domów położonych przy drodze. Siedem rodzin czeka na rozszerzenie kolektora, żeby móc doprowadzić przyłącza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska